[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No...
George, dlaczego jedziesz za Alexem i Colinem?
Mówiłem ci.
Nie mówiłeś.
Zamknij się! powiedział. Nie podoba mi się to, co sugerujesz. Nie mam ochoty
dłużej tego słuchać. Jestem zdrowy. Nie jestem chory. Ze mną jest wszystko w porządku. Więc
odejdz. Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę więcej na ciebie patrzeć.
Gdy ponownie spojrzał w jej stronę, dziewczyny już nie było. Zniknęła.
O ile niespodziewane i niewytłumaczalne pojawienie się Courtney wprawiło go w osłupienie,
o tyle nie był w ogóle zaskoczony jej zniknięciem. Przecież powiedział jej, by zniknęła. Dwa lata
temu, pod koniec ich związku, na krótko przed zerwaniem, Courtney wyznała, że się go boi, że
niepokoją ją te jego napady przygnębienia. Teraz też się go bała. Kiedy powiedział jej idz ,
odeszła. Wolała nie kłócić się z nim. Ta bezmyślna suka zdradziła go wychodząc za tego Doyle a
i teraz zrobi wszystko by nie wypaść z jego łask.
Uśmiechnął się do ciemniejącej drogi.
Gdy blask dnia zamierał, a ziemia tonęła w niemal nierzeczywistej, pomarańczowej
poświacie, funkcjonariusz policji stanowej Ohio, Eric James Coffey, zjechał z trasy
międzystanowej siedemdziesiąt na przydrożny parking po prawej stronie drogi. Gdy wspiął się na
niewielkie wzniesienie i dotarł do osłoniętej przez sosny polanki, od razu dostrzegł pusty
radiowóz. Zwiatło alarmowe na dachu wciąż się obracało, rzucając czerwony blask na pobliskie
drzewa.
Gdy zegar wybił czwartą, a funkcjonariusz Richard Pulham spózniał się o godzinę ze zwrotem
radiowozu do garażu komendy pod koniec swej zmiany, ponad dwudziestu policjantów już
przemierzało trasę i boczne drogi. A teraz Coffey znalazł ten samochód rozpoznał go po
numerach znajdujących się na przednich drzwiach w najbardziej na zachód wysuniętym
krańcu rewiru Pulhama.
Coffey miał nadzieję, że to nie on znajdzie radiowóz, ponieważ domyślał się, co może odkryć
w jego wnętrzu. Martwego policjanta. Jak na razie, Coffey nie widział innej możliwości.
Wziął do ręki mikrofon radiostacji i wcisnął kciukiem włącznik.
Tu sto sześćdziesiąt sześć, mówi Coffey. Znalazłem nasz radiowóz. Powtórzył
wiadomość i podał dyspozytorowi swoją pozycję. Jego głos był gruby i drżący.
Z niechęcią wyłączył silnik i wysiadł z samochodu. Wieczorne powietrze było chłodne. Od
północnego wschodu nadciągał wiatr.
Pulham! Rich Pulham! krzyknÄ…Å‚.
Imię powróciło do niego cichą imitacją jego głosu. Innej odpowiedzi nie otrzymał.
Podszedł z rezygnacją do radiowozu Pulhama, nachylił się i zajrzał przez szybę po stronie
pasażera. O tej porze dnia wnętrze samochodu było pełne cieni.
Otworzył drzwi. Zapaliła się wewnętrzna lampka, słaba i przyćmiona, ponieważ światło
alarmowe na dachu prawie wyczerpało akumulator. Jej blask wydobył jednak z mroku
ciemniejącą krew i ciało wepchnięte brutalnie między przednie siedzenie a deskę rozdzielczą.
Dranie wyszeptał Coffey. Dranie, dranie, dranie. Jego głos nabierał mocy z
każdym słowem. Zabójcy policjantów powiedział w stronę napływającej ciemności.
Dopadniemy tych sukinsynów.
Pokój w Lazy Time Motel był duży i wygodny. Zciany miały szary odcień, a sufit znajdował
się o parę stóp wyżej niż w motelach, które zaczęto budować pod koniec lat pięćdziesiątych.
Meble były ciężkie i praktyczne, choć w żadnym wypadku spartańskie. Obydwa fotele były
miękkie i obite ładną materią, a biurko, choć miało plastikowy blat, oferowało mnóstwo miejsca
na nogi i dużo przestrzeni do pracy. Dwa podwójne łóżka były solidne, a pościel pachniała
świeżością, mydłem i środkiem zmiękczającym. Na porysowanym, mahoniowym nocnym
stoliku, między łóżkami, stał telefon i leżała Biblia, rozprowadzana przez jedno z towarzystw
chrześcijańskich.
Doyle i Colin usiedli na łóżkach, twarzami do siebie, oddzieleni jedynie wąskim przejściem.
Ustalili wspólnie, że Colin będzie rozmawiał z Courtney jako pierwszy. Trzymał słuchawkę w
obu dłoniach. Grube okulary zsunęły mu się z nosa i trzymały się niepewnie na jego końcu, choć
chłopak zdawał się tego nie dostrzegać.
Byliśmy śledzeni przez całą drogę z Filadelfii! powiedział Courtney, jak tylko posłyszał
jej głos po drugiej stronie.
Alex skrzywił się.
Człowiek w chevrolecie powiedział Colin. Nie. Nie widzieliśmy go. Był na to za
sprytny. Opowiedział jej wszystko o tym wymyślonym agencie FBI. Gdy zmęczył się tą
historią, powiedział siostrze, jak wygrał od Doyle a dolara. Słuchał jej przez chwilę i roześmiał
się. Próbowałem, ale nie chciał już się zakładać.
Słuchając opowieści chłopca, Doyle był przez chwilę zazdrosny o ten pełen ciepła, intymny
związek między Courtney i Colinem. Byli ze sobą całkowicie swobodni i żadne z nich nie
musiało udawać czy skrywać swej miłości. Zazdrość zniknęła, gdy Doyle uświadomił
sobie, że jego związek z Courtney był bardzo podobny i że wkrótce on i chłopiec będą tak blisko
siebie jak obaj byli blisko tej kobiety.
Mówi, że kosztuję cię zbyt dużo powiedział Colin, podając słuchawkę Doyle owi.
Alex wziął ją do ręki.
Courtney?
Jak się masz, kochanie. Jej głos był czysty i dzwięczny. Mogłaby równie dobrze
siedzieć obok niego, zamiast być po drugiej stronie przewodu liczącego dwa i pół tysiąca mil.
Jak siÄ™ czujesz?
Samotna.
Już niedługo. Co z meblami?
Dywany leżą już na podłogach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]