[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powiedział też, że pan nie przyjmuje pożywienia i usiłuje zagłodzić się na śmierć.
Geoffrey oparł się o kominek i w zamyśleniu potarł podbródek. Podniósł jednak
głowę w odpowiedniej chwili, by dostrzec lawendowy błysk przy drzwiach. Odczekał
chwilę, a ponieważ tkanina znieruchomiała, pojął, co żona tam robi. Uśmiechnął się
i postanowił zirytować ją tak samo, jak ona zirytowała go podsłuchiwaniem. Zaczynał
lubić te gry.
Szaleje z żalu? spytał niedowierzająco. %7ładen mężczyzna nie szaleje z żalu po
stracie żony. %7ładen mężczyzna! %7łonę łatwo zastąpić. O, koń to coś zupełnie innego
dodał głośno.
Elizabeth zareagowała wściekłym prychnięciem. Teraz ona stanęła w drzwiach
z marsową miną i pięściami wspartymi na biodrach.
Koń?! krzyknęła przez całą salę. Wyżej cenisz konia ode mnie? Ośmielasz się
twierdzić, że... że...
O, Elizabeth, czyżbyś przypadkiem coś podsłuchała?
spytał. Był szczerze rozbawiony jej zakłopotaniem, chociaż w jego głosie słychać
było przede wszystkim kpinę. Zaraz jednak uśmiechnął się szeroko i Elizabeth
zorientowała się, że wpadła w zasadzkę.
Czyżbyś przenikał wzrokiem ściany, mężu? spytała rozdrażniona. Weszła do sali
i stanęła przy nim, czekając na odpowiedz.
Dobrze by ci zrobiło, gdybyś tak myślała odparł.
Mrugnął do niej przed samym nosem kuriera i Elizabeth zarumieniła się, ujęta tą
drobną oznaką czułości.
Bardzo przepraszam, że ci przerwałam powiedziała z uśmiechem.
I? z naciskiem zapytał mąż, unosząc brew.
I że podsłuchiwałam wybąkała. Chociaż prawdopodobnie jeszcze będę to robić.
To jest haniebne oświadczył Geoffrey.
Istotnie jest, ale nie mam innego sposobu, żeby się czegokolwiek dowiedzieć
odparła rezolutnie. Skąd przybył ten kurier? I czy drugi już odszedł?
Drugi już odszedł potwierdził Geoffrey z zadowoleniem. Elizabeth nie wiedziała,
że kurier przywiózł wieści od Belwaina. A teraz słuchałem meldunku o twoim
oszalałym" szwagrze Rupercie. Nie potrafił ukryć irytacji.
Rupert! szepnęła boleśnie. Biedny Rupert. Poczuła wstyd i wyrzuty sumienia. Od
czasu tragedii nie poświęciła mężowi siostry ani jednej myśli. Za bardzo zaprzątało ją
własne cierpienie, by zastanawiać się nad męką, jaką musiał odczuwać Rupert. Boże! Jak
czułaby się straciwszy Geoffreya? Przecież Rupert właśnie stracił ukochaną osobę, swoją
żonę! Elizabeth skłoniła głowę i w myślach odmówiła krótką modlitwę, wstrząśnięta
własną bezmyślnością.
...To wszystko, panie. Ostatnie słowa kuriera wytrąciły ją z zadumy.
Dobrze się spisałeś pochwalił go Geoffrey. Idz teraz coś zjeść i wypić.
Kurier przyklęknął przed baronem i opuścił pokój.
Geoffrey natychmiast odwrócił się do żony i powiedział:
Elizabeth, co wiesz o tym Rupercie?
Bardzo mi wstyd, Geoffrey. Już dawno powinnam była jechać do niego i ofiarować
mu słowa pocieszenia.
Był przecież mężem mojej siostry, a wiem, że Margaret dobrze z nim żyła.
Widziałam to, gdy nas odwiedzali.
Moja matka twierdziła, że się dobrali.
Ale co powiesz o samym Rupercie? spytał Geoffrey. Czy naprawdę mógł
oszaleć z żalu"? Czy jest takim słabym człowiekiem, że nie może opuścić komnaty, by
przyjechać na grób żony? W głosie Geoffreya brzmiała pogarda.
Elizabeth pokręciła głową, zasmucona jego pytaniami i tonem, jakim je zadawał.
Nie rozumiesz szepnęła. A ja teraz wreszcie wiem, na czym polega kłopot z twoją
naturą, pomyślała. Nie kochasz mnie, bo inaczej byś rozumiał. Poczuła wielki ciężar
w sercu i szybko odwróciła twarz od męża, żeby nie zauważył smutku w jej oczach.
Geoffrey błędnie zrozumiał rejteradę żony, sądząc, że rozmowa o krewnych
rozdrapała ranę, którą Elizabeth bardzo starała się zaleczyć. Położył jej dłoń na ramieniu
i z powrotem odwrócił ku sobie.
Opowiedz mi jeszcze raz, co się tutaj stało. Wiem, że to dla ciebie bolesne i bardzo
mi przykro z tego powodu, ale muszę usłyszeć wszystko jeszcze raz. Chcę się upewnić
powiedział.
Elizabeth zaintrygowały ostatnie słowa, choć wolałaby, żeby Geoffrey nie
występował z taką prośbą.
Czy moje opowiadanie pomoże ci coś zrozumieć? spytała. Geoffrey skinął głową.
Więc ci opowiem. Wzięła oddech dla uspokojenia nerwów, zamknęła oczy i powtórzyła
całą historię. Geoffrey ani razu jej nie przerwał i była mu za to wdzięczna, bo chciała jak
najszybciej skończyć. Kiedy umilkła, spojrzała mu w oczy, próbując odgadnąć jego
myśli.
Coś opuściłaś stwierdził, w zadumie trąc podbródek.
Co takiego? Zmarszczyła czoło.
Za pierwszym razem powiedziałaś, że jeden z zakapturzonych mężczyzn został
ranny... uderzony sztyletem, jeśli dobrze pamiętam.
Tak, rzeczywiście o tym zapomniałam przyznała. Margaret go dzgnęła. A co, czy
to ważne?
Możliwe. Gdzie go ugodziła? spytał obojętnie, choć spoglądał na nią z wielką
uwagÄ….
Elizabeth skupiła się jeszcze raz na wyobrażeniu tej sceny. Starała się zachować
dystans. Oczami duszy ujrzała Margaret, jak odwraca się, unosi sztylet i...
Trochę poniżej ramienia, prawego. Widziałam krew przesiąkającą przez ubranie.
Jeszcze raz spojrzała na Geoffreya, ale nic nie wyczytała z jego wzroku. Co o tym
myślisz?
Nie teraz zrobił unik. Ale kiedy wrócę z podróży, dostaniesz odpowiedzi na
swoje pytania.
Zawsze chcesz, żebym czekała powiedziała Elizabeth, nie mogąc zapanować nad
złością.
Przecież mi ufasz przypomniał jej Geoffrey. Omal nie dodał, że również wyznała
mu miłość, uznał jednak, że nie należy wracać do tego tematu. Złożyłaś przyrzeczenie.
Ale rodzicom i siostrom też złożyłam przyrzeczenie, pomyślała Elizabeth. Czyż nie
było ono ważniejsze niż złożone mężowi? Westchnęła znużona. Gdyby tylko Geoffrey
potrafił zrozumieć jej sytuację...
Złożyłam też inne przyrzeczenie szepnęła. Odwróciła się, zanim mąż zdążył jej
odpowiedzieć i wybiegła z sali. Miała wiele do przemyślenia, potrzebowała samotności.
Wróciła do sypialni i usiadła na łożu. Czyżby zemsta stała się moją obsesją? pytała się.
Czy to zle, pragnąć sprawiedliwości, by dusze najbliższych znalazły się w niebie?
Ku swemu zdumieniu, wybuchnęła szlochem. Ani chwili dłużej nie potrafiła
pohamować nagromadzonych łez.
Wtuliła twarz w pościel i do utraty sił płakała nad utraconą rodziną. Nie zawiodę was,
szeptała do rodziców i sióstr.
Znajdę sposób na wymierzenie sprawiedliwości, żebyście mogli odpoczywać
w pokoju. Ledwie powzięła to postanowienie, oświeciła ją nagła myśl. Rupert! Pojedzie
do niego i wyciągnie go z żałoby wiadomością o zdradzie stryja. Skłoni do opuszczenia
komnaty. Przekaże mu swoje posłannictwo. Zemstę. Wiedziała, że gdy tego dokona,
będzie wolna.
Zemsta trzymała ją przy zdrowych zmysłach, gdy groziło jej szaleństwo, uznała
zatem, że z Rupertem będzie tak samo. Znajdzie sobie cel. Rupert może zaprzysiąc
zemstę i jest dość silny, by wyzwać Belwaina, a ponadto, pomyślała Elizabeth, nie będzie
przesadnie przejmował się prawem.
Wytarła oczy i zeskoczyła z łoża. Miała wiele do zrobienia i to zanim skończy się
dzień. Musiała przekonać Hammonda, by jej towarzyszył i polecić mu znalezienie
drugiego ochotnika. Hammond się zgodzi, pomyślała z determinacją. Zawsze mogła
zagrozić, że inaczej pojedzie sama. A poza tym Hammond nie zdradzi mnie przed
Geoffreyem, uznała. Jest lojalny przede wszystkim wobec mnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]