[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jakubowi? Dlaczego tak na niego patrzy?
- Mogę w czymś pomóc? - zapytał z niepewną miną, chod nie miał pojęcia, w czym mógłby pomóc
ponuremu Jakubowi.
Jakub nie odpowiedział. Popatrzył na worki ze śmieciami i przez chwilę Jędrkowi wydawało się, że chce
je od niego wziąd. Nawet jeśli Jakub rzeczywiście zamierzał tak zrobid, to zrezygnował. Odwrócił się w
milczeniu i odszedł w stronę lasu. Chłopiec postawił worki pod bramą, popatrzył chwilę za odchodzącym
Jakubem i wrócił do domu.
" " "
Ania i Piotrek zastali dziadka Antoniego w ogródku. Dziadek w słomkowym kapeluszu, ubrany w
znoszony dres stał pochy-
62
lony przy krzakach malin i tuż przy ziemi przycinał sekatorem ich pędy. Był tak skupiony na tej czynności,
że nawet nie zauważył wchodzących do ogrodu wnucząt.
- Dzieo dobry, dziadku! - zawołała wesoło Ania.
Dziadek spojrzał w ich stronę i na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. Wyprostował się z pewnym
trudem, kładąc dłoo na plecach.
- Oj, zgiąd to się zegnę, ale odgiąd... Co wy tu robicie, smyki? Może nosy wam poobcinad? - Dziadek
poruszył groznie nożykami sekatora.
- Eee, nie, może pózniej - zaśmiała się Ania.
- Już wiem. Skooczyło wam się kieszonkowe od ojca? - rozbawiony dziadek mrugnął do nich
porozumiewawczo.
- Ależ dziadku... - Ania udała obrażoną.
- To znaczy parę groszy zawsze fajnie mied, nie? - Piotrek nie chciał przegapid tak wspaniałej okazji.
- Piotrek! - Ania popatrzyła karcącym wzrokiem na brata.
- No co? Pytam tylko...
Dziadek położył sekator na ziemi, podszedł do stolika ogrodowego, na którym stała filiżanka kawy, i
usiadł.
- Piotrek, skocz do domu, w lodówce jest coś do picia.
Chłopiec pobiegł do domu i już po chwili cała trójka siedziała przy stole: dziadek z kawą, Ania i Piotrek z
sokami. Dom dziadka znajdował się z dala od centrum miasteczka. Był niewielki, z urokliwym gankiem,
pomalowany jasną farbą i otoczony ogrodem, w którym oprócz wielu gatunków kwiatów znajdowało się
również kilka krzaków malin, czereśnia i trzy jabłonki. Ten ogród był oczkiem w głowie ich babci, która
zmarła kilka lat temu i od tego czasu dziadek, chod wcześniej wcale go to nie interesowało, postanowił
dbad o niego i pielęgnowad równie starannie jak jego żona. Po jakimś czasie stał się prawdziwym znawcą
wszystkiego, co się pnie, kwitnie i płoży. Mieszkał sam i bardzo lubił odwiedziny wnuków.
63
- No to mówcie, co się tam nowego urodziło.
I nim Ania zdążyła zareagowad, Piotrek wypalił:
-Dziadku, powiedz nam, kim był hrabia, który mieszkał w strasznym domu? - i zaraz krzyknął, bo Ania
kopnęła go pod stołem.
-Przecież mieliśmy od słowa do słowa... - szepnęła karcąco.
Dziadek spojrzał na nich uważnie.
- Kręcicie się koło tego domu?
- Trochę... To znaczy... raz czy dwa razy byliśmy niedaleko...
- ledwo dosłyszalnie odpowiedziała Ania.
-Czyli bywacie tam codziennie - zaśmiał się dziadek. -Znam was jak własną kieszeo, oczu mi nie
zamydlicie, smyki. Mam rację?
Ania i Piotrek przytaknęli zawstydzeni. Dziadek upił trochę kawy, zadudnił palcami o blat stołu,
chrząknął.
- Powiem wam, że to nie jest dobre miejsce do zabawy.
- Dlaczego?
- Wasza babcia powiedziałaby, że tam jest zła energia, a ja powiem tylko, że nic tam po was. Lepiej
wpadajcie do mnie, nauczę was rozróżniad kwiaty. O, właśnie. Wiecie, jak nazywają się te fioletowe
kwiatki, tam przy parkanie? - A widząc miny dzieci, kontynuował: - To michałki, chod niektórzy nazywają
je marcinkami. Kiedy już większośd kwiatów przestaje kwitnąd, to michałki zaczynają. Są ostatnią
stołówką dla pszczół i trzmieli... Czy to nie jest ciekawe?
- Jest dziadku, ale... - Piotrek spojrzał rozpaczliwie na siostrę, szukając wsparcia.
- A wiesz, dziadku, że do strasznego domu ktoś się wprowadził? - ruszyła z odsieczą Ania.
- Niemożliwe... - Dziadek spojrzał zaskoczony na wnuczkę.
- Przecież to kompletna rudera... Kim są ci śmiałkowie?
- Matka z synem. Fajni nawet...
64
I wtedy dzieci opowiedziały dziadkowi wszystko od momentu, kiedy Jędrek wprowadził się do domu.
- ...No i okazało się, że na strychu coś straszy...
- ...Tylko nie wiadomo co, bo...
- ...Na ten strych nie da się wejśd...
- Jakub wszedł tylko na chwilę i wyniósł gniazdo... Dziadek wysłuchał tej relacji lekko oszołomiony.
- Jakub wyniósł gniazdo? A co tam robił Jakub?
- Przyszedł pomóc panu Heniowi - wyjaśniła Ania.
- Dziwne... - Dziadek podrapał się po brodzie. - On przecież unika ludzi... A skąd wiecie, że tam mieszkał
hrabia?
- Pani Piechaczowa powiedziała.
- Aha, no tak, mogłem się domyślid. - Dziadek znowu za-bębnił palcami o blat. - Z tym hrabią to dziwna
historia. Rzeczywiście, był strasznym dziwakiem, ale nie sądzę, aby zostawił w tym domu coś
niebezpiecznego. Zresztą to było tak dawno temu... Przyjeżdżali do niego różni ludzie, byd może i
magowie, jak chcą niektórzy, ale myślę, że prędzej profesorowie uniwersytetu.
- Pani Piechaczowa mówiła, że on tam przeprowadzał eksperymenty... Takie, że łuna od okien szła... -
wyrecytował Piotrek jednym tchem.
- Pani Piechaczowa mówi wiele różnych dziwnych rzeczy. -Dziadek zmarszczył brwi. Wyglądał, jakby
chciał jeszcze coś dodad, ale byd może z uwagi na niecenzuralnośd refleksji postanowił tego nie robid. -
Hrabia na pewno nie był szarym, przeciętnym człowiekiem, ale krzywdy nikomu nie zrobił.
- A dlaczego tak nagle wyjechał?
- To podobno miało związek z jego życiem osobistym... Ale to tylko przypuszczenia, nikt tego nie wie.
Nawet pani Piechaczowa - dodał dziadek, krzywiąc się lekko przy nazwisku sąsiadki.
- To co straszy w tym domu?
65
- Tam na pewno coś jest... - Dziadek pokiwał głową i znowu upił kawy z filiżanki.
- Duch? - Piotrek przełknął ślinę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl