[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziej wzrosło. A na chwilę przed tym, jak pochylił głowę, by ją pocałować, po raz
kolejny doświadczyła uczucia, jakby byli sami na tej planecie, delektując się sobą
nawzajem...
Ich pocałunek był spełnieniem jej marzeń. Czując jego usta na swych war-
gach, jego dłoń na swej piersi upajała się ich bliskością, zdumiewała się magią, jaka
towarzyszyła przebywaniu w ramionach mężczyzny, którego się kocha. To, co czu-
ła, gdy jego wysokie, pięknie zbudowane ciało dotykało jej ciała, nie dawało się po-
równać z niczym innym na świecie.
Poczuła także nagłą pewność, że wcale nie dzielą ich lata świetlne. Popatrzył
na nią i w jego oczach zobaczyła udrękę. Odsunął się od niej.
Alex ogarnęło uczucie, jakby zostawiono ją zupełnie samą na wysokiej, oblo-
dzonej górze.
- Nie powinienem był tego robić. Przepraszam.
- Proszę tak nie mówić - wyszeptała.
S
R
- Alex, muszę. Mam dużo bagażu, ty akurat jesteś tego świadoma bardziej niż
ktokolwiek inny, i w moim życiu miało miejsce dużo niedobrych wydarzeń. To je-
dyne lata świetlne między nami, ale są one zasadnicze i jest to tego typu brzemię,
jakim żaden choć trochę przyzwoity człowiek nie chciałby ciebie obciążać. - Zawa-
hał się i wyraz jego twarzy stał się łagodniejszy. - Tymczasem wszystko jeszcze
przed tobą, moja droga. Możesz uczynić to we właściwy sposób, a kiedy już znaj-
dziesz kogoś do kochania, kogoś, z kim będziesz mogła mieć dzieci, już nigdy nie
będziesz sama.
- Ale...
- Nie. - Pokręcił głową. - Zawsze będę cię darzyć sympatią i nigdy nie zapo-
mnę tego, co zrobiłaś dla Nicky'ego. - Uśmiechnął się, ale jego spojrzenie pozostało
poważne. - Inna sprawa, że wyglądasz dzisiaj tak ślicznie, iż z całą pewnością nie
jestem jedynym mężczyzną, który miał cię ochotę pocałować.
W furtce pojawiła się Margaret Winston.
- Och, tu pan jest, panie Goodwin! - Na jej twarzy malował się niepokój. -
Wszędzie pana szukałam. Pańska nieobecność zaczyna być zauważalna... - Urwała.
- Alex! Co ci się stało?
- Margaret, mogłabyś się zająć Alex? Ona... potrzebuje trochę pomocy. A
tymczasem ja wrócę do gości. - Odwrócił się do Alex i dodał łagodnie: - Nigdzie
nie odchodz, niczego nie rób, wszystkim się zajmę. - Zawahał się. - Dobranoc, mo-
ja droga. - Po czym oddalił się.
- Alex, jesteś pewna, że wszystko w porządku?
Piły nazajutrz poranną herbatę na tarasie. Alex westchnęła w duchu. Już kilka
razy zdążyła odpowiedzieć na to pytanie.
- W porządku, naprawdę. Nie wiem, co mi się wczoraj stało, ale tak czy ina-
czej przeszło.
Margaret wyglądała wyjątkowo poważnie.
S
R
- Wciąż nie mogę nadziwić się temu, co ta kobieta robi panu Goodwinowi.
Alex nalała sobie pachnącej herbaty ziołowej do filiżanki z delikatnej porce-
lany. Pomyślała, że Margaret to jedyna osoba, która nie wspomina mile Cathy
Spencer. Wzruszyła ramionami.
- Tak czy inaczej proszę nie mieć wyrzutów sumienia, że wraca pani do Bris-
bane. Jestem pewna, że pan Goodwin potrzebuje pani bardziej niż ja.
- Cóż, rzeczywiście parę spraw trzeba pozapinać na ostatni guzik. Osobiście
odwozi delegacjÄ™ na lotnisko, a na jutro ma zaplanowane dwie konferencje praso-
we. - Urwała, po czym zapytała: - Jeśli jesteś pewna...?
Alex wstała i uściskała ją.
- Dziękuję. Jest pani taka dobra.
Po wyjściu Margaret Alex sama dokończyła herbatę. Nicky i Brad, z pomocą
Stana, budowali domek-kryjówkę i nie była im potrzebna.
Cofnęła się myślami do wczorajszego wieczoru. Margaret odprowadziła ją do
pokoju, a kiedy Alex wzięła prysznic, przyniosła jej kubek kakao. Nie miała poję-
cia, czy Margaret domyślała się przyczyny takiego jej stanu, ale nie zadawała żad-
nych pytań.
Pewnie się domyśliła, pomyślała Alex, sącząc herbatę i podkulając nogi pod
siebie. Musiało to być dość oczywiste. Nie tylko płakała, ale także wyglądała na
zaszokowaną, a poza tym chwilę wcześniej namiętnie się całowała.
Pozostawało pytanie, co teraz. Powiedział, że się wszystkim zajmie, w nocy
wrócił do Brisbane.
Powinna zostać? Gdyby została, musiałaby w jakiś sposób powściągnąć swe
uczucia do Maxa Goodwina, ale przecież już raz podjęła taką decyzję i co? I co by
jej dało zostanie tutaj?
Byłaby blisko niego, mogłaby go wspierać. To jednak nie byłoby posuwanie
się naprzód, to byłoby stanie w miejscu, zapraszanie różnego rodzaju kłopotów,
ale...
S
R
Czy on chciałby, żeby została po tym, jak na chwilę dał się ponieść zmysłom?
I kiedy musiał ostrzec ją, że nie jest mężczyzną dla niej? Najpewniej nie.
No więc skoro podjęła decyzję, by odejść, jak to zrobić?
- Alex - powiedziała niespokojnie pani Mills, budząc ją nazajutrz wczesnym
rankiem. - Jest tutaj panna Spencer i obawiam się, że chce zabrać Nicky'ego. Stan
próbuje namierzyć w Brisbane pana Goodwina, ale nikt go nie może znalezć. Może
z niÄ… porozmawiasz?
Alex usiadła i przetarła oczy.
- A co ja jej mogę powiedzieć? To jej syn.
- Ale nie sądzisz - pani Mills ściszyła odrobinę głos - że dla dobra Nicky'ego
pomiędzy panną Spencer a panem Goodwinem powinno dojść do negocjacji lub
czegoś w tym rodzaju? No a Nicky powinien przynajmniej móc się pożegnać z oj-
cem, prawda? A tak w ogóle to mały jeszcze śpi.
Alex przeczesała palcami włosy.
- Posadziłam ją w różowym salonie. Przekonałam, by pozwoliła Nicky'emu
spać. Zejdę teraz na dół i zaparzę dla was kawę. Proszę, Alex. To dla mnie bardzo
niezręczna sytuacja!
- Zejdę na dół za kilka minut. Wezmę tylko prysznic i ubiorę się.
Gdy Alex weszła do różowego salonu, Cathy Spencer odwróciła się od okna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]