[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadaniem jest doskonalić własną formę. Ale mnie to nie wystarcza. Nie poprzestaję tylko na
kolarstwie. I nigdy nie poprzestawałem. Jest tyle spraw do załatwienia: każdy powinien zająć
się chociaż jedną z nich.
Wciąż nie jestem do końca przekonany, czy powinienem wydawać publiczne
oświadczenia. Na przykład, gdy wojna z Irakiem stała się nieuchronna, zarówno
amerykańscy, jak i zagraniczni dziennikarze chcieli poznać moje zdanie na ten temat,
ponieważ twierdzili, że pozostaję w przyjacielskich stosunkach z prezydentem George em W.
Bushem. Odpowiedziałem, że nie jestem za wojną - bo kto jest? - ale popieram działania
prezydenta i naszych wojsk.
- Czy to znaczy, że nie do końca jest pan przekonany? - zapytał jeden z dziennikarzy.
- Ameryka to na szczęście taki kraj, w którym można nie zgadzać się z przyjacielem, a
mimo wszystko nadal się z nim przyjaznić.
Daleko lepszą odpowiedz na to pytanie dał mój przyjaciel, Lee Walker. Pewnego
wieczoru odwiedziłem go w domu i zapytałem, co myśli o Iraku.
- Powiem ci dwie rzeczy - odparł Lee. - Po pierwsze, nie wiem, co o tym myśleć, ale
jestem Amerykaninem i popieram mojego prezydenta; popieram to, co on robi. Po drugie, to
konflikt o charakterze globalnym, nie mogę nic zrobić w sprawie Iraku, a Saddam Hussain w
ogóle nie wie, kim jestem. Tu jednak jest wiele rzeczy, które mogę zrobić. Mogę przejść się
ulicą, minąć skrzyżowanie i sprawić, że to miejsce będzie lepsze. To mogę zrobić. Mogę mieć
wpływ na park. Mogę mieć wpływ na przystanek autobusowy. Mogę wpłynąć na ławkę w
parku, która stoi tu niedaleko, i być może przez to zmienić czyjeś życie na dzień, minutę lub
na zawsze. To mogę zrobić.
Lee wskazał na ławkę, która stała przy chodniku przed jego domem. Kupił ją i
postawił przed domem, chcąc w ten sposób zrobić coś dla okolicznych mieszkańców. Jego
sąsiadami byli przeważnie ludzie starsi, którzy chodzili do różnych sklepów po sprawunki.
Doszedł potem do wniosku, że być może ludzie ci potrzebują miejsca, gdzie mogliby usiąść i
odetchnąć. Teraz każdego dnia na ławce przed domem Lee siadają ludzie z torbami i
odpoczywajÄ….
Lee powiedział, że jego filozofia polega na dzieleniu problemów, zwracaniu się do
poszczególnych osób czy dzieci i niesieniu im pomocy.
- Jest wiele spraw, na które nie mamy wpływu - wyjaśnił Lee. - Ale możemy zająć się
tymi, które są w zasięgu ręki. Możemy zrobić coś dobrego, najlepiej, jak potrafimy.
To właśnie jest to, co chciałbym robić. Chciałbym stawiać ławki w parku. Rak to
właśnie taka moja ławka w parku. A także dzieci, które trzymam na rękach.
W zasadzie niczym nie różni się człowiek, który nie ma możliwości, aby coś zrobić,
od człowieka, który posiada takie możliwości, ale w ogóle ich nie wykorzystuje. Tak jest
właśnie w kwestii sportowców, powstrzymujących się od czynnego udziału w codziennych
sprawach. Gdybym był człowiekiem religijnym, mógłbym powiedzieć, że moja działalność
dotycząca podnoszenia świadomości społecznej na temat choroby nowotworowej to misja
dana od Boga. Jednak nim nie jestem, dlatego twierdzę, że moje zaangażowanie w tej sprawie
to po prostu moja szansa na to, aby zrobić coś dobrego, zesłana przez los.
* * *
Kiedy książka się kończy, czytelnicy zawsze zastanawiają się, co stało się pózniej.
%7łyje czy umiera, wygrywa czy przegrywa, jest szczęśliwy czy nieszczęśliwy? Kim się stanie?
Z końcem lata 2002 roku miało miejsce kilka wydarzeń. 2 września 2002 roku
oficjalnie zamknięto francuskie śledztwo w sprawie dopingu. Bili Stapleton miał rację -
zostało zamknięte bez rozgłosu. Po 21 miesiącach dochodzenia oficerowie śledczy przyznali,
że nie znaleziono żadnego dowodu obciążającego, i za pośrednictwem prokuratury wydali
skromne, a w dodatku nieuprzejme oświadczenie. Sprawa została zamknięta z powodu braku
dowodów.
Z okazji szóstej rocznicy postawienia diagnozy onkologicznej i spóznionych
trzydziestych pierwszych urodzin urządziliśmy przyjęcie w Milagro. Dzieci biegały wszędzie.
Dziewczynki pełzały po trawniku, a ja posadziłem Luke a na czterokołowiec i woziłem go
dookoła. Przygotowaliśmy barbecue, przywiezliśmy kilka kartonów piwa shiner bock, a także
dwa torty; na jednym było napisane CARPE, a na drugim DIEM.
Dziewczynki właśnie uczyły się chodzić, a Kik pomalowała im paznokcie u nóg na
różowo. Tej jesieni Luke zaczął chodzić do przedszkola. Ponieważ był wytrawnym
podróżnikiem, jeżdżącym po całym świecie, pierwsza wyprawa do przedszkola nie była dla
niego problemem. Wbiegł do klasy z impetem i od razu zyskał opinię - poznaliśmy ją podczas
pierwszej wywiadówki - żywego i chętnego do zabawy z innymi dziećmi.
- Udziela się i jest otwarty - powiedziała nauczycielka. - Został liderem klasy i
przyjazni siÄ™ ze wszystkimi. Kocha dziewczynki.
Gdy wróciłem do domu, usiedliśmy do obiadu i zaczęliśmy rozmawiać o tym, co
wydarzyło się w ciągu dnia.
- Lubisz swój obiad? - zapytałem Luke a.
- Tak, lubię mój obiad.
- Słyszałem też, że lubisz gąski.
- Tak. Gąski na obiad - odparł.
Rosnąc, Luke miał coraz więcej pytań, na które starałem się udzielać właściwych
odpowiedzi. Są jednak kwestie, których nie udało mi się rozwiązać, nawet na własny użytek,
a zatem Luke i jego siostry będą musieli sami sobie z nimi poradzić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]