[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tego było za wiele. Kiedy znalazła się tak blisko śmierci, kiedy potrzebowała
wszystkich swoich sił, by przeżyć, on znów tu był. Aurian poczuła, że wściekłość
zbiera się w niej niczym fala purpury. Przypomniała sobie odważne zachowanie
Finbarra, przypomniała sobie Forrala, podstępnie zamordowanego przez diabelskie
stwory Arcymaga. Miathan pozbawił go godnej śmierci wojownika& Nie myśląc,
oślepiona furią, otworzyła usta, by głośno go przekląć. Słona woda przypaliła jej
gardło, wdarła się do płuc. A więc zrobi wszystko, co tylko w jej mocy, by pociągnąć
go ze sobą. Wyszarpnęła się z jego uścisku, wydzierając swoją świadomość z ciała i
wycelowując wolę z powrotem w kierunku Nexis. Był tam, zgarbiony nad kryształem
jak pająk. Aurian wniknęła do kryształu i zebrawszy całą siłę swej magii Ognia,
cisnęła wiązkę energii prosto w jego oczy. Miathan wrzasnął strasznym,
rozdzierającym głosem i zakrył twarz dłońmi. Dym wydobywał się spomiędzy jego
palców, kiedy zatoczył się oślepiony.
Za słabo. Do licha z tą słabością! Gdy umierające ciało przyciągnęło ją z powrotem,
Aurian poczuła gorzki smak porażki. Wiedziała, że on wciąż żyje. Była tylko jedna
pocieszająca myśl, której mogła uczepić się resztkami świadomości, wciągana do
tonącego ciała. Oślepiła go nieodwołalnie zniszczyła jego wzrok. To za Forrala, ty
draniu, pomyślała.
A potem otoczyła ją ciemność.
6
Ród Lewiatanów
Płynęła. Co to, do licha, znaczyło? To nie mogła być śmierć nie jako ciemny,
lodowato zimny ocean! Jakieś wewnętrzne poczucie czasu powiedziało Aurian, że
minęło zaledwie kilka sekund od momentu, kiedy straciła przytomność. Właściwie,
niewiele więcej upłynęło od chwili, gdy wpadła do wody. Wtedy, ku całkowitemu
zaskoczeniu, zdała sobie sprawę, że z łatwością oddycha. Oddycha pod wodą!
Aurian zaśmiała się na głos, a z jej ust wydobył się stłumiony i zniekształcony
dzwięk. A więc legendy o tym, że Magów nie można utopić, okazały się prawdą! Jej
ciało musiało instynktownie dokonać zmiany, przystosowując płuca do pracy w
nowym środowisku. Założę się, że Miathan o tym nie wie, pomyślała triumfalnie.
Uzna, że nie żyję, a ja przysporzyłam mu wystarczających kłopotów, żeby nie
podejrzewał inaczej. Na bogów, mam nadzieję, że przechodzi teraz męczarnie.
Wtem przypomniała sobie o Anvarze i Sarze. Ich płuca nie przystosują się. Oni
utoną. Popłynęła z powrotem w kierunku wraku zatopionego statku i zanurkowała,
próbując zignorować myśl, że to już prawdopodobnie nie ma sensu. Ale przecież
obiecała Vannorowi opiekować się Sarą i z jej winy Anvar znalazł się w takiej sytuacji.
Musiała spróbować. Nie mogła jednak nic zobaczyć. Nawet jej doskonały wzrok Mag
nie był w stanie przebić mroku. Szkoda, że nie potrafi, jak wieloryby, wyczuć
kształtów w najciemniejszej głębi& Oczywiście! Zaśpiewała melodię, której dopiero
dziś się nauczyła, choć wydawało jej się, iż znała ją całe życie. Myślami przywołała
Lewiatany, błagając je o pomoc. I z ulgą usłyszała ich odpowiedz.
Zjawiły się przy niej niewiarygodnie szybko, przeczesując wodę wśród szczątków
statku, by znalezć to, czego ona szukała. Jeden z wielorybów podpłynął do niej.
Rozpoznała po układzie jego myśli, że to ojciec dziecka, które uratowała. Jego
głęboki, serdeczny głos odbijał się w jej myślach.
Mam mężczyznę. Moja towarzyszka szuka drugiej osoby. Czy możesz wdrapać się
na mój grzbiet, niewielka? Ten mężczyzna potrzebuje pomocy.
Aurian podziękowała mu i wypłynęła na powierzchnię, gdzie szeroki grzbiet
wieloryba wystawał ponad wodę. Z trudem wspięła się na niego, mając nadzieję, że
go nie zrani. Zdążyła zdziwić się ciepłem jego gładkiej skóry, gdy nagle zaczęła dusić
się i z trudem chwytać powietrze. Tonęła tonęła w powietrzu!
Tym razem Aurian nie straciła przytomności, chociaż czas potrzebny płucom do
kolejnego przystosowania się wydał jej się wiecznością. Próbowała świadomie
rejestrować zachodzące zmiany przypuszczając, że któregoś dnia ta wiedza może
okazać się przydatna. Czy zastanawiałeś się nad konsekwencjami? Słowa, które
kiedyś wypowiedziała do Finbarra, pojawiły się zadziwiająco wyrazne, podczas gdy
Mag dławiła się i charczała.
Wreszcie rozejrzała się, oszołomiona. Było jej zimno i czuła się wyczerpana, ale
ulżyło jej, że znów normalnie oddycha. Leżała na szerokim grzbiecie wieloryba,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]