[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Owszem, tylko że zupełnie nie pasuje do sukienki twojej dziewczyny. Był
przeznaczony dla kogoś innego. Ten, który miał być dla Jackie, został u mnie.
- To co mam zrobić?
- Nie wiem, albo odbierzesz go ode mnie, jeśli zdążysz, albo przywiozę go do szkoły.
Podjęcie decyzji zajęło mu tyle czasu, że Sandra zaczęła się niecierpliwić.
- Dobrze, przyjadÄ™ do ciebie, za jakÄ…Å› godzinÄ™.
- W porządku - powiedziała i odłożyła słuchawkę. Pobiegła szybko do cieplarni. Nie
miała już próbek kolorów, ale dobrze pamiętała odcień sukienki Jackie. Kremowa Miltonia
spectablis, którą wybrała, była piękna. Dopiero kiedy umieściła ją w przypince, których
Roseanne na szczęście kupiła więcej, niż potrzebowały, i wróciła do domu, poczuła, że
wreszcie jest gotowa cieszyć się balem.
22
Sandrze serce zabiło mocniej, kiedy Tom rozpakowywał bukiecik. Zastanawiała się
przez chwilę, jak się zachowa, jeśli kwiaty okażą się czerwone, albo - o zgrozo! -
kanarkowożółte, nie musiała się o tym na szczęście przekonywać, ponieważ chłopak wyjął tę
samą orchideę, o której pomyślała w sklepie, gdy kupowała sukienkę.
- Nie wierzę - szepnęła, kiedy przypinał jej kwiat. -W co?
Wcale się nie zdziwił, gdy mu wyjaśniła, co ją tak zaskoczyło.
- Mamy podobne gusty. - Cofnął się kilka kroków.
- Wyglądasz prześlicznie.
To samo usłyszała przed kwadransem od Christophera, kiedy przyjechał po bukiecik
dla Jackie, tylko że słowa tamtego zaledwie połechtały jej dziewczęcą próżność. Potraktowała
je jak banalny komplement.
W ustach Toma brzmiały zupełnie inaczej i sprawiły jej prawdziwą przyjemność.
W drodze na bal niewiele się odzywała.
- O czym tak rozmyślasz? - zagadnął ją Tom.
- O tym, że życie jest pełne niespodzianek - odparła i uśmiechnęła się.
Kiedy zajechali na szkolny parking, nie od razu zgasił silnik.
- Nie wysiadamy? - zapytała.
- Zaczekaj chwilkę - poprosił i ujął jej dłoń. - Skoro już mowa o niespodziankach, to
muszę ci się do czegoś przyznać.
Ma dziewczynę - to pierwsze, co przyszło jej do głowy. Z bijącym sercem czekała na
jego wyznanie.
- Ta kwiaciarnia na Trzynastej, ta, do której kiedyś dostarczałaś kwiaty...
- Orchidea - podpowiedziała mu.
- Właśnie. Ona należy do mojej rodziny. Mamy dosyć dużą uprawę orchidei i ojciec
kupił kilka kwiaciarni w różnych miastach, żeby sprzedawać w nich kwiaty z naszych
cieplarni.
Sandra nie mogła uwierzyć własnym uszom. Bardziej jednak niż treść tego, co
usłyszała, zaskoczył ją fakt, że Tom mówił o tym takim tonem, jakby się wstydził.
-Pan Bridges... - powiedziała cicho. - Nie skojarzyłam zbieżności nazwisk.
Odsunęła się nieco na siedzeniu i popatrzyła na chłopaka.
- Ale dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?
- Nie wiem, może się bałem, że mnie skreślisz, kiedy się o tym dowiesz?
- Skreślisz?! Dlaczego miałabym cię skreślić?
- No bo w końcu przez moją rodzinę straciłaś dochody.
-Wcale do tego tak nie podchodzÄ™.
- Ale fakty pozostają faktami. Słuchaj, Sandro, rozmawiałem wczoraj z ojcem... On
sobie ciebie przypomina. Lucy, moja siostra, też. Opowiedziałem mu o twoich orchideach i
on uważa, że...
- Tom, musimy teraz o tym rozmawiać? Nie chcę dzisiaj myśleć o interesach. To jest
mój bal maturalny - przypomniała mu.
- Wiem, przepraszam.
- Chodz - powiedziała, uśmiechając się do niego. Znów ją zatrzymał.
- Jest jeszcze coś, co chciałem ci powiedzieć.
Teraz już na pewno powie mi, że ma dziewczynę, pomyślała przerażona.
-Ta Restrepia, którą chciałem od ciebie kupić... Tak naprawdę to nie zależało mi na
niej, tylko na tym, żeby się z tobą spotkać.
- Właśnie! Przyjechałeś po nią, a potem w ogóle o niej zapomniałeś.
-Przyjechałem nie po nią, tylko żeby cię zobaczyć.
Zrobiło jej się ciepło koło serca. Była tak wzruszona, że obawiała się, czy za chwilę po
policzkach nie popłyną jej łzy. %7łeby to ukryć, zażartowała:
- Jest jeszcze coś, co musisz mi powiedzieć? Pokręcił głową.
- Chociaż nie. Jest jednak coś takiego... - Przerwał i zrobił taką minę, jakby miał się za
chwilę przyznać do popełnienia jakiejś strasznej zbrodni. - Nie lubię Seinfelda.
W Stanach Zjednoczonych nieprzepadanie za tym popularnym komikiem może być
uważane za zbrodnię, ale Sandra również go nie lubiła.
- Ja też - powiedziała z udawanym poczuciem winy w głosie.
Nie wiedziała, czy ich historia skończy się tak jak historia Toby'ego i Shannony. Skąd
miała to wiedzieć? Ale zapragnęła, żeby tak się stało, i kiedy parę minut pózniej, trzymając
się za ręce, wchodzili do sali, w której odbywał się bal, czuła, że ma przy sobie chłopaka,
któremu może zaufać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl