[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zakrwawione ostrze skierował w stronę innego.
- Chcecie mnie dostać żywego, więc musicie za to zapłacić!
%7łołnierze zbliżali się, wszyscy uzbrojeni w noże. Rourke ciął bagnetem niemal na
oślep. Wielu napastników padło, ale wciąż pojawiali się nowi. W pewnym momencie bagnet
Rourke'a utkwił w piersi jakiegoś żołnierza i me dał już się wyjąć - sięgnął wtedy po nóż.
Wrogowie rozstępowali się pod jego ciosami. Zagłębił nóż w czyimś brzuchu i próbował go
wyciągnać. Nagle poczuł uderzenie w ramię kolba karabinu. Pomimo przejmującego bólu
rzucił się na najbliższego mężczyznę, złapał go lewą ręką za gardło, a prawą - w tej chwili
mniej sprawną - zmiażdżył mu tchawicę. Ktoś chwycił go za kolana, Rourke stracił równowagę
i upadł na plecy. Mocnym kopniakiem uwolnił się od Rosjanina, niestety, rzucili się na niego
inni, przygniatając do ziemi. Leżąc, Rourke wciąż bronił się i zadawał ciosy. Walczył,
szamocząc się z kimś, gdy nagle usłyszał głos:
- Nie mogę cię zabić. Ale tym gorzej dla ciebie - twarz potężnego mężczyzny była pełna
wściekłości. Mówił złą, lecz zrozumiałą angielszczyzną.
Rosjanin ruszył na niego. Rourke, uwolniwszy się z uścisku innego żołnierza, zerwał
się i znienacka kopnął atakującego w krocze, a gdy ten zgiął się, kolanem uderzył go w szczękę.
Ktoś z tyłu rzucił się na niego, ale Rourke strącił go z siebie natychmiast.
Wysoki Rosjanin wyglądał, jakby miał dosyć. Twarz mu krwawiła i zataczał się, jakby
był pijany.
%7łołnierze znowu otoczyli szczelnie Rourke a. Poprzez nich dojrzał jednak Fulsoma,
którego ramię wyglądało jak krwawa miazga. %7łył. Obok niego stał mężczyzna w mundurze
oficera i trzymał pistolet w ręku. Lufa przystawiona była do skroni Fulsoma.
- Rourke, poddaj się, bo go zastrzelę. Rozumiesz? Rourke spojrzał na mężczyznę. Od
razu zorientował się, że tamten był zdecydowany to zrobić.
- Punkt dla ciebie - powiedział. Potrząsnął obolałą głową i przetarł ręką czoło.
ROZDZIAA XXXV
- Nie musiałeś tego robić, Rourke.
- No cóż. A gdybym ci powiedział, że posiadacz sklepu z artykułami żelaznymi
uratował mi kiedyś życie?
Fulsom uśmiechnął się z trudem. Rourke klepnął go w plecy, potem spojrzał przez
dziurę w plandece, by zorientować się, dokąd ich wiozą. Jechali przez las. Rourke odgadywał
powód ostatnich wydarzeń, ale nie dostrzegł w tym wszystkim logiki. Gdyby planowali
masową egzekucję, dlaczego wpuścili do kanału nieszkodliwy gaz, który zaledwie wykurzył
mężczyzn na zewnątrz. Dlaczego tak łagodnie potraktowali pilnujących łodzi przy kanale
burzowym? Dlaczego tak troskliwie bandażowali ramię i przykładali antyseptyczny tampon do
twarzy Rourke a? Dlaczego?
Ciężarówka zatrzymała się i po chwili pojawiła się nad klapą platformy twarz
Korcińskiego. Uśmiechnął się i przedstawił Rourke'owi.
- Proszę bardzo, panie Rourke, proszę wysiadać. Nic się nikomu nie stanie. Tylko
proszę - żadnej bijatyki.
Rourke wzruszył ramionami. Przeszedł obok Fulsoma i wyskoczył z ciężarówki. Idąc
obok Korcińskiego rzekł:
- Twój angielski jest całkiem dobry. Korciński zasalutował mówiąc:
- Dziękuję. Wiem, że jesteś pisarzem. Doceniam taki komplement. Masz również
wykształcenie medyczne, prawda?
- Ostatnio nie leczyłem, lecz raczej uszkadzałem ciała.
Korciński roześmiał się, wyciągnął rękę i skinął na młodego żołnierza, który niósł broń
Rourke'a.
- Iwan, podejdz tu.
- Co, do diabła? - mruknął Rourke.
- Proszę bardzo. Broń została załadowana, sprawdzona, dla pewności. Rozumiem, że
może być potrzebna...
- %7łartujesz - rzekł Rourke.
- Nie, po prostu dbam o twoje interesy. Karabin nie został uszkodzony. Amerykańska
broń zawsze wydawała mi się mocna i niezawodna. Wez ją, proszę.
Rourke wziął dwa pistolety Detonics, schował je, potem colta Government. Sprawdził -
był nabity. Patrzył na Korcińskiego i na swoją odzyskaną broń. Bagnet i nóż schował do
futerału.
- Pozwoliliśmy sobie naładować magazynki, nie mieliśmy jednak odpowiedniej
amunicji do amerykańskiego pistoletu.
Rourke wziął CAR-15, obejrzał go - był sprawny, z nietkniętym teleskopem.
- Znalezliśmy twój motocykl niedaleko kina dla zmotoryzowanych. Przypuszczaliśmy,
że to twój. Czeka na ciebie.
- Skąd wiedzieliście o akcji?
- Bardzo proste. Zagroziliśmy Fulsomowi. Musiał nam powiedzieć. Czuł się
zobowiÄ…zany. Mamy wszystkich twoich ludzi.
- Do diabła - rzekł Rourke - oni nie są moimi ludzmi.
- Kimkolwiek są, jeśli będą z nami współdziałać, zostaną zwolnieni. Jeśli nie - będą
rozstrzelani. Ale jeśli zostaną puszczeni wolno, nie zwrócimy im broni, tak jak tobie. Chodz,
jest tutaj kobieta, którą na pewno chciałbyś poznać.
Rourke poszedł za sowieckim pułkownikiem wąską ścieżką w głąb lasu. Wciąż nie
wiedział, co tamten planował. Na małej polanie czekał służbowy samochód. W jego
reflektorach wirowały roje nocnych muszek. Na krawędzi światła stała młoda kobieta w
rosyjskim mundurze.
Podeszli do niej.
- Ta młoda kobieta ma osobisty interes do ciebie, Rourke.
- Co mnie powstrzyma przed zastrzeleniem was obojga? - powiedział Rourke, stojąc tuż
za Korcińskim.
- Nie jesteś mordercą. A gdybyś zrobił taką nieprzemyślaną rzecz, albo spróbował
wziąć jedno z nas jako zakładnika, wszyscy twoi ludzie zostaliby rozstrzelani.
- Nie jestem mordercÄ…, ale ty - tak.
- Patrząc z twojego punktu widzenia - owszem - rzekł Korciński odchodząc.
Rourke spojrzał na kobietę. Była wysoka i młoda.
- Kto to...?
- Jestem osobistą sekretarką generała Ishmaela Warakowa. Prosił, żebym oddała panu
ten list. Zwróci mi go pan po przeczytaniu.
Rourke wziął kopertę, złamał pieczęć z czerwonego wosku i rozwinął kartkę. Zaczął
czytać Rourke. Zrobiłeś na mnie wrażenie człowieka kompetentnego i odważnego. Treść tego
listu ma pozostać poufna. Czy mogę mieć na to twoje słowo? Oto, co chcę zaproponować: Moja
bratanica Natalia, żona Władimira Karamazowa, lubi cię i wiem, że chociaż nic nie zaszło
między wami, jesteście sobie bliscy jak przyjaciele. Mąż ostatnio okrutnie ją pobił, omal nie
zabił. Ona jednak jest wierną żoną i pomimo tego co zaszło, chce do niego wrócić. Mam
powody, by przypuszczać, że Karamazow tym razem na pewno ją zabije. On jest szalony. Z
powodów politycznych nie mogę sam go zabić, co - proszę mi wierzyć - zrobiłbym z radością.
Chcę więc, żebyś ty to dla mnie zrobił w sposób, jaki uznasz za najlepszy. Załączam
projektowaną na jutro trasę podróży Karamazowa. Jeśli wykonasz to, o co cię proszę, wszyscy
twoi towarzysze będą zwolnieni, a ty będziesz mógł to uznać za swoją zasługę. I, co ważne,
zapewnione będzie bezpieczeństwo Natalii. Proszę o to, jak człowiek honoru innego człowieka
honoru, pomimo naszych różnic politycznych. Karamazow to zwierzę i dla dobra wszystkich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]