[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadzorcę. Poza tym trzeba wziąć pod uwagę trudności językowe.
57
RS
- Nie chcę mieszkać w Meksyku, prawie nie mówię po hiszpańsku, a
dojazdy są okropne. Jak długo trwałby  pewien czas"?
- Jakieś trzy lata. Inna opcja to założenie warsztatu Harlingen i
zatrudnienie kogoś stąd. Rosa mogłaby nam pomóc. Zdaje się, że jej
siostra jest krawcowÄ….
- To brzmi o wiele lepiej. Nie widziałeś się z rodzicami od trzech lat?
- Tak.
Chciała coś powiedzieć, ale gdy zobaczyła jego minę, porzuciła ten
pomysł. Przez resztę drogi na lotnisko rozmawiali o personelu.
Czy to tylko złudzenie, czy Smith był naprawdę podekscytowany
zakładaniem nowej firmy? Wydało jej się to absurdalne. W końcu był
prezesem wielkiej firmy. Dlaczego miałby się przejmować jej drobnym
interesem?
Może zaangażował się tak ze względu na Toma. Uważał to za rodzaj
rodzinnego obowiązku. A może lubił nowe wyzwania. W każdym razie
była mu niezmiernie wdzięczna.
- Jeszcze ci nie podziękowałam za wszystko, co dla mnie zrobiłeś -
powiedziała, gdy wsiedli do samolotu.
- Nigdy nawet nie ośmielałam się marzyć o tym, co zdarzyło się
dzisiaj. Nie byłoby to możliwe bez ciebie. Dziękuję.
- Nie ma za co - odpowiedział, obniżając oparcie swojego fotela.
Jessika zauważyła na jednym z siedzeń sklepową torbę.
- Kupiłeś coś ciekawego?
- Upominek. - WyjÄ…Å‚ z torby pakunek w srebrnym papierze
przewiązanym błękitną wstążką i podał go jej.
- To dla ciebie wraz z gratulacjami.
58
RS
- A gdyby mi się nie udało?
- Byłaby to nagroda pocieszenia.
Przez chwilę przyglądała się pakunkowi. Nie mogła sobie
przypomnieć, kiedy po raz ostatni dostała prezent bez okazji. Była
naprawdÄ™ wzruszona.
- Nie rozpakujesz?
Z uśmiechem rozwinęła papier i znalazła w środku butelkę swoich
ulubionych perfum. OgromnÄ… butelkÄ™.
Nie mogła się powstrzymać. Znowu rzuciła mu się na szyję.
59
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Zbyt niespokojna, by czytać lub oglądać telewizję, i zbyt podniecona,
by usnąć, Jessika wyszła z pokoju prosto w księżycową noc. Powietrze
przepełniał zapach kwitnących pomarańczy.
- Piękna noc, prawda?
Na dzwięk głosu Smitha aż podskoczyła.
- Przepraszam - powiedział, wyłaniając się z cienia. - Nie chciałem
cię przestraszyć. Szedłem właśnie do siłowni i zatrzymałem się na chwilę,
by nacieszyć się zapachem kwiatów.
Miał na sobie szorty, adidasy i koszulkę tak krótką, że odsłaniała
pępek. Dlaczego ta część jego ciała tak ją fascynowała? Nie była w stanie
na to odpowiedzieć, ale pępek Smitha w jej myślach urósł do roli strefy
erogennej. Pragnęła go dotknąć, poznać językiem jego wnętrze... Na
miłość boską, Jessika, przestań!
- Ten zapach jest niezwykły. I wydaje się, że dzisiejszej nocy jest
silniejszy niż zwykle.
- Prawda? To chyba ma coś wspólnego z poziomem wilgotności
powietrza. Masz ochotÄ™ na spacer?
- Nie chcę odciągać cię od ćwiczeń.
- Nie spieszy mi się. Chodz. - Otoczył jej talię ramieniem.
Przeszli przez trawnik w stronę plantacji, która zaczynała się jakieś
sto metrów za domem. Pomiędzy drzewami aromat kwiatów stał się
jeszcze silniejszy, a ich białe płatki wydawały się błyszczeć w blasku
księżyca.
60
RS
Nagle Jessika stanęła jak wryta. Nie była pewna, czy to zmysłowość
całej ceny, czy też lekkie jak piórko dotknięcie przez Smitha jej policzka
tak ją podnieciło. Nie była w stanie mówić. Nie była w stanie się poruszyć.
Ich oczy się spotkały. Smith opuścił nieco głowę. Ona uniosła twarz
ku niemu.
Miała wrażenie, że czas się zatrzymał, póki ich usta się nie spotkały.
Pierwsze zetknięcie się warg wywołało eksplozję. Smith przyciągnął
Jessikę do siebie i wsunął język do jej ust. Jęknęła i przytuliła się do niego,
wkładając rękę pod jego koszulkę i pieszcząc jego szerokie plecy.
%7łałowała, że nie może użyć lewej ręki, by dotknąć ciepłego,
twardego torsu.
Smith ujął w ręce jej pośladki. Ich usta spotkały się znowu, po czym
jego wargi zsunęły się ku jej szyi. Jedna z dłoni trafiła na jej pierś.
Westchnęła z rozkoszy. Pragnęła jedynie, żeby to trwało dalej. Chciała
zdjąć z siebie ubranie, zerwać je ze Smitha i poczuć, jak się w nią za-
głębia.
- Boże! - wykrzyknęła, tracąc kontrolę nad sobą, i złapała go za
pasek.
Smith zesztywniał. Jego dłoń powoli ześliznęła się z jej piersi, po
czym odsunÄ…Å‚ siÄ™.
- Przepraszam, Jessiko. Bardzo mi przykro. Nie chciałem, żeby do
tego doszło. Nie skrzywdziłem cię?
- Skrzywdziłeś? Oczywiście, że nie. Dlaczego...
- Do diabła. Teraz naprawdę namieszałem. Możesz zapomnieć o tym
incydencie?
61
RS
Te słowa podziałały na nią jak kubeł zimnej wody. Po raz kolejny
poczuła się jak idiotka.
- Oczywiście. Już zapomniałam.
Z podniesioną głową odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę
domu, starając się nie wybuchnąć płaczem od razu.
Magia nocy gdzieś zniknęła. Zapach kwiatów pomarańczy wydał jej
się teraz mdły i cieszyła się, że może go zostawić za drzwiami pokoju. Nie
udało jej się jednak pozostawić na zewnątrz śladów ust Smitha na jej ciele.
Zadrżała na ich wspomnienie.
Co się właściwie stało? Powinna go była zapytać, ale czuła się zbyt
upokorzona jego reakcją, by się odważyć.
Odtwarzała całą scenę w pamięci nieskończoną ilość razy i mimo to
nie mogła zrozumieć, co zrobiła nie tak. Może po prostu go rozczarowała.
Cóż, jakoś przeżyje. Miała nadzieję, że mogą po prostu pozostać
przyjaciółmi. Tak, to byłoby najlepsze.
Kiedy wyszła z łazienki, znalazła na poduszce obsypaną kwiatami
gałązkę drzewa pomarańczowego.
Teraz naprawdę poczuła, że nic nie rozumie.
Smith zaklął. Co w niego wstąpiło, by tak ją napastować? Myślał, że
jest w stanie lepiej nad sobą panować.
O mało nie posiadł jej na trawie pod drzewami. Ale wiedział, że to
nie na niego tak reagowała. Pragnęła jego brata blizniaka. Za każdym
razem, kiedy patrzyła na niego, widziała Toma.
Nie chciał być tylko substytutem zmarłego.
Aby uciec jakoś od rosnącego pożądania, zaczął spędzać więcej
czasu w biurze, ale nie miał wiele do roboty. Na farmie też wszystko szło
62
RS
zwykłym trybem. Praca nie stanowiła już dla niego wyzwania, a poza tym
stracił oparcie w rodzime. Jego związek ze Stephanie Bridges rozpadł się
ponad rok temu z powodu coraz mniejszego zaangażowania obu stron i od
tego czasu nie miał ochoty na spotkania z żadną kobietą.
Od dłuższego czasu czuł, że brakuje mu celu w życiu, póki nie
pojawiła się w nim Jessika O'Connor. Dała mu brata i biologiczną matkę.
Dała mu nową tożsamość i przywróciła poczucie sensu życia.
Nie wyobrażał już sobie życia bez niej. Z przyjemnością wracał teraz
do domu, który nie był już pusty. Pomaganie jej w rozkręcaniu interesu
przywróciło mu zapał do pracy. Czuł, że przy niej nabiera nowych sił, czuł
się... podniecony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl