[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy skręcali w Southwest Morrison, Mickey wziął radiotelefon i zaczął do niego mówić:
Harris nie może się tym zająć? Jestem naprawdę zajęty. Przerwał, zmarszczył czoło, po
czym spytał: Nazwiska? Przez chwilę słuchał. Nigdy ich nie słyszałem. Kiwnął
głową i powiedział: Dobrze, dobrze. Zaraz będę.
Jakieś problemy? zapytała Holly.
Tak, będę cię musiał zostawić. W Chinatown, w sklepie spożywczym Deh Ta Hsiunga
była strzelanina. Jedna ofiara śmiertelna, ktoś poważnie ranny. Jack Harris twierdzi, że to moi
przyjaciele. Znów zmarszczył czoło, ale po chwili pokręcił głową. Jakiś Gerald Butler i
Kevin McKenna& nigdy nie słyszałem ani o jednym, ani o drugim.
Pojechać z tobą?
Jeśli chcesz, proszę bardzo. Nie powinno to zająć zbyt wiele czasu.
PojadÄ™.
Kiedy dotarli do Chinatown, okazało się, że policja otoczyła cały kwartał bloków, a w poprzek
ulicy stoi siedem radiowozów z włączonymi kogutami, dwie karetki i wóz transmisyjny jakiejś
stacji telewizyjnej. Mickey przeprowadził Holly przez zapory i poszli pod sklep. Jego front
pomalowano czerwienią i złotem, a prawie całą szybę wystawową zaklejono chińskimi
plakatami, pocztówkami, wiszącymi laleczkami i innymi dekoracjami.
W środku, zaraz za wejściem, po prawej stronie stała szklana lada, a przez środek biegło
długie przejście, zastawione regałami z butelkami ryżowego wina, puszkami wędzonych ostryg i
pudełeczkami chińskich przypraw. Wszędzie porozstawiano reflektory i wnętrze sklepu
wyglądało jak filmowa sceneria. Wstawka: chiński sklep spożywczy w nocy.
Przed ladą stało siedmiu albo ośmiu ludzi policjantów i ratowników. Rozmawiali obojętnie,
jak ludzie przyzwyczajeni do oglądania ludzkich tragedii. Na podłodze z desek leżało ciało
grubasa, który chyba jeszcze nie dobiegł trzydziestki, ubrane w spłowiałe dżinsy i białą koszulę
w czerwone kropki ale nie był to deseń materiału. Blady, owłosiony brzuch zabitego wylewał
siÄ™ nad paskiem.
Ze sklepu wyszedł krępy siwy mężczyzna w pomiętym płóciennym garniturze.
Mickey& cześć. Dzięki, że wpadłeś. Zlustrował Holly od stóp do głów. Nie
chciałem ci popsuć wieczoru.
To jest Holly Summers, nasza specjalistka od czytania z ruchu warg.
O! Słyszałem o niej. Głucha dama. Korzystałeś z jej usług w sprawie fabryki puszek
Steelhead, prawda? To był klasyczny numer. Klasyczny. Nie mam pojęcia, jak tego dokonała.
Jack, może Holly jest głucha, ale rozumie, co mówisz, i uwierz mi albo nie umie także
mówić.
O! Przepraszam. Powiedz jej, ze przepraszam.
Mickey wskazał na Holly. Jack Harris spojrzał na nią z zażenowaniem i wymamrotał:
Przepraszam&
No więc, co tu się dzieje? Co to za kolesie, którzy mają być moimi przyjaciółmi?
Nie wyszedł im napad. Do sklepu weszło trzech napastników, jeden stanął przy drzwiach,
by nikogo nie wpuścić do środka, a pozostała dwójka poszła do pana Deh Ta i kazała mu
otworzyć kasę.
Byli uzbrojeni?
Pan Deh Ta twierdzi, że jeden trzymał w ręku czarny przedmiot, który wyglądał na pistolet
samopowtarzalny. Powiedział, że bał się o życie, wyjął więc spod lady strzelbę gładkolufową i
strzelił chłopakowi z bliskiej odległości w pierś. Drugi zaczął uciekać, ale pan Deh Ta strzelił
mu w plecy. Ten drugi miał szczęście, bo pan Deh Ta kiepsko strzela, więc tylko oderwało mu
ramiÄ™.
No to rzeczywiście miał szczęście mruknął Mickey i popatrzył na Holly. Znalezliście
pistolet?
Jack Harris uniósł rękę. Z jego palca wskazującego zwisała mała, składana parasolka.
Można tym niezle zranić mruknął Mickey i rozejrzał się. Skąd pomysł, ze to moi
przyjaciele? zapytał Harrisa. Jak się nazywali?
Gerald Butler to ten, który nie żyje. Kevin McKenna to ten bez ręki. To on twierdził, że cię
znajÄ….
Mickey odwrócił się do Holly.
Zaczekaj tu chwilÄ™, dobrze?
Wszedł do sklepu i przeszedł przez grupkę policjantów i ratowników. Kucnął przy ciele
zabitego rabusia. Po chwili wstał i wyszedł na zewnątrz.
Sierpniowy Księżyc powiedział i zakaszlał.
SÅ‚ucham& ?
Gerald Butler był członkiem chińskiej trupy kabaretowej transwestytów o nazwie Trzy
Konkubiny. Jego sceniczne nazwisko to Sierpniowy Księżyc. Kevin McKenna to Kwiat Lotosu, a
trzecim był najprawdopodobniej Bruce.
Jack Harris wyjÄ…Å‚ notebook.
Wiesz co? Im dłużej żyję i im więcej widzę, tym trudniej mi uwierzyć w to, co się wokół
dzieje.
Tych trzech nie skrzywdziłoby nawet muchy. Mieli trochę pecha ze zleceniami, to
wszystko. Ten& pan Deh Ta jest tu gdzieÅ›?
Oczywiście. W tamtym radiowozie.
Mógłbym z nim chwilę porozmawiać?
Zapraszam.
Mickey uniósł w górę lewą rękę i postukał w szkiełko zegarka, aby dać znak Holly, że to nie
potrwa długo.
Podszedł do radiowozu i usiadł z tyłu, obok pana Deh Ta. Odbijające się od szyby refleksy
światła sprawiały, że Holly niewiele widziała, ale pan Deh Ta wyglądał na mniej więcej
pięćdziesiąt lat, był chudy i miał potargane, sterczące do góry włosy.
Naprawdę jest pani głucha?! wrzasnął nagle Jack Harris. Jak& ee& nie chciałem
pani obrazić! Po jego minie wyraznie było widać, jaki jest z siebie zadowolony, że z nią
rozmawia. Jakby zebrał się na odwagę i zaczął rozmawiać z kimś na wózku inwalidzkim.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]