[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że ich siły nie są niewyczerpane&
W tapczanie są jeszcze zimowe rzeczy powiedziała Okrętka tonem, który nie
wyrażał nic.
Tereska spojrzała w okno. Nie odezwała się ani słowem. Powoli przeszła kilka kroków i
usiadła na jednej z zapakowanych walizek.
Hej, słuchajcie, pudło pełne, a tych książek wcale nie ubywa!
wrzasnął Januszek z pokoju. Co mam robić? Odpowiedziało mu milczenie. Januszek
odczekał chwile.
Hej, tu więcej nie wejdzie! powtórzył gromko i niecierpliwie.
Co mam robić?!
Odpowiedzi nadal nie było. Januszek zaciekawił się sytuacją w kuchni, zostawił książki i
wyjrzał z pokoju.
Hej, słuchajcie& ! zaczął i urwał.
Tereska i Okrętka siedziały na potwornie wypchanych walizach i patrzyły gdzieś w
przestrzeń zagadkowym wzrokiem. Na jego pojawienie się nie zareagowały wcale. Januszek
poczuł niepokój.
Hej, słuchajcie& Nie siedzcie tak, jak rany& Czyście już obie umarły? Mówię do was!
Ruszcie się, rany kota, mam to sam wszystko wykończyć& ?!
Na razie to wszystko wykończyło nas& powiedziała głucho Okrętka.
Tereska oderwała wzrok od przestrzeni i westchnęła głęboko.
Nie załamujmy się rzekła posępnie. Owszem, przyznaję, nie wygląda to różowo,
ale na litość boską, tylko się nie załamujmy. Mówiłeś coś?
Mówiłem, że w to pudło więcej nie wejdzie, a książek wcale nie ubywa. Co mam robić?
Tereska podniosła się z walizki i wolnym krokiem podeszła do progu pokoju.
Jedną szczególną cechę przeprowadzki poznałam już dokładnie rzekła w zadumie.
Zadziwiająca rzecz, że się pakuje i pakuje, i absolutnie niczego nie ubywa&
Owszem, opakowań! wtrąciła z goryczą Okrętka.
Nie kraczcie! zaprotestował z energią Januszek. Widzę, że już macie puste półki.
Co prawda wszystko z tych półek, zdaje się, leży tam pod ścianą, ale zawsze różnica jest.
Powiedzcie wreszcie, co mam robić z książkami!
Wyrzucić& mruknęła Okrętka.
Poważnie? zainteresował się Januszek.
Poważnie& Nie, nie wygłupiaj się! Zostaw! O Boże, nie wiem, co masz robić&
Jeżeli w pierwszej fazie tak wyglądamy, to jak będziemy wyglądały w ostatniej?
zastanowiła się Tereska, wciąż posępnie zamyślona. To pudło trzeba okręcić sznurkiem,
bo się rozleci. Rzeczywiście, książki nie weszły& Słuchaj, nie ma jakiegoś pudła u sąsiadów?
Oni chyba też mają książki&
Zwariować można&
No dobra, skoro nie chcecie wyrzucać, to może do tego potwora? zaproponował
Januszek, wskazując drugie pudło, zajmujące bez mała pół kuchni. Tu dużo wejdzie.
Tereska oceniła pudło.
Owszem. Możliwe, że nawet wszystkie&
A garnki? zaprotestowała Okrętka. To wielkie miało być na garnki! Nasadzimy je
sobie na głowę, czy co?
O garnkach pomyślimy pózniej. Nie myślmy o wszystkim razem, bo dostaniemy
obłędu. Dobrze, pchaj książki do potwora. Okrętka, rusz się, wywalamy resztę z szafy,
trudno, musimy spojrzeć prawdzie w oczy&
Zygmunt wrócił do domu śmiertelnie wściekły. Po drodze zdziwił się nieco widokiem
ekipy rozbiórkowej, wciąż pracującej z zapałem. Pomyślał, że chyba robią na akord, bo
przecież ich godziny pracy już się skończyły. O sytuacji w mieszkaniu nie myślał wcale i
wnętrze, do którego wszedł, zaskoczyło go niebotycznie, w najmniejszym stopniu nie
poprawiając humoru. Tereska i Okrętka były właśnie w stanie kolejnego przypływu energii, a
kuchnia w stanie całkowitej ruiny.
Okrętka, widząc brata, porzuciła ugniatanie kolanami poduszki.
Masz samochód? wykrzyknęła zarazem z nadzieją i niepokojem.
Uważaj, nie rozkopuj tej kupy! krzyknęła równocześnie
Tereska. To do wyrzucenia!
Zygmunt na samym wstępie potknął się i zaplątał w olbrzymią górę jakichś skłębionych
łachów. Spojrzał pod nogi i skojarzył widok ze słowami Tereski.
Moje spodnie! wrzasnął, wyrywając z kupy jeden z łachmanów. Czyście
zwariowały?! Moje spodnie do wyrzucenia& ?!!!
Jakie spodnie, stara szmata, a nie spodnie! zdenerwowała się Okrętka. W ogóle
nie ma w co pakować, stare szmaty trzeba wyrzucać od razu!
Idiotka! To sÄ… moje najlepsze spodnie! Mowy nie ma, wyrzucaj sobie swoje Å‚achy!
Okrętce opadły ręce. Zygmunt czule oglądał i zwijał wyrwany ze stosu łachman,
mamrocząc pod nosem inwektywy. Okrętka nagle wydarła mu to z rąk i zaprezentowała
Teresce.
Zgłupiał chyba, najstarsze spodnie, zobacz, ma dziurę na tyłku i zeszył ją żółtą
włóczką! I całe w jakichś smarach! Nie dopierze się do końca świata& !
A czy ja ci każę to dopierać?! rozzłościł się Zygmunt, wyrywając z kolei łach
siostrze. Czy ja mówię, że w tych spodniach pójdę do ślubu?! To są moje najlepsze
robocze spodnie!
Jeszcze parę razy szarpniecie i będzie z głowy zauważyła sucho Tereska. On te
spodnie po prostu kocha, zostaw mu, niech ma. Niech siÄ™ w nie ubierze. Zygmunt, co z
samochodem? Załatwiłeś coś?
Kretynki, najlepsze rzeczy wyrzucają mamrotał gniewnie Zygmunt. A ty też
jesteÅ› dobry! wrzasnÄ…Å‚ nagle do wyglÄ…dajÄ…cego z pokoju Januszka. Widzisz, co robiÄ… i
słowa nie mówisz!
Januszek szybko cofnął się z powrotem za próg.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]