[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyzwoitymi istotami, to większość była zaniedbana i wyglądała zle.
Hannah szybko poszÅ‚a na ulicÄ™ Karl Johan, bo tam siÄ™ umówili. WidziaÅ‚a Bjørna już z
daleka, stal i przytupywał dla rozgrzewki.
- Jak miło cię widzieć! Już się bałem, że cię nie puszczą.
- Chyba się nie spózniłam? Umówiliśmy się...
- Wszystko w porządku. Tylko ja zawsze wymyślam przeszkody, kiedy na coś się bardzo
cieszÄ™.
Hannah uśmiechnęła się nieśmiało do chłopca, którego już trochę zdążyła poznać. Czuła się
przy nim swobodnie, śmiała się często, a to wiele znaczy. Powagi i surowych min miała dość w
domu paÅ„stwa Løw.
- Pani Løw bardzo siÄ™ dopytywaÅ‚a, dokÄ…d idÄ™, nie bardzo chciaÅ‚a wypuÅ›cić mnie z domu
samą. Ale ja powtarzałam, że mam się spotkać z przyjaciółkami.
- Jest ci zimno, czy może miaÅ‚abyÅ› ochotÄ™ trochÄ™ siÄ™ przespacerować? - Bjørn pomyÅ›laÅ‚, że
pewnie rodzice Hannah uprosili paniÄ… Løw, by siÄ™ niÄ… opiekowaÅ‚a.
- Mnie jest ciepło, ale z tobą chyba gorzej.
- Nic groznego. Powłóczymy się trochę, to znaczy pospacerujemy - poprawił się. -
Pójdziemy w stronę Klinkeberg. Byłaś kiedyś na tańcach w Klinkeberg?
Hannah nie miała pojęcia, co to za miejsce, potrząsnęła głową.
- Tam jest zawsze wielki ruch, zapewniam cię. Można tańczyć dowoli, a jedzenie i picie też
jest za przystępną cenę. To miłe miejsce dla nas, zwykłych ludzi.
Bjørn lekko szturchnÄ…Å‚ Hannah w bok i rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.
- Któregoś dnia zaproszę cię na Klinkeberg. Tam można robić różne rzeczy - mówił z
przejęciem. - Jest teatr, sala taneczna, a nawet karuzela.
- CzÄ™sto tam bywasz? - Hannah miaÅ‚a wrażenie, że Bjørn opowiada tak, jakby znaÅ‚ w tym
Klinkeberg każdy kąt.
- Nie, coś ty, byłem kilka razy. Ale zawsze jest bardzo miło.
Wkrótce usłyszeli muzykę i hałasy, pojawili się też pierwsi pijacy. Jeden szedł, zataczając
się, z fajką w zębach, wymachiwał rękami dla zachowania równowagi. Byłoby z nim kiepsko,
gdyby przewrócił się i nie mógł wstać na tym mrozie.
- No wÅ‚aÅ›nie, niektórzy przestajÄ… czasem nad sobÄ… panować - bÄ…knÄ…Å‚ Bjørn. - Czy na
maskaradzie u paÅ„stwa Løw też tacy byli?
- No nie, większość gości o własnych siłach wsiadła do powozów. - Hannah nie chciała iść
tak blisko pijanego towarzystwa, przypominaÅ‚a sobie Åsmunda. To jedyny pijak, jakiego
dotychczas znała.
- Oj, jak widzisz, tu dzisiaj prawdziwa zabawa! -Bjørn wziÄ…Å‚ Hannah pod rÄ™kÄ™ i staraÅ‚ siÄ™
przeprowadzić ją obok jakiejś pary, kłócącej się głośno. Nagle kobieta zaczęła okładać mężczyznę
po twarzy, ale sama chwiaÅ‚a siÄ™ na nogach i gdy Bjørn z Hannah znalezli siÄ™ obok, caÅ‚ym ciężarem
zwaliÅ‚a siÄ™ na nich. Bjørn chwyciÅ‚ jÄ… bÅ‚yskawicznie i uspokajajÄ…c, pomógÅ‚ odzyskać równowagÄ™.
- JakiÅ› ty miÅ‚y, Bjørn. Co innego niż ten mój. - Kobieta wskazywaÅ‚a swojego męża. - On
tylko pić umie.
- Dobrze, dobrze. Zabierz go do domu i zapakuj do łóżka. Sama też siÄ™ połóż. - Bjørn
ponownie wziął Hannah pod rękę i pociągnął ją w przeciwną stronę.
- Ty jÄ… znasz? - Hannah byÅ‚a zaskoczona tym, że pijana kobieta wiedziaÅ‚a, jak Bjørn ma na
imiÄ™.
- Nie, to musiał być przypadek. Zresztą ona jest taka pijana, że nikogo by nie poznała.
Hannah miała wrażenie, że odpowiedz przyszła trochę za szybko. Zerknęła ostrożnie przez
ramię i zobaczyła jak tamci, wspierając się nawzajem, idą drogą. Muzykę i hałasy z domu słychać
było na ulicy, na Hannah nie robiło to wrażenia przyzwoitej zabawy.
- Chodz, pójdziemy inną drogą - zaproponowała. -Nie lubię pijanych mężczyzn.
- Tylko pijane kobiety... - zażartowaÅ‚ Bjørn, ale Hannah nie byÅ‚o do Å›miechu. Dlaczego w
ogóle tu przyszli?
- Bardzo przepraszam. To gÅ‚upio, że ciÄ™ tu przyprowadziÅ‚em. - Bjørn momentalnie
spoważniał i oboje zawrócili. - Chodzmy stąd. Znam pewnego stajennego w jednym z domostw na
Karl Johan. Mogę nawet powiedzieć, że to mój przyjaciel. Może u niego znajdziemy ciepłe miejsce
i będziemy mogli porozmawiać?
Hannah skinęła głową, zadowolona. Wolała raczej zapach koni niż pijackie odory.
- A w jakiej części miasta ty mieszkasz? To daleko stÄ…d? - Bjørn nigdy wiele o sobie nie
opowiadał, ale wiedziała, że wynajmuje niewielki pokoik, w którym nie może przyjmować gości.
- To za daleko, byÅ›my mogli pójść tam dziÅ› wieczorem - odparÅ‚ Bjørn. - Ale gdybyÅ› miaÅ‚a
wolne kiedyś w niedzielę, to moglibyśmy wynająć powóz i pojechać. Mam pokój we dworze
Vollebekk. Opiekuję się końmi, a zimą odśnieżam obejście, więc pokój jest tani. Urządziłem się
lepiej niż wielu innych.
- I dobrze siÄ™ tam czujesz?
- O tak. Nie narzekam. - Bjørn Å›cisnÄ…Å‚ mocniej jej rÄ™kÄ™, miaÅ‚a wrażenie, że mimo grubej
warstwy ubrania czuje ciepło jego dłoni.
- To tutaj. - Bjørn skrÄ™ciÅ‚ w ciemnÄ… bramÄ™, z której wyszli na rozlegÅ‚y dziedziniec. ZwiatÅ‚a
w kilku oknach sprawiały, że na dziedzińcu było dość widno. - Anton zwykle przesiaduje w
komórce przy stajni.
W powietrzu unosił się ostry koński zapach. W głębi obejścia spod drzwi niskiego budynku
wydobywała się smuga światła, poza tym było pusto i cicho. Przez moment Hannah zastanawiała
się, czy to rozsądne chodzić po podwórkach z chłopakiem, którego właściwie nie zna, przez głowę
przemknęło jej wspomnienie listu od Knuta. Nie miaÅ‚a jednak powodu, by nie ufać Bjørnowi, nigdy
nie był wobec niej natrętny. Poza tym wszędzie wokół mieszkają ludzie, w razie czego mogłaby
wezwać pomoc.
- Jest tam kto? - Bjørn zapukaÅ‚ do drzwi, pod którymi byÅ‚o widać Å›wiatÅ‚o i wkrótce otworzyÅ‚
im wysoki mężczyzna w kamizelce z owczej skóry. Policzki miał rumiane, włosy bardziej rude niż
brązowe, ale spojrzenie czyste i przenikliwe w blasku księżyca.
- To ty, Bjørn? I jak widzÄ™ w towarzystwie? - Mężczyzna otworzyÅ‚ drzwi jak szeroko i
zapraszał do środka. - Może to nie jest najodpowiedniejsze miejsce dla pięknych pań - chrząknął,
przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ pospiesznie Hannah. - Jestem Anton.
- A ja Hannah. - Dłoń, którą uścinęła, wydała jej się posmarowana tłuszczem.
- Wieczór jest zimny - zaczÄ…Å‚ Bjørn, obejmujÄ…c ramiona Hannah. - Zamiast marznąć na
spacerze, postanowiliśmy cię odwiedzić.
- Zwietnie, wchodzcie.
Anton sprzątnął fajkę i kilka brudnych szklanek z jedynego stołu w izbie, podał gościom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]