[ Pobierz całość w formacie PDF ]
warg swoimi.
Ten pocałunek był delikatny i łagodny, pełen obietnic. To było prawdziwe i to się liczyło.
Wiatr smagał gałęzie nad ich głowami, strącając na ziemię szyszki sosnowe, które
posypały się niczym grad. Oboje się pochylili.
Niebo nas atakuje zauważyła Allie. Lepiej chodzmy.
W oddali rozległ się grzmot, a Sylvain podniósł wzrok.
Alors. Powinniśmy się pośpieszyć.
Ruszyli spokojnym biegiem krętą leśną dróżką. Po obu stronach rosły wysokie paprocie,
które delikatnie muskały nogi Allie. Wiele razy podążała tą ścieżką. Była jej ona równie dobrze
znana jak korytarze Cimmerii.
Gałęzie kołysały się na wietrze, a od ich ruchu kręciło się w głowie. W oddali coś
przykuło uwagę Allie. Właściwie był to tylko cień, ale zupełnie nie pasował do otoczenia.
Zdawał się poruszać w przeciwnym kierunku niż wiatr.
Gdy zwolniła i zmrużyła oczy, patrząc w półmrok, nagły i silny powiew rozchylił gałęzie.
Jej serce zaczęło głośno walić. To nie był cień.
Patrzyła na sylwetkę mężczyzny w ciemnym stroju, znikającą za gęstwiną drzew.
Pociągnęła Sylvaina za rękę. Gdy napotkał jej spojrzenie, położyła palec na ustach
i wskazała miejsce, w którym dostrzegła ruch.
Zaniepokojony, spojrzał w tamtym kierunku. Puścił jej rękę i przykucnął, wpatrując się
w las, ale było oczywiste, że niczego nie dostrzegł.
Nie& ZerknÄ…Å‚ na niÄ….
Wtedy mężczyzna znowu się poruszył. Allie ledwie zauważyła mignięcie ciemnej postaci
wśród zieleni.
Tam wyszeptała, kucając obok Sylvaina.
Razem wpatrywali się w las. Rozkołysane na coraz silniejszym wietrze drzewa chwiały
się dookoła.
Czuła, jak ciało Sylvaina tężeje, gdy dostrzegł sylwetkę mężczyzny, ale kilka sekund
pózniej nieoczekiwanie się odprężył.
To ochroniarz powiedział.
Wydawał się tego całkiem pewien.
Naprawdę? Allie wpatrywała się w las, ale nieznajomy znikł. Na sto procent?
Sylvain wstał, a ona poszła w jego ślady.
Dobrze mu się przyjrzałem i z całą pewnością widziałem go wcześniej z Rajem
odparł. Tak naprawdę nie jestem zdziwiony. Ochroniarze wiedzą o dzisiejszym
popołudniowym zebraniu. Raj pewnie poprosił go, żeby miał nas na oku, a przynajmniej ciebie.
Sylvain spoważniał. Zdajesz sobie sprawę z tego, że przez cały czas cię śledzą?
Allie ścisnął się żołądek. Pokręciła głową.
Rzeczywiście, ochroniarze znajdowali się wszędzie, ale nie przyszło jej do głowy, że
mogą tu być z jej powodu. Teraz jednak wszystko zaczęło do siebie pasować. Ochroniarze na
korytarzu, na trawniku, na schodach, w klasach i w sypialniach. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz
się odwróciła i nie miała czarnego uniformu w zasięgu wzroku.
Ponownie ruszyli ścieżką, tym razem wolniej.
Wiem, że to ci się nie podoba, ale twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze stwierdził
Sylvain.
Allie wiedziała, że miał rację, jednak po tym incydencie czuła się prześladowana.
Naprawdę przez cały czas pozostawała pod obserwacją? A ostatniej nocy na dachu? Sylvain był
pewien, że nie, ale& Jeśli jednak?
Na tę myśl zrobiło się jej niedobrze.
Przed nimi zamajaczyła kaplica, której pokryte szarymi porostami kamienne mury były
równie solidne jak wieki temu, gdy je wznoszono. W tym miejscu ścieżka skręcała w lewo
i prowadziła wzdłuż muru. Allie wiedziała, że w pobliżu płynie strumień, przez który
przechodziło się po kamieniach, jednak nie poszli w jego kierunku. Ruszyli prosto do łukowatej
drewnianej furtki, którą Sylvain otworzył przed Allie, a potem hałaśliwie zamknął na metalową
zasuwÄ™.
Za furtką, otoczona grobami, stała nieduża kamienna kaplica. Obok rósł stary cis, wielki
i niezniszczalny, o tak poskręcanych korzeniach, że wychylały się spod ziemi niczym plątanina
prehistorycznych winorośli.
To było ulubione miejsce Allie w całej Cimmerii. W skrytości ducha zapragnęła wspiąć
się po konarach, jak dawno, dawno temu z Carterem, i ukryć się przed światem.
Tamte dni należały jednak do przeszłości.
Cmentarz porastała wysoka trawa. Całkiem zasłoniła niektóre z mniejszych nagrobków,
a nawet te najwyższe widać było tylko od połowy.
Allie rozejrzała się z konsternacją. Takie zapuszczenie ogrodu było niepodobne do pana
Ellisona.
Dlaczego to tak wygląda? zapytała, wskazując na cmentarz.
Sylvain z umiarkowanym zainteresowaniem spojrzał w tamtym kierunku.
Jest za mało ludzi, żeby pomagać ogrodnikowi odparł. Odpuścił sobie cmentarz,
żeby się skupić na innych obowiązkach.
Po tym wyjaśnieniu Allie zrobiło się ciężko na sercu. Wiedziała, że pan Ellison
nienawidził takich zaniedbań, gdyż ogromnie lubił swoją pracę. To był drobiazg, ale bardzo ją
zaniepokoił.
Jeszcze bardziej zaniepokoiło ją to, że Sylvain najwyrazniej nie znał nazwiska ogrodnika.
Chciała mu wyjaśnić, że pan Ellison to ktoś więcej niż tylko dozorca i ogrodnik to
mądry i troskliwy człowiek. Pomógł jej uporać się z rozpaczą po śmierci Jo, do tego
wychowywał Cartera po tym, jak zginęli jego rodzice.
Jednak Sylvain stał już w drzwiach kościółka i patrzył na nią z wyczekiwaniem.
To nie był odpowiedni moment. Odłożyła wątpliwości na bok i zdecydowanie weszła za
nim do środka.
16
W kaplicy panowały półmrok i chłód. Allie zmrużyła oczy.
Drobinki kurzu tańczyły w mdłym świetle sączącym się przez okienne witraże
i wystarczył lekki podmuch, żeby zaczęły wirować.
Dostrzegała średniowieczne malowidła na ścianach, ale było zbyt ciemno, żeby ocenić
szkody poczynione przez nóż Nathaniela.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]