[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czego nie myślałaś, Mel?
- Ze śpicie w jednym pokoju. Maks zrobił do niej oko.
- No coÅ› ty.
Samanta chciała powiedzieć, że nie jest jeszcze zmęczona i żeby
położył się na razie sam, ale pociągnął ją za ręce.
- Chodzmy, słoneczko. - Otoczył ją ramieniem i zerknął na siostrę. -
Dobranoc, Mel. Do jutra.
- Zwietnie zagrane - podsumowała cierpko, gdy zamknęli już za sobą
drzwi sypialni.
- Tak mówisz?
- I co dalej? Maks, słuchaj, wiem, że to konieczność, ale chyba nie
potrafię oszukiwać Melissy.
Spojrzał na nią badawczo.
- Zadziwiasz mnie. To był twój pomysł, żeby przenieść tu moje
rzeczy.
- Wiem. Zrobiłam to dla Annie. Myślisz, że twoja siostra nam wierzy?
- Nie mam pojęcia. Moja siostra nie jest głupia. - Uśmiechnął się
RS
70
szeroko. - Prawda jest taka, że dzięki jej wizycie wróciłem tutaj, i tylko
to siÄ™ dla mnie liczy.
Samanta, i tak już rozedrgana, poczuła, że serce wali jej jak szalone.
- To nie ma znaczenia. %7ładnego! Mówiłam ci już... Uśmiechnął się
trochę złośliwie.
- Chcesz wiedzieć, co zapamiętałem z całej naszej dysputy? Tylko to,
że będziemy spać w tym samym pokoju, w jednym łóżku.
- Nie oto mi chodziło.
- Wierzę, że to się jeszcze zmieni. - Mówił znowu tym swoim
miękkim, uwodzicielskim tonem. - Spanić na krzesełkach to nie dla
mnie. Powtarzam, to był twój pomysł, żebyśmy spali w tym samym
pokoju. Musiałaś wiedzieć, że igrasz z ogniem.
- Nie myślałam o seksie!
- Nie wierzę. Po takiej namiętności, jaka nas kiedyś łączyła? Nie miej
złudzeń, kochana. Nigdy nie wierzyłem w platoniczne związki.
Platoniczny związek z Maksem? Czyste żarty! Nie mogła jednak
pozwolić sobie na szczerość, na spełnienie własnych najgorętszych
pragnień. Och, gdybyż nie musiała bezustannie sobie o tym
przypominać.
- Związki platoniczne istnieją - powiedziała schrypniętym głosem.
Maks zaśmiał się.
- Może. Ale to nie dla nas.
- Spróbuj mnie choćby dotknąć!
- To co wtedy?
- Pójdę spać do gabinetu - powiedziała, wiedząc doskonale, że tego
nie zrobi.
- Z Melissa za ścianą? Gratuluję pomysłu. Oznaczałoby to naszą
wspólną wielką przegraną. Nie rozumiesz?
- Rozumiem. Jestem w pułapce.
Znajomym gestem, jednym z tych, które zawsze kochała, ujął w
dłonie jej twarz. Czuła, że powinna się odsunąć, ale nie była w stanie
tego zrobić.
RS
71
- Skoro tak to odczuwasz...
- Właśnie tak. Nie mam wyboru. Muszę ci pozwolić spać ze mną, bo
w przeciwnym wypadku skrzywdzÄ™ Annie.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie zmusiłbym cię do niczego, czego sama
byś nie chciała.
- Powiedziałeś jednak, że...
- Wiem, co powiedziałem. Nie musisz szukać dla siebie innego
pokoju. Chcę się z tobą kochać, ale jeśli mi udowodnisz, że ty tego nie
pragniesz, nie będę ci się naprzykrzał.
Powinno ją to uspokoić, lecz kiedy Maks odjął ręce od jej twarzy,
poczuła się zawiedziona i zdezorientowana.
Stawiał sprawę jasno - oddawał inicjatywę w jej ręce.
Bez słowa odsunął się i wziął piżamę. Gdy zdjął koszulę, nie była w
stanie oderwać oczu od jego ciała lśniącego jak miedz w blasku lampki
przy łóżku. Cudem tylko zdusiła w sobie pragnienie, by nie podejść do
niego i nie przypomnieć go sobie dłońmi. Odwróciła wzrok, chwyciła
nocną koszulę i przeszła do łazienki. Kiedy wróciła, Maks leżał w
pościeli. Zachichotał, gdy wśliznęła się szybko pod kołdrę, na sam brzeg
łóżka, i znieruchomiała.
- Coś cię śmieszy, Maks?
- Ty. Ty mnie śmieszysz, kiedy tak leżysz jak kłoda. Jakbyś nie miała
pojęcia o seksie, jakby cię przerażał. Można by pomyśleć, że jesteś
niewinnym dziewczęciem, a nie gorącą, bardzo namiętną kobietą. Jedną
z najwspanialszych spraw w naszym małżeństwie był zawsze seks.
Było dokładnie tak, jak mówił. Oboje uwielbiali seks. Niegdyś
królewskie rozmiary łóżka nie miały znaczenia. Spali wtuleni w siebie i
nigdy nie potrzebowali dużej przestrzeni. A teraz... Jak tu spać, gdy
obecność Maksa rozpalała jej zmysły, gdy czuła jego ciepło? I jak to
możliwe, że on sam potrafił zachowywać się tak swobodnie i spokojnie?
- Tak się nie da! - rzuciła ze złością, odwracając ku niemu twarz.
- Nie rozumiem dlaczego.
- Ty i ja w jednym łóżku...
RS
72
- Ponoć wierzysz w platoniczne związki... - Poczuła na szyi jego
gorÄ…cy oddech.
- Nie prowokuj mnie! - Szarpnęła się, gdy objął ją w talii. - Co
robisz?!
- Jestem po prostu miły. Przemogła ucisk w gardle.
- Obiecałeś...
- Obiecałem, że cię nie tknę, jeśli nie będziesz tego chciała. Nikt nie
powiedział, że nie wolno mi zachowywać się serdecznie ani przyjaznie.
Prychnęła ze złością.
Maks wtulił się w nią całym ciałem.
- A jak byś to nazwała, moja piękna żono?
- Na pewno nie przyjaznią - odburknęła gniewnie. - Nie życzę sobie,
żebyś to robił.
- To znaczy co? - PrzylgnÄ…Å‚ wargami do jej karku.
- Maks, przestań - szepnęła schrypniętym głosem. - Ja tego nie
wytrzymam.
Przesunął dłonią po jej brzuchu i dotknął palcami piersi.
- Bo - zapytał łagodnie - przypomina ci się Brian? Brian chyba nigdy
nie wydawał jej się bardziej odległy niż teraz.
- A gdybym powiedziała, że tak?
- To bym ci nie uwierzył.
- Nie pierwszy raz cenisz siÄ™ zbyt wysoko.
- Polegam na tym, co podpowiada mi instynkt. Jeśli nie stałaś się inną
osobÄ…, wiem, co lubisz i czego potrzebujesz.
- Nie mogę już tego słuchać. Nie rozumiesz?
W odpowiedzi pocałował ją w szyję, najpierw samymi wargami, a
potem otwartymi gorącymi ustami. Ciało Samanty ogarnął pożar.
- Chcesz tego tak samo jak ja - wyszeptał Maks. -Wszystko jest jak
dawniej. Drżysz, twoje piersi nabrzmiały. Znam cię tak dobrze, kochana
moja. Starasz się mnie oszukać, ale twoje ciało mówi prawdę. Ciało nie
potrafi kłamać.
Gdyby została w łóżku jeszcze króciutką chwilę, uległaby. Nie
RS
73
umiałaby zrezygnować z upragnionego zbliżenia. Nagle wyrwała się
Maksowi i podbiegła do okna. Stała, patrząc w ciemność niewidzącym
wzrokiem, oddychając głośno i starając się zapanować nad drżeniem.
- Naprawdę aż tak nie cierpisz mojego dotyku? - odezwał się
zakłopotany. - Czy aż tak niewłaściwie odczytałem twoją reakcję?
Nie było sensu kłamać.
- Właściwie.
- To znaczy, że chcesz się ze mną kochać?
- Coś we mnie tego pragnie - odparła łamiącym się głosem, nie
odwracajÄ…c siÄ™ do niego.
- Samanta! - wykrzyknął z radością, wyskakując w jednej chwili z
łóżka.
Wyczuwając, że zaraz znowu zechce ją objąć, odsunęła się szybko,
lecz zmusiła się, żeby popatrzeć mu w twarz.
- Coś, Maks, ale nie ja cała. Jakaś cząstka, której nie potrafię
kontrolować. Są to odczucia, z którymi nie daję sobie rady.
- No i dobrze. Tylko one się liczą. Wyłącznie.
- Nie, Maks. Bo widzisz... jest jeszcze rozum, a rozum podpowiada
mi, że nie miałoby to sensu.
- Nie wiesz, co mówisz.
- Nie mogę dopuścić do tego, żebyś znowu mnie zranił. -Ja? Nigdy...
- Jeśli ci na to pozwolę, przestaniesz mnie szanować, stanę się kolejną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]