[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tchórz!  odpowiedziała Alea.
 To nasza trzoda. Jest własnością Nawtykanu, a więc to owieczki boże! 
oznajmił Synod w tonie kaznodziejskim.
Alea przytaknęła i ponownie szeroko się uśmiechnęła.
 Nie  zaoponował Papa tak spokojnie, jak tylko mógł.  To sprawa świec-
ka. Czarna Straż poradzi sobie z nią.
 Phi! Zaufasz Tojadowi w tak poważnej sprawie? Znając jego niezrównane
tempo pracy?  zakpił generał.
Alea burknęła coś pod nosem i  wciąż przekonana, że śni  jęła zasta-
nawiać się, ile godzin zostało do rana. Stwierdziwszy, że marnują zdecydowanie
zbyt wiele czasu, postanowiła zmienić taktykę. Wstała i z chichotem wskazała
palcem na lewą stopę generała.
 Masz dziurÄ™ w skarpecie!
Synod oblał się rumieńcem i popatrzył na dziewczynkę.
 Tak, od jakiegoś czasu myślę, że trzeba by ją zacerować, ale. . .
 Za pózno!  Alea uśmiechnęła się z wyższością, jak gdyby znała jakąś
informację, do której on nie ma dostępu.
 Nie, nie. Do zimy jeszcze dwa miesiÄ…ce, brat tkacz zrobi mi nowÄ… parÄ™. . .
 Z czego?  Myśli Alei krążyły wokół mieczy i noży.
 Z wełny. . .  zaczął generał Synod, po czym oskarżycielsko spojrzał na
PapÄ™ Jerza.
Papa wzruszył ramionami.
Synod warknÄ…Å‚.
63
Alea radośnie wymachiwała piąstkami.
 Jak sądzę, bez stadka małych, ślicznych owieczek mogą być problemy z za-
opatrzeniem w skarpety!  zagrzmiał generał.
Papa Jerz przytaknÄ…Å‚.
 Na koń!  zakrzyknął Synod.
 Nie wydaje mi się, by skarpetki były wystarczającym powodem. . .  zdą-
żył powiedzieć Papa, zanim dojrzał gasnący zapał generała.
Synod warczał pod nosem. Jego chętka do bitwy rosła, ale usprawiedliwianie
wojny brakami w zaopatrzeniu odzieżą stanowiłoby lekką przesadę. Zdenerwo-
wany i wściekły zaczął gładzić się po brodzie.
Alea, niezniechęcona tym drobnym niepowodzeniem i bardziej niż kiedykol-
wiek zdeterminowana, żeby przed śniadaniem doprowadzić do zadymy, uśmiech-
nęła się do Synoda.
 Często mam dziury w skarpetkach  powiedziała  ale nie narzekam. Po
prostu wyciÄ…gam stopy przed ogniem i patrzÄ™ na przygotowania do kolacji. Na
przykład wesoło skwierczącego pieczonego barana. . .
Papa i generał popatrzyli po sobie. W ich głowach pojawiły się identyczne
wizje. Alea tymczasem ciągnęła niewzruszenie:
 Posypanego szczyptą świeżego rozmarynu, z chrupiącą brązową skórką
natartÄ… miodem i imbirem. . . ach, ten kuszÄ…cy zapach. . .
Papa jęknął i potarł się po brzuchu.
 Złotawe ziemniaczki piekące się w spływającym z barana tłuszczyku. Nóż
przecinajÄ…cy soczysty udziec. . .
W brzuchu generała burczało, jakby maszerowała tam cała armia.
 Delektujcie się tym zapachem, rozkoszujcie się niebiańskim aromatem,
pławcie się w myślach o tym, jak rozpuszcza się wam w ustach. . . bo tylko ty-
le będziecie z tego mieć!  zakończyła perorę Alea.
Jerz podskoczył i otworzył oczy.
 Na bogów, ona ma rację!  zakrzyknął generał Synod.  Bez jagnięci-
ny czy baraniny do czasu, aż Tojad ruszy swój tłusty tyłek i odzyska owce. Ale
wtedy już będzie za pózno! Naprawdę chcesz, żeby ci brudni pohańcy zatapiali
swe bluzniercze kły w naszych czystych barankach? Cieszysz się na myśl o sa-
motnych ziemniaczkach, tulących się z zimna do siebie na naszych półmiskach,
tęskniących do czułego towarzystwa swych natartych rozmarynem kumpli od ta-
lerza?
Tego było dla Papy zbyt wiele.
 Niech cholera wezmie tych złodziei!  krzyknął.  Na koń! Nadszedł
czas odkupienia! To oznacza WOJN!
 Tak, tak, tak!  zapiszczała Alea radośnie i podskoczyła w miejscu. Nabab
byłby z niej dumny.
64
* * *
Wyczerpany Flagit ukrył głowę w ramionach i głęboko westchnął. Od wielu
godzin tkwił w tym ciasnym magazynie, uwięziony pomiędzy szczytem drapa-
cza powłok a niezliczonymi tonami skał, i zaczynało być mu naprawdę duszno.
Temperatura musiała oscylować w okolicy sześciuset osiemdziesięciu stopni.
Zerknął spode łba na Wielebnego Hipokryta, strona po stronie i rozdział po
rozdziale powtarzającego treść książki o telewpływaniu, i zaklął pod nosem. Cze-
go on szukał? Co poszło nie tak?
W ciągu ostatnich ośmiu godzin ponad sto razy usiłował przejąć kontrolę nad
czymś za pomocą złoconej piuski, przymierzał się nawet do szczura. Za każdym
razem jednak słyszał tylko przeciągły, monotonny jęk. Co ten cholerny Nabab
z tym zrobił? I jak śmiał pakować się tutaj w ten sposób, strasząc pracowników
i wyginajÄ…c takie Å‚adne drzwi? Nie jest Naczelnym Grabarzem. Co to, to nie.
Wiele mu jeszcze brakuje, a bez mojej pomocy nigdy mu siÄ™ nie uda, co do tego
nie ma wątpliwości. Flagit, chłopcze, powtarzał sobie demon, nigdy przenigdy.
W papce jego mózgu zakiełkował pewien pomysł. W ten sposób umysł de-
mona zareagował na konieczność tkwienia w tym upale i zapracowywania się po
łokcie w poszukiwaniu rozwiązania, które pozwoli komuś innemu czerpać korzy-
ści z niewypowiedzianej władzy.
Do wyborów może stanąć każdy. . . !
W tej samej chwili, gdy ta możliwość przyszła mu na myśl, odrzucił ją,
rozglądając się nerwowo na boki. Nie pozwól nikomu przyłapać się na takich
refleksjach, to niebezpieczne, upomniał samego siebie. Wręcz pachnie buntem, ot
co.
Zignorował czy też nie zwrócił uwagi na tę część jego woli, która zdawała się
mówić:  A co jest złego w odrobinie buntu, hę? .
Potrząsnął głową, zerwał się na równe nogi i podszedł do wciąż ślęczącego nad
 Telewpływaniem dla opornych Hipokryta, który bez zrozumienia i przekonania
recytował poszczególne wersy.
 . . . system kontroli, który czasami pozwala biegle opanować cudze zdolno-
ści umysłowe. Na przestrzeni dziejów marzeniem wielu pokoleń władców było
utrzymać swoją zwierzchność nad ludem. . .
 Starczy, starczy!  Flagit jęknął, usiłując z powrotem skupić myśli.  To
donikÄ…d nie prowadzi. Zacznij jeszcze raz.
 Od początku?  mruknął z niedowierzaniem Hipokryt.  Mówiłem już. . .
 Wiem. Ale wciąż nie działa tak, jak powinno, prawda?  warknął Flagit,
smagając zastygłe powietrze złotą piuską.  Nie chcę wysłuchiwać twoich pytań.
Po prostu zrób to, co mówię.
65
Hipokryt wzruszył ramionami.
 W porządku  burknął, wziął głęboki oddech i zaczął od początku:  Te- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl