[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cona, jeśli zastaniemy zimną kolację. Poza tym jestem głodny.
Seth uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że John nie chce się przyznać, że po
prostu spieszy mu się do Sue. A może jemu samemu tak było spieszno do Rebecki, że
zdawało mu się, że tęsknota jest także udziałem starszego lekarza? Tak czy inaczej, rów-
nież miał apetyt... tyle że na Rebeccę.
Serce zaczęło mu mocniej bić na myśl o niej. Jakoś jednak zdołał nad sobą zapa-
nować i spokojnym krokiem skierował się do swojego auta zaparkowanego nieopodal
dziesięcioletniego wozu Johna.
Najpierw jedzenie, pomyślał Seth. A pózniej... zrobię wszystko, żeby ten tydzień
należał do najpiękniejszych i najbardziej namiętnych w życiu Rebecki Jameson. Nie miał
wątpliwości co do tego, że ona również tego chce. Mimo że tego dnia dziwnie się za-
chowywała przy śniadaniu, dała mu wystarczająco efektownie poznać w nocy, jak bardzo
go pragnie.
Wszystko było już gotowe. Sue wolała, by kolacja miała miejsce przy kameralnym
stole w kuchni, a nie przy tym ogromnym, który stał w jadalni. Im bliżej było osiemna-
stej, tym Becca bardziej się denerwowała na spotkanie z Sethem.
Właśnie wracała z czerwonym winem ze spiżarki, kiedy dobiegł ją gwar z ganku.
Usłyszała niski, miły tembr głosu Setha i serce zaczęło jej walić jak szalone. Mężczyzni
weszli do domu i miodowe oczy natychmiast wbiły się w nią z pożądaniem. Becca oblała
się rumieńcem.
- Jesteśmy z powrotem - obwieścił oczywistość John. - I mimo że się zagadaliśmy,
nawet udało nam się nie spóznić.
- Możecie umyć ręce - odrzekła Sue, wychylając się z kuchni z promiennym
uśmiechem. - Kolacja gotowa.
- Tak, proszę pani - odpowiedział jej z takim samym uśmiechem John.
Mężczyzni zdawali się być w świetnych humorach. Seth nie spuszczał wzroku z
Rebecki. Jego gorące spojrzenie dosłownie ją rozbierało. Pierwszy raz w życiu sam
R
L
T
uśmiech mężczyzny wprawiał ją w niewiarygodną ekscytację. I kompletnie nic nie mogła
na to poradzić.
- Ależ pięknie pachnie, Sue - zachwycił się Seth, gdy stanęli przy stole.
Kolacja przebiegła w szampańskiej atmosferze. Wszyscy czworo polubili się i mie-
li mnóstwo wspólnych tematów. Rozmawiali przy winie jeszcze długo po zjedzeniu ko-
lacji. Seth z Beccą opowiadali o przygodach, jakie mieli w Afryce, o tamtejszej społecz-
ności, o braku środków na wszystko. John z Sue dzielili się doświadczeniami z pracy w
przychodni i szpitalu.
Przy deserze - lodach waniliowych z bananami - mieli wrażenie, jakby się znali od
lat.
- Słyszałem o twoim ojcu - zwrócił się John do Setha. - Mówi się, że to jeden z naj-
lepszych kardiochirurgów na świecie.
- Tak, mój ojciec na sali operacyjnej jest nie do pokonania. Zawsze wzywają go do
najcięższych przypadków.
- Czy to nie twój ojciec stworzył w Afryce szpital, w którym pracowaliście z Bec-
cÄ…?
- Tak, ten szpital to był od początku do końca projekt mojego ojca. On zdobył fun-
dusze, nadzorował budowę, zaczynał wszystko od zera.
- To niesamowite - powiedziała Sue. - Daliście tym ludziom nadzieję i zapewnili-
ście im profesjonalną opiekę zdrowotną.
- Mój ojciec założył szpital i rzeczywiście należy mu się za to hołd, bo pokonał
wiele trudności, by to zrobić. Ale to dzięki takim ludziom jak Becca takie idee mają sens.
- Seth spojrzał na milczącą Beccę. - To ona jest tu prawdziwą bohaterką. Ludzie w wio-
sce ją uwielbiali, zwracali się do niej z każdym problemem.
Kiedy Becca jak zwykle zaczęła protestować, Sue i John uciszyli ją ze śmiechem.
Tylko Seth patrzył na nią poważnie. Becca uśmiechała się i spoglądała na Sue i Johna,
ale czuła na sobie spojrzenie Setha i miała gęsią skórkę na całym ciele.
Była już niemal dziewiąta wieczór, kiedy mężczyzni zaczęli sprzątać ze stołu. Sue
wstała.
R
L
T
- Ja i Becca zmyjemy naczynia. Wy dwaj idzcie sobie do salonu i pooglÄ…dajcie
wiadomości lub jakiś mecz.
- Ależ wy przygotowałyście... - Tylko tyle zdążył powiedzieć John, zanim Sue mu
przerwała.
- My przygotowałyśmy i my posprzątamy. A teraz idzcie - zakomenderowała.
Ani Becca, ani Seth nie odezwali się słowem. Po prostu stali i patrzyli na siebie z
uśmiechem. Od pewnego momentu nie mogli oderwać od siebie wzroku.
- Dobrze już, dobrze. - John uniósł obie ręce w geście poddania się. - Chodz, Seth,
dziewczyny wyraznie nas tu nie chcÄ….
- Pewnie, że nie - roześmiała się Sue. - Dosyć tego dobrego!
Seth wysłał Becce zrezygnowane spojrzenie mówiące: Już dobrze, ale skończcie
to jak najprędzej". Kiedy wyszli, Becca westchnęła z ulgą. Przynajmniej przez jakiś czas
nie będzie czuła na sobie palącego wzroku Setha.
- Czemu tak się upierasz, żeby faceci nam nie pomogli? - zapytała z ciekawością
Sue. Trochę się obawiała, że choć uwagę Sue zdawał się zajmować tylko John, domyśliła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]