[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciastek. I rzucał mi wtedy swoje najbardziej żałosne spojrzenie
typu:  Wiem, że nie powinienem, ale proszę, nic nie mów".
- Nie krępuj się. Płacz. To ci ulży.
Rada okazała się niezwykle cenna. Płacz zmył z niej
wszystkie wątpliwości, aż poczuła się lekko i spokojnie. Leżąc
w objęciach Riversa, wsłuchana w deszcz bębniący o brezent,
zasnęła bezpieczna.
Obudziła się nagle, kiedy wiatr wzmógł się gwałtownie.
- Wszystko w porządku, Emmo - odezwał się niskim
głosem. - Możesz spać spokojnie.
- Joel, sztorm...
- Ciii.... Najgorsze już poza nami.
Przesunął w bok chorą nogę. Ruch ten wywołał nową falę
bólu, bo z trudem powstrzymał się od krzyku. Swego czasu
spędziła kilka długich, bezsennych nocy w szpitalu i ówczesne
wrażenie bezsilności było niczym w porównaniu z widokiem
tego człowieka, który męczył się, wiedząc, że nie można temu
zaradzić.
- Kiedy już tak rozwodzę się nad moim życiem -
powiedziała z nadzieją, że chociaż na chwilę odwróci jego
uwagę od cierpienia - czy wspomniałam ci, jakie to uczucie;
być dorastającą córką pastora w małym miasteczku?
- Nie, opowiedz.
- Córka pastora musi przez cały czas być poza wszelkimi
podejrzeniami, nie narażona na żadne zarzuty - kontynuowała,
naśladując nieudolnie głos ciotki Charlotty. - Wraz z Sunny
dowiedziałyśmy się o tym od siostry naszego ojca, która była
kobietÄ… o nienagannych manierach. U nas w Iowa brak manier
dyskwalifikuje cię od razu i jest równoznaczny z kradzieżą na
przykład... świni sąsiada.
- To dlatego odniosłem wrażenie, że ty i Sunny macie
tylko małe uchybienia w ogładzie.
Emma zaśmiała się.
- Wystarczyło mieć taką ciotkę. Pewnego razu, gdy Sunny
miała chyba cztery lata, jedna z parafianek przyszła do
naszego domu z ciastem jabłkowym. Ojciec był świetną partią
i raz po raz zaglądały do nas jakieś kobiety pod pozorem takiej
czy innej sprawy. A że zawsze przynosiły ze sobą coś
smacznego, więc ciotka Charlotta, w zależności od ilości i
jakości tych darów, wypracowała sobie skalę wartości.
Mówiła, że jeśli tata ma zamiar powtórnie się ożenić, to
powinien poślubić dobrą kucharkę. No i kiedy pani Lewis
zjawiła się u nas, mała Sunny stanęła na palcach, żeby zajrzeć,
co przyniosła na półmisku. Kiedy zobaczyła, co tam było,
pokręciła przecząco głową i naśladując ciotkę, powiedziała:
Jedynie skÄ…pe okruchy z rodzynkami, pani Lewis?"
Joel parsknął śmiechem.
- Opowiedz mi teraz o sobie, Emmo.
- O mnie? - Zastanawiała się przez chwilę. - Moim
największym grzechem było krycie siostry, gdy wymykała się
wieczorami z domu. Kiedy ciotka Charlotta odkrywała, że
Sunny nie była w łóżku, starałam się na poczekaniu wymyślać
jakąś historyjkę w stylu: wypadł jej za okno miś i musiała po
niego zejść. Albo wmawiałam biednej ciotce, że Sunny
właśnie poszła do kuchni, żeby skończyć swoją kaszkę, która
została jej z kolacji. Pociłam się ze strachu i kłamałam jak
najęta.
Oboje śmiali się, zapominając przez chwilę o wichurze i
ulewie.
- Wygląda na to, że miałaś całkiem przyjemne
dzieciństwo. - Wyczuła w jego głosie nutkę tęsknoty.
- Zgadza się. Sunny i ja miałyśmy ojca, ciotkę Charlottę i
miasteczko pełne ciotek i wujków. W małych mieścinach tak
właśnie jest. Teraz kolej na ciebie, Rivers.
- W sumie nie jest tego dużo. - Poskrobał się po głowie.
- No, nie daj się prosić, zwłaszcza po tym, jak
otworzyłam przed tobą duszę.
Uśmiechnął się z przymusem.
- Było bardzo podobnie. Mała miejscowość, matka, ojciec
i starsza siostra, która teraz mieszka w Georgii.
Znów chwila ciszy.
- A jacy byli twoi rodzice?
- Zmęczeni, zmęczeni i jeszcze raz zmęczeni. - Westchnął
ciężko. - Powinnaś to zrozumieć, szczególnie po tym, co
przeszłaś... ze swoim mężem w sklepie.
Emma skinęła głową.
- Czy twój ojciec również zajmował się łowieniem
krabów? - odważyła się zapytać.
- Tak. Wyrosłem w tym domu, gdzie teraz mieszkam.
Wtedy łowienie krabów było intratnym zajęciem. Obecnie
trudno z tego wyżyć, dlatego dorabiam sobie jeszcze w innym
miejscu i... - Przerwał i odchrząknął. - Rachunki za leczenie
Mike'a są dość wysokie, a ubezpieczenie niestety nie pokrywa
ich w całości.
- Czy to był wypadek? - spytała ostrożnie. Nie wiedziała,
czy może sobie pozwolić na tak osobiste pytania.
Przez chwilę wydawało się, że Joel nie odpowie, lecz w
końcu odezwał się cichym głosem:
- Tak. Samochodowy. Miał zaledwie pięć lat. Cholera!
Akurat na Gwiazdkę dostał rowerek - powiedział tonem, w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl