[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziadek często zabierał ich na wyprawy rybackie i pilnował, by Alicja uczciwie
wykonywała przypadającą na nią część pracy. Nienawidziła oprawiania ryb
zarówno wtedy, jak i teraz. Skip doskonale o tym wiedział. Jakkolwiek jej
kuzyn był już dziś wicedyrektorem w przedsiębiorstwie, w głębi duszy pozostał
dzieckiem.
- Zajmiesz się tym, Alicjo? - spytała Ginny.
Alicja bez słowa Wzięła od niej ostry nóż. Zaciskając zęby, wypatroszyła
ryby i niezręcznie pocięła je na płaty. W odwecie kazała Skipowi pozbyć się
odpadków.
Doszła do wniosku, że jej wkład w kolację jest wystarczający i smażenie
ryb pozostawiła kolegom. Wzięła mydło i ruszyła nad wodę, by zmyć z rąk
przykry zapach.
Wymyśliła sobie kilka zajęć, by trzymać się jak najdalej od ogniska i
zapachu smażonych ryb. Było to oszukiwanie samej siebie - wiedziała, że
wcześniej czy pózniej nadejdzie chwila, kiedy będzie musiała je jeść.
Gdy Ginny zadzwoniła na kolację, Alicja niechętnie dołączyła do
towarzystwa. Kolację ustawiono na stole. Dziewczyna nałożyła sobie odrobinę
rozgotowanego ryżu, trochę czerwonej fasoli i kawałeczek chrupiącego fileta.
Kusiło ją, by w chwili, kiedy wszyscy będą zajęci jedzeniem, wrzucić rybę do
ognia. Gdyby ktoś to jednak spostrzegł, dziewczynę czekał marny los. %7ływność
miała na tej wysepce dużą wartość i nie wolno było jej marnować.
- 26 -
S
R
Ponieważ współtowarzysze Alicji pozajmowali już najlepsze miejsca na
chwiejnych ławkach, jej pozostał do wyboru żółty lub pomarańczowy kubełek.
Wybrała pomarańczowy, postawiła go do góry nogami obok ogniska i usiadła na
nim jak na taborecie. Między stopami umieściła butelkę coca coli, a na kolanach
talerz.
Dominik, ku jej niezadowoleniu, również wybrał kubełek i usiadł obok
niej.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - rzucił niedbale.
- Zapomniałam, o co pytałeś - skłamała, nabierając na widelec odrobinę
ryżu. Zanotowała w pamięci, że do listy zakupów musi koniecznie dopisać
przyprawy.
- Czy zamieszkasz w moim namiocie, dopóki twój nie wyschnie? - spytał,
jakby cały problem sprowadzał się wyłącznie do tego. - Hamak mogę rozwiesić
gdziekolwiek.
- Jesteś bardzo wielkoduszny - odpowiedziała najgrzeczniej, jak umiała.
- A w drugiej kwestii co postanowiłaś? - spytał, zmieniając obojętnie
temat, jakby rozmawiali o pogodzie.
Ale się uczepił, pomyślała ze złością.
- Jeśli dobrze pamiętam, chciałeś, bym dała ci pewne gwarancje? - spytała
ostrożnie, przesuwając kawałek ryby na brzeg talerza. - Otóż nie dam ci żadnej.
- A więc mogę się do ciebie zalecać i nie dostanę kosza?
Takie otwarte postawienie sprawy zaskoczyło ją, choć przecież nie
powinno. Wiedziała już, że jego taktyka była mieszaniną subtelności i
brutalności.
- Mam ci odpowiedzieć szczerze? Nie wiem, co zrobię. Ale mam
nadzieję, że nie będziesz wystawiał mnie na próby. Już ci mówiłam, że jesteśmy
ludzmi cywilizowanymi i nie możemy kierować się popędami.
- Zjesz w końcu tę rybę, czy będziesz się nią bawić w nieskończoność? -
spytał nagle ze złością.
- 27 -
S
R
- Czekałam, aż wystygnie.
Włożyła do ust kawałek, starając się zachować niewzruszoną twarz i nie
okazać obrzydzenia.
Dominik obserwował ją bacznie. W wyglądzie dziewczyny było coś,
czego nie znosił. Obrzucił spojrzeniem czarne, lśniące w blasku ognia włosy,
zauważył długie rzęsy i delikatny zarys podbródka, a potem przeniósł wzrok na
łagodne pagórki piersi rysujące się pod biało-błękitnym podkoszulkiem z
napisem Globe Rovers". Pozornie nie miał Alicji nic do zarzucenia. Na
pierwszy rzut oka była zadbaną, delikatną kobietą, ale pod tą łagodną
powierzchownością wyczuwał wewnętrzną moc i charakter twardy jak stal.
Podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Natychmiast odwrócili
głowy. Dominik żałował już, że przysiadł się do Alicji. Patrząc się na nią, czuł
jedynie ogromne podniecenie.
Ruszył do swego namiotu po hamak i plecak. Zamierzał spać pod gołym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]