[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mieście. W tym celu nauczyciele tych przedmiotów muszą wytypować najlepsze prace
swoich uczniów. - Złożył ręce. - I bardzo chciałbym zgłosić ten wiersz, który napisałeś w
ubiegłym semestrze. Zgadzasz się?
Nathanowi na chwilę zaniemówił.
- Mój wiersz?
Fuller pogrzebał w swoich papierach.
- O, ten - pokazał Nathanowi kartkę.
Nathan rzucił na nią okiem, choć wiedział, o co chodzi.
- Ta, zgadzam siÄ™. Nadaje siÄ™?
- Nie wybrałbym go, gdybym uważał inaczej. Miałbyś coś przeciwko temu, gdyby
twoja praca zamiast numerem, podpisana była twoim nazwiskiem?
- Chy... chyba nie. Stał nieruchomo.
- CoÅ› jeszcze, panie Malone?
- Czy wybrał pan kogoś jeszcze z naszej klasy?
- Jeszcze trzy osoby.
- Może tego, kto napisał poemat o Ikarze? Bardzo dobrze go zapamiętałem.
- Dlaczego tak ciÄ™ to interesuje?
Nathan poczuł, jak jego twarz oblewa się rumieńcem.
- Nie, ja... ja po prostu zawsze zastanawiałem się, kto go napisał.
- To nieistotne - powiedział Fuller, porządkując swoje papiery. - Ta osoba nie zgodziła
siÄ™ na opublikowanie swojej pracy.
- Pójdz ze mną na bal walentynkowy - zaproponował swobodnie Nathan, zaraz po
tym, jak z Lisą skończyli grać w ping - ponga w jego garażu.
- Po co?
- Bo cię zaprosiłem.
Lisa odłożyła paletkę na stół i założyła kurtkę.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale nienawidzę szkolnych potańcówek.
Wsiadła na motocykl, zaparkowany na podjezdzie. Złapał ją za ramię.
- Skit chce zabrać Jodie. Potrzebują podwózki. Pomyślałem, że moglibyśmy pojechać
razem.
- Nie możesz pożyczyć mu samochodu?
- Tylko z nami w środku. Musiała się uśmiechnąć.
- Więc pójście na ten bal to byłoby przyjście z pomocą Skitowi i Jodie?
- Mniej więcej. Serce Nadlana nagle zaczęło łomotać. Miał ochotę porwać ją w
ramiona i całować jej boskie usta.
- No skoro tak mówisz. Odpaliła motocykl.
- To jest randka? - zapytał Nathan, a jego serce niemal wyskoczyło z piersi.
- Tak, to jest randka.
Bal walentynkowy odbywał się w jednym z ekskluzywnych klubów country. Nathan
wprost nie mógł się go doczekać. Wypożyczył smoking, kupił Lisie bukiecik, umył i
nawoskował samochód. Kiedy razem ze Skitem zaparkowali przed osiedlem, Skit poszedł po
Jodie, a Nathan po Lisę. Kiedy stanęła w drzwiach, Nathan zaniemówił z wrażenia. Ubrana
była w długą ciemnogranatową suknię, która mieniła się przy każdym ruchu. Jej włosy były
rozpuszczone, i wyglądała pięknie.
- Dziwnie patrzysz. Może być? - zapytała.
- Zatkało mnie.
Rysy jej twarzy złagodniały.
- Powtórzę to pani w sklepie.
- A gdzie sÄ… Charlie i twoja mama?
Najwidoczniej Lisa była sama. Zanim Nathan wyszedł z domu, matka zdążyła mu
zrobić setki zdjęć i dała mu jednorazowy aparat fotograficzny z poleceniem robienia zdjęć
sobie i swoim przyjaciołom podczas balu.
- Wzięli kilka dni urlopu i pojechali do kasyna w Cherokee. Takie małe wakacje. Są
walentynki, i mama powiedziała, że na pewno jej się poszczęści.
Zauważył, że Lisa nie była zadowolona z tej ich wyprawy.
- Ja też jestem szczęściarzem, bo jestem z tobą - powiedział. Gdy weszli do sali
balowej, oczy wszystkich zwróciły się w ich stronę i słychać było szepty. Jodie kurczowo
schwyciła ramię Skita.
- Jak to jest, że mogę śpiewać przed setkami obcych ludzi, a kiedy wchodzę do tej sali
i widzę tych. z którymi chodziłam do szkoły przez wiele lat, oblewa mnie zimny pot?
- Jeżeli zaczęłabyś śpiewać, padliby ci do stóp - powiedział Skit.
- Brakuje mi naszego zespołu - westchnęła Jodie. Larry porzucił ich dla jakiejś kapeli
rockowej.
- Znowu zaczniemy grać - obiecał jej Skit.
Ale Nathan wiedział, że tak się nie stanie. Każdą wolną minutę chciał spędzać z Lisą.
Kapela była dopiero na odległym, trzecim miejscu za Lisą i utrzymaniem dobrych ocen.
Starał się o przyjęcie na studia, a w marcu znowu złoży wniosek o stypendium SAT. W
pazdzierniku świetnie napisał test, ale teraz mogło być jeszcze lepiej. A lepiej oznacza
stypendium i studia z dala od domu.
Znalezli wolny stolik dla całej czwórki.
- Idę po poncz - powiedział Skit. Zniknął i chwilę pózniej wrócił z czterema
szklankami. Postawił je na stole, ukradkiem rozejrzał się wokół i wyjął z kieszeni małą
butelkÄ™ whisky.
- Chcecie? Podwędziłem staremu z barku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl