[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w tamtych czasach dotkliwą niedogodnością, a nawet kłopotliwą ułomnością i jaśnie
wysoki pan w swojej nieustającej trosce o dobro i wygodę podwładnych nigdy nie
zaniedbywał starań, aby ich przed tą niedogodnością i ułomnością chronić. Wszak po cóż
mieli tracić czas, który powinni oddawać sprawie rozwoju, zakłócać swój spokój
wewnętrzny i nabijać głowy wszelką nieprawomyślnością? Nic przyzwoitego i łagodnego
nie mogło wyniknąć z faktu, że ktoś postanowił myśleć albo nieopatrznie i wyzywająco
wdał się w towarzystwo tych, którzy myśleli. A taką, niestety, nieostrożność popełnił mój
lekkomyślny syn, co jako pierwsza zauważyła moja żona, której instynkt matczyny
podpowiedział, że nad naszym domem gromadzą się ciężkie chmury, i która pewnego
dnia powiada mi, że chyba Hailu zaczął myśleć, ponieważ wyraznie posmutniał. A tak
wtedy było, że ci, którzy rozglądali się po cesarstwie ,i zastanawiali się nad tym, co ich
otaczało, chodzili smutni i zamyśleni, z jakąś niespokojną zadumą w spojrzeniu, jakby
przeczuwając coś nieokreślonego, niewypowiedzianego. Najczęściej spotykało się takie
twarze wśród studentów, którzy - dodajmy tu - sprawiali naszemu panu coraz więcej
przykrości. Aż dziw, że policja nigdy nie wpadła na ten trop, na ów związek między
myśleniem a nastrojem, ponieważ gdyby w porę dokonała tego odkrycia, łatwo mogłaby
unieszkodliwić pomienionych myślicieli, którzy swoim malkontenctwem, sarkaniem i
złośliwą opieszałością w okazywaniu zadowolenia tyle utrapień i kłopotów sprowadzili
na głowę czcigodnego pana. Cesarz jednak, większą okazując bystrość niż jego policjanci,
rozumiał, że smutek może nakłaniać do myślenia, zniechęcenia, gwizdania, zwisania i
dlatego nakazywał w całym cesarstwie rozrywki, zabawy, tańce, przebierańce. Sam
dostojny pan polecał pałac oświetlać, ubogim uczty wydawał, do wesołości zachęcał. A
kiedy się najedli, wytańczyli, pana swojego chwalili. A trwało to latami, a tak już owa
rozrywka ludziom głowy zatkała, zaszpuntowała, że kiedy się spotykali, tylko o
rozrywaniu gadali, śmiechem się przebijali, dziwostwory wspominali, baśnie powtarzali.
A chociaż bieda, ale hoc. Chociaż marnie, ale figlarnie. Choć goło, ale wesoło. A tylko tym,
którzy myśleli, widząc, jak wszystko szarzeje, karleje, w błotku się tapla, w liszaj obłazi,
ani do figlów było, ani do wesołości. Przy tym jeszcze utrapienie wszystkim sprawiali, do
myślenia ~ich nakłaniając, ale inni, choć nie myślący, mądrzejsi byli, nie dawali się
wciągać i jeśli studenci brali się do gadania, wiecowania, ci uszy zatykali i czym prędzej
znikali. Bo po co wiedzieć, jeśli lepiej nie wiedzieć? Po co trudniej, jeśli można łatwiej? Po
co gadać, jeśli dobrze pomilczeć? Po co wdawać się w sprawy cesarstwa, jeśli w swoim
domu tyle do zrobienia, do kupienia? Otóż, przyjacielu, widząc, w jak niebezpieczną
wyprawę puszcza się mój syn, starałem się go odwodzić, odciągać, do rozrywki zachęcać,
na wycieczki wysyłać, już nawet wolałbym, żeby nocnemu życiu się oddał niż tym
potępieńczym spiskom i manifestom. Wyobraz sobie to moje strapienie, zgnębienie, że
ojciec w pałacu, a syn w antypałacu, że wychodzę na ulicę chroniony przez policję przed
własnym dzieckiem, które manifestuje, kamieniem się zamierza. Mówiłem mu - a dajże ty
spokój z myśleniem, do niczego ono nie prowadzi, zostaw myślenie, wez się za
swawolenie, popatrz na innych, którzy mądrych słuchają, jak chodzą pogodni, czoła mają
bezchmurne, śmiechem się przebijają, w rozrywce wyżywają, a jeśli już strapienia ich
nachodzą, to takie, jak by tu kieszeń nabić, a ku podobnym zatroskaniom, zabieganiom
pan zawsze dobrotliwie się odnosi i o tym, jak by tu ulżyć, ocieplić, nieustannie myśli. A
jakże - powiada mi Hailu - może być przeciwieństwo między myślącym a mądrym, jeśli
on niemyślący, to znaczy, że niemądry. A właśnie, że mądry - mówię - tyle że on myśl w
bezpieczne miejsce nakierował, w ustronie, w zacisze, a nie między młyńskie koła
huczące, miażdżące, a tam tak ją uklepał, przyklepał, że nikt nie może się przyczepić,
oskarżyć, a i on sam już zapomniał, gdzie ona jest, i bez niej nauczył się obywać. Ale gdzie
tam! Hailu żył już w innym świecie, bo w onym czasie uniwersytet, blisko pałacu
położony, przemienił się już w prawdziwy antypałac, a tylko odważni mogli się tam
zapuszczać, bo przestrzeń między dworem a uczelnią coraz bardziej przypominała pole
bitewne, na którym rozstrzygały się teraz losy cesarstwa.
Wraca myślą do wydarzeń grudniowych, kiedy dowódca gwardii cesarskiej, Mengistu
Neway, przyszedł na uniwersytet, aby pokazać studentom suchy chleb, który
zamachowcy dali do jedzenia najbliższym ludziom monarchy. Wydarzenie to było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]