[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzy niego a Bess. Dla dobra Kinga musi o nim
zapomnieć. Wtuliła twarz w poduszkę, pocieszając
się, że przynajmniej ma wspaniałych rodziców.
Czuła się coraz bardziej osowiała i zmęczona;
rankami zaczęła wymiotować. Półtora miesiąca po
wyjezdzie z Oklahomy wybrała się do lekarza, który
potwierdził jej podejrzenia co do ciąży.
Nie od razu powiedziaÅ‚a o tym rodzicom. Wiedzia­
ła, że zawsze może na nich liczyć, chciała jednak
w samotności przeanalizować całą sytuację. Prosto od
lekarza poszła do cichej kawiarenki i przez dwie
godziny piÅ‚a kawÄ™ za kawÄ…, dopóki sobie nie przypo­
mniała, że kawa nie służy kobietom w ciąży. Czarna
herbata również zawiera kofeinę. Napoje dietetyczne
mają jakieś środki konserwujące. Herbata ziołowa ją
mdliła, zwykłej niegazowanej wody nie cierpiała.
W końcu podjęła decyzję: przez najbliższe miesiące
ograniczy siÄ™ do kawy bezkofeinowej, mleka i wody
perrier.
Ciekawa byÅ‚a, czy urodzi chÅ‚opca, czy dziewczyn­
kę. Czy maleństwo będzie podobne do niej, czy do
Kinga? Wyobraziła sobie, jak w ciepłe letnie wieczory
tuli do piersi maÅ‚Ä… kruszynÄ™ o czarnych oczach i Å›nia­
dej cerze.
W porządku, nie mogą być razem, ona i King, ale
przynajmniej będzie miała cząstkę Kinga. Jego dziec-
Diana Palmer
203
ko. UÅ›miechnęła siÄ™ do wÅ‚asnych myÅ›li. Nadal bÄ™­
dzie mogła pracować; ciąża nie przeszkodzi jej
w projektowaniu. Rodzice nie wyrzucÄ… jej ze swoje­
go domu... Oby tylko ojciec nie miaÅ‚ nieprzyjemno­
Å›ci, przyszÅ‚o jej nagle do gÅ‚owy. Gdyby straciÅ‚ pra­
cÄ™... Hm, chyba powinna wyprowadzić siÄ™ od rodzi­
ców i coÅ› wynająć. Ojciec oczywiÅ›cie bÄ™dzie protes­
tował, ale w jego wieku nie tak łatwo jest zaczynać
od nowa. KochaÅ‚a rodziców i nie zamierzaÅ‚a po­
zwolić, aby jej ciąża przysporzyła im jakichkolwiek
kłopotów.
Na razie musi jednak wziąć się w garść. Od powrotu
z Oklahomy chodziła smętna, tęskniła za Kingiem.
Ciągle spoglądała wyczekująco na telefon, a ilekroć
dzwoniÅ‚, wstrzymywaÅ‚a oddech. Samochody zwalnia­
jące przed domem przyprawiały ją o szybsze bicie
serca. Codziennie też sprawdzała skrzynkę na listy.
Ale King nie zadzwonił, nie napisał, nie przyjechał
z wizytÄ…. Wreszcie poddaÅ‚a siÄ™. ZrozumiaÅ‚a, że niepo­
trzebnie żyje nadzieją. King ma Bess; o niej, Elissie,
na pewno nie myśli. Zaczęła snuć plany.
Wyprowadzi siÄ™ od rodziców gdzieÅ› daleko, niko­
mu nie zdradzi swojego adresu. Do rodziców napisze.
Będzie z nimi w kontakcie, ale nawet oni nie będą
wiedzieli, dokÄ…d siÄ™ przeniosÅ‚a. Urodzi dziecko, bÄ™­
dzie się nim troskliwie opiekować i któregoś dnia
opowie mu o jego ojcu.
I wtem przypomniała sobie, że King całe życie
winił swojego ojca za porzucenie rodziny. Kiedy
Margaret opowiedziała jej historię małżeństwa Rope-
204 SSIEDZKA PRZYSAUGA
rów, powzięła decyzję, że doprowadzi do spotkania
ojca z synem. I co? Teraz sama odmawia Kingowi
prawa do dziecka? Trzyma w tajemnicy wiadomość
o ciąży? Dała mu słowo, że zadzwoni.,- Powinna
zatem wywiązać się z obietnicy.
Wróciła do domu z silnym postanowieniem, że
porozmawia z Kingiem. Owszem, rozmowa sprawi jej
ból, ale trudno. Może rozwód Bess i Bobby'ego jest
w toku, może King z Bess już czynią przygotowania
do ślubu...
Krążyła wokół telefonu, wciąż się wahała. W końcu
podniosła słuchawkę i wykręciła numer.
Akurat tak się złożyło, że była sama w domu. To
dobrze. Nie chciała, by rodzice widzieli, jak się męczy
lub, nie daj Boże, wybucha płaczem.
Jeden dzwonek, drugi, trzeci, czwarty. Już zamie­
rzała się rozłączyć, kiedy na drugim końcu odezwał się
znajomy, lekko zziajany głos.
- Halo?
- Bess?
- Elissa, to ty? Obawiam się, że Kingstona nie ma
w domu...
- A wiesz, gdzie jest?
- Niestety nie. Czy coś mu przekazać?
- Nie, dziękuję - odparła Elissa. Korciło ją, aby
spytać Bess, czy uzyskała już rozwód. - Jak się miewa
Bobby?
- Wrócił do pracy. Z nogą w gipsie, o kulach.
- W glosie Bess brzmiała dziwna nuta czułości.
- Słuchaj, nie chcesz zostawić wiadomości dla Kings-
Diana Palmer
205
tona? Nie jestem pewna, czy zjawi siÄ™ dziÅ›, czy jutro,
ale mogłabym...
- Nie, nie, w porządku. Cieszę się, że twój... że
Bobby wyszedł ze szpitala. Do widzenia.
- Poczekaj!
Odłożyła słuchawkę. Drżała na całym ciele. Teraz
nie miała już żadnych wątpliwości: Bess mieszka
u Kinga.
Zamierzała się poddać, więcej nie dzwonić, ale
potem uznaÅ‚a, że to by byÅ‚o tchórzostwo. WiÄ™c naza­
jutrz zadzwoniła do jego biura. Tu też nie zastała
Kinga. Sekretarka nie wiedziała, kiedy można się go
spodziewać. Elissa zostawiła wiadomość. Na wszelki
wypadek, bo sekretarka nie wydawała jej się zbyt
spolegliwa, napisała krótki list i wysłała go na adres
biura.
Kolejne dni pracowała w skupieniu nad kolekcją.
Mniej wiÄ™cej tydzieÅ„ pózniej wysÅ‚aÅ‚a skoÅ„czone pro­
jekty do Angel Mahoney i wybraÅ‚a miasteczko nieopo­
dal St. Augustine, do którego postanowiÅ‚a siÄ™ prze­
nieść. SpakowaÅ‚a swój dobytek, pilnujÄ…c siÄ™, by rodzi­
ce niczego nie zauważyli.
Zamierzała wyjechać z samego rana. Była pewna,
że King już otrzymał jej list. Może postanowił nie
reagować, nie komplikować sobie życia. Było to do
niego raczej niepodobne, ale zakochany facet nie
zawsze kieruje się rozumem. Od tak dawna marzył
o Bess i nareszcie jego marzenie się spełniło. Trudno
się dziwić, że wolał patrzeć w przyszłość, niż oglądać
siÄ™ za siebie.
SSIEDZKA PRZYSAUGA
206
W ostatnim czasie Wódz zachowywaÅ‚ siÄ™ grzecz­
nie, zupeÅ‚nie jakby podejrzewaÅ‚, że zostanie odda­
ny, jeżeli będzie za bardzo hałasował. To znaczy,
bez przerwy coś mówił do Elissy, ale nie wydawał
tych przerazliwych skrzeków o Å›wicie i o zmierz­
chu. Nawet zaczęła się zastanawiać, czy coś mu nie
dolega.
Ona sama wciąż miała poranne mdłości; poza tym
spodnie zrobiły się ciasne w pasie, a piersi lekko
nabrzmiałe. Ale te drobne niedogodności nie miały
znaczenia. Ważne było to, że urodzi dziecko, które
zawsze będzie czuło się chciane i kochane.
Wieczorem, kiedy rodzice jeszcze siedzieli w salo­
nie, poszła do siebie, by położyć się spać. Na niebie
Å›wieciÅ‚ księżyc w peÅ‚ni oraz dziesiÄ…tki gwiazd. Zacis­
nęła powieki. WyobraziÅ‚a sobie Bess wtulonÄ… w Kin­
ga. Azy zawisły jej na rzęsach. Było jej coraz trudniej
żyć ze świadomością, że już nigdy nie zobaczy Kinga.
Miała nadzieję, że Bess uczyni go szczęśliwym.
Mniej więcej o drugiej nad ranem obudziło ją
gÅ‚oÅ›ne walenie do drzwi. Narzuciwszy na siebie cien­
ki biały szlafrok, podreptała do przedpokoju.
- Kto tam? - spytała.
- Kingston Roper.
OtworzyÅ‚a. StaÅ‚ zmÄ™czony, niewyspany, z kilku­
dniowym zarostem i marynarkÄ… przerzuconÄ… niedbale
przez ramię, ale wyglądał bosko. Mógłby być utytłany
w bÅ‚ocie, a i tak uważaÅ‚aby, że jest najprzystojniej­
szym facetem na ziemi.
- Wejdz. - Ledwo powstrzymała się, by nie rzucić
Diana Palmer
207
mu się na szyję. Z całej siły starała się zachować
spokój, choć serce łomotało jej jak oszalałe.
Zamknęła drzwi. King wpatrywał się w nią bez
słowa. W jego oczach malował się ból, gniew, tęsknota.
- Co to za haÅ‚asy? A to ty, Kingston... - powiedzia­
ła z uśmiechem Tina, wychylając głowę z małżeńskiej
sypialni. - Coś kiepsko wyglądasz. Elisso, poczęstuj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl