[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na pewno na sto procent. Ja zastanawiam się, czy się opłaca robić z taką degeneratką interes.
Mówię jej, że co najwyżej mała koła i to na samo, że tyle mogę jej postawić. Ona mówi na to, że to
74
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
jest informacja za kilo spida i kurczaka z rożna, ale ona mi spuszcza, bo jestem jej dobrym kolegą,
przyjacielem, dawnym chłopakiem jej przyjaciółki, dawniejszym również jej samej chłopakiem, co
wiadomo całą sytuację zmienia i ona mi to powie po znajomości za kole i frytki. To ja mówię, żeby
ona mi powiedziała, a wtedy ja wycenie, ile ta informacja była rzeczywiście warta. No to ona mówi,
że okej, ale żebym się nie zdziwił i nabrał dużo świeżego powietrza, co bym się nie podusił. Otóż
dzisiejsze wybory najsympatyczniejszej dziewczyny Dnia Bez Ruska o osiemnastej wygra Magda.
Ja spokój. Niewzruszenie całkowite. %7łe niby co z tego, że Magda. Kto to jest w ogóle ta
Magda? Może ją kiedyś znałem, a może nie znałem jej wcale. Może miałem z nią kiedyś jakieś
punkty zbieżne, a teraz już nie mam, bo wszystko skreślone, z tą suką, jebniętą miss, co ją nieraz
widziałem w takich sytuacjach, w samych rajstopach, w połamanych paznokciach, jak wylizuje me
kieszenie ze śladów po woreczkach spida, jak podciąga majtki, jak ogląda telewizję, rzygając sobie
w suknię, bo program z typu reality show tak ją wciągnął, że nie może się oderwać i iść po miskę.
%7łe gdyby mieli teraz to pokazać na projektorze, to to by był super-brutalny film tylko dla
szczególnie dorosłych o szególnie mocnych nerwach, bo co słabszym mogłyby doszczętnie
popękać do krwi i kości.
I co z tego? - pytam niby, że obojętnie, żeby nie pokazać żadnego wrażenia po sobie i jak
najmniej jej postawić z czystej złośliwości. Bo to jest Arleta i jak jej kupię kole, to potem zjawi się
zaraz Magda i powie: daj popić. A to się jej przecież tak stać nie może, gdyż to jest koła ode mnie.
Gdyż to jest zatruta fałszywa, czarna koła za pieniądze moje i mej matki, i jak Magda przyjdzie i
powie: daj łyka, to to ją otruje, to jej zaszkodzi, tą koła szemraną śmierdzącą moimi pieniędzmi ona
się zakrztusi, zachłyśnie i zaplami sobie suknię swe piękną i nikt jej na żadną miss nie wezmie. I na
Zachód robić kariery sekretarki, robić kariery aktorki nie pojedzie, gdyż takich kaszlących nikt przez
granicę nie przepuszcza, bo roznoszą zarazki, choróbska, które w Unii Europejskiej nie mają prawa
bytu.
Arleta nie traci jednak nadziei, że uda jej się na coś więcej mnie naciągnąć. To jeszcze nic -
mówi. Teraz słuchaj dalej, bo to cała historia, jakiej jeszcze na mieście nie było. Ona te wybory
wygra, bo dała jednemu organizatorowi. Ale opłacało się. Teraz podobno ma dostać rower górski i
diadem, i wiesz, różne bombonierki, talon na kupno butów.
Wtedy mi się jest już trudno powstrzymać, choć bardzo usiłuję się bardziej nie wkurwić. Ale
już mimo starań, usiłowań, zaczynam rozglądać się i odgarniam może nieco zbyt silnie jakiegoś
faceta, co mi zasłania, pierdolniętego ojca dwóm dzieciom, co im kupuje jakąś kiełbasę czy inne
gówno w papierku. I on się owszem przewraca w błoto, ale zaraz wstaje podniesiony przez dzieci,
75
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
otrzepuje spodnie od garnituru i mówi do mnie: przepraszam pana bardzo. Dzieci oboje
upośledzone, w tym jedno w okularach, a drugie płci żeńskiej też nienormalne, ocierają mu z błota
spodnie, wszyscy się w imię solidarności rodowej trzęsą. Ja na to mu mówię, niezle już
rozsierdzony: uważaj sobie, kurwa, jak chodzisz, a następną rażą używaj antykoncepcji.
To odnośnie tych dzieci, z których co jedno, to gorszego gatunku. Bo niby po co taki palant
produkuje to badziewie na masową skalę, po co zatruwa takimi bublami społeczeństwo, że ja mam
pracować na opiekę medyczną dla takich dwóch ślepych naboi.
Wtedy on mówi, że tak właśnie będzie, jak mówię, a do dzieci zaznacza, że muszą już iść, bo
tu jest za drogo. Wtedy Arleta jak się nie zerwie i od razu za nim leci i woła, że ja mówię, że on ma
jej kupić dużą kole. On sumiennie zawraca, dzieci uczepione u spodni, okulary w newralgicznym
punkcie pęknięte, i już chce kupować, jak ja mówię: stop. Nic jej nie kupuj. Ona nie jest tego warta,
ona się może napić z rzeki.
Wtedy on trzęsie się cały, że zastanawiam się, czy z tego szoku nie poszedł mu w środku
przełyk albo jakiś inny sznurek, przewód. Patrzy raz na Arletę raz na mnie, i pośpiesznie opuszcza
ten cały interes w przyspieszonym tempie. Arleta się śmieje, mówi: dobrze żeś go zrobił, pełno tu
ostatnio jakiegoś grekokatolickiego elementu, co się szwenda wszędzie i oddycha naszym
wspólnym powietrzem.
Niby, że mnie to gówno obchodzi, co Arleta w tym temacie uważa. Niby, że mnie to gówno
obchodzi, co Magda wyczynia. Niby że nie jestem wkurwiony. A jednak noga mi cała chodzi tak, iż
na stoliku chlupocze bronks w pokalach. Patrzę wtedy w motłoch, lumpenproletariat, co się
przetacza falą przed wejściem, ściskając w brudnych łapskach biało-czerwoną watę cukrową i
bialo-czerwone parówki. I to mnie jeszcze bardziej rozkurwia, bo najpierw jest brak higieny, czy
biało-czerwony, czy czerwony, czy inny, a potem salmonella i robaki w powyższych czy innych
kolorach. A potem rzyganie, biało-czerwona fala rzygów płynąca przez miasto, fala rzygów
widzialna wyraznie z kosmosu, co by Ruskowie wiedzieli, gdzie jest nasze państwo, a gdzie ich, i
jaka to w Polsce potrafi być wspólna akcja solidarność wobec drapieżnych zaborców. Magdy nie
ma, pewnie siedzi gdzieś za kulisem albo w przyczepie i w tempie błyskawicznym daje dupki
dzwiękowcowi, co by podkręcił głośność, jak ona będzie miała coś wygłosić, na przykład co lubi
jeść, jaką najbardziej lubi pogodę.
A jednak ciężko jest mi się powstrzymać, bo rower górski niech sobie zatrzyma i na
zdrowie, i jeszcze piłkę jej plażową i daszek na słoneczne dni, wszystkiego najlepszego, ale
oficjalnie dawać to ona nikomu pod moją nieobecność nie będzie, jakby nie było. I wtedy
mimowolnie mam w oczach tego niby organizatora. Inżyniera magistra prezesa. Jaki jest chamski
wobec niej, jaki jest brutalny, w jednej ręce aktówka, w drugiej kalkulator i tak ją bierze, obliczając
76
Dorota Masłowska - Wojna Polsko-Ruska Pod Flagą Biało-Czerwoną
przychód i rozchód Towarzystwa Przyjaciół Dzieci Polskich, obliczając kurs dolara, obliczając
alimenty swej od dwudziestu lat żonie Zofii, obliczając na palcach wiek swych dzieci. Magda się
pyta, czy jest dość dla niego ładna, on w tym czasie podpisuje odbiór listów poleconych z
prokuratury rejonowej. Mówi jej, że jest owszem bardzo ładna, jest tak bardzo ładna, że żeby się
teraz nie obracała do niego, bo mylą mu się rachunki, mylą mu się obliczenia, myli mu się pasjans,
mylÄ… mu siÄ™ klocki w Tires , niech siÄ™ zamknie i bardziej skupi na dawaniu.
A posłuchaj najlepsze - mówi Arleta, jak już widzi, że jako takie wrażenie na mnie zrobiła i
jestem okurwiały ze złości i nienawiści. Posłuchaj najlepszego, bo teraz się robi dopiero gorąco -
mówi - bo ten niby organizator, ten prezes ją chce zabrać z miasta i zawiezć do Reichu. Mnie może
nawet też, jak dobrze wszystko pójdzie i nie będzie kłopotu z papierami. Bo mam zawiasy za
wpółudział niby w pobiciu, ale to się podobno wszystko da załatwić, tak on mówi. Taka to jest
informacja. Magda wyjeżdża. Odlatuje do ciepłych krajów. Wraz zresztą ze mną. Już się, Silny, nie
zobaczymy, więc raz byś mógł być fair na sam koniec: koła i frytki teraz. Mogą być same frytki, bo
chce mi się żreć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]