[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obu rolach?
Clarisa weszła i postawiła tacę z lunchem na łóżku, a drugą
tacę dla Amandy na biurku. Rahman spytał ją, gdzie jest
Amanda, tonem trochę bardziej zniecierpliwionym, niż
zamierzał.
- Idzie, już idzie, nie denerwuj się - powiedziała gospodyni,
patrzÄ…c na niego surowo.
- Nie denerwuję się, tylko martwię - zaprotestował. - Nie chcę
bez niej zaczynać lunchu. yle by było, gdyby ta pyszna zupa
wystygła, prawda? - spytał, unosząc łyżkę.
- Nie myśl sobie, że jak będziesz mi prawił pochlebstwa, to
przestanę zwracać uwagę na twoje zachowanie. Już ja ci potrafię
powiedzieć kilka słów prawdy, dobrze o tym wiesz.
- Tak, burczałaś na mnie, odkąd byłem na tyle duży, by pójść
do kuchni i poprosić o ciastko - powiedział. - Co masz mi do
zarzucenia? Czyżbym się wcale nie poprawił? - spytał.
Clarisa wzięła się pod boki i przyjrzała mu się, mrużąc oczy.
- No, może odrobinę. Ale musisz się jeszcze bardziej postarać.
Rahman pokiwał głową. Zdanie Clarisy wiele dla niego
znaczyło. Skoro ona nie widziała poprawy, to widać niezbyt się
przykładał.
- Pracuję nad tym - odparł ze skruchą.
W tej samej chwili w drzwiach pokoju stanęła Amanda.
RS
70
- Nad czym pracujesz? - spytała, gdy Clarisa udała się z
powrotem do kuchni.
- Nad swoją postawą, swoim zachowaniem. Clarisa mówi, że
muszę się bardziej starać.
- Ma wysokie wymagania - zauważyła Amanda, siadając przy
biurku.
- Ty też - powiedział. - Domek z ogródkiem i oddany rodzinie
mąż!
- Pytałeś mnie o moje wymagania, więc ci o nich
opowiedziałam. Nie sądziłam, że znowu poruszysz ten temat.
Poza tym te żądania wcale nie są tak bardzo wygórowane.
- Czy to znaczy, że mogłabyś z niektórych zrezygnować? -
spytał.
- W szczególnych okolicznościach, chyba tak -odpowiedziała.
Zastanawiał się, jak wyciągnąć z niej więcej informacji.
- Na przykład z jakich? - zapytał wreszcie wprost.
- No nie, to już się naprawdę robi śmieszne - powiedziała. -
Dowiem się, jakiego mężczyzny naprawdę szukałam, dopiero
wtedy gdy go znajdę. Do tego czasu nie zamierzam urządzać
wielkich poszukiwań. Podobnie jak ty. A może się mylę, może
rozglądasz się za żoną?
Rahman nie zastanawiał się jeszcze, jakimi cechami powinna
się charakteryzować jego przyszła żona. Wypytywanie Amandy
zdawało mu się zabawne i pouczające, ale nie chciał, by role się
odwróciły. Znał tylko jeden sposób, by zmienić temat.
- Był do ciebie telefon - powiedział. - Całkiem niedawno.
Poczekaj, gdzieś zapisałem nazwisko.
Amanda zbladła. Siedziała bez ruchu, podczas gdy Rahman
szperał w poszukiwaniu skrawka papieru, udając, że zapomniał
nazwisko lekarza. Jednak pamiętał je doskonale.
- Doktor Sandler. Mówił coś o twoim powrocie do pracy -
rzekł, przyglądając się jej uważnie.
Nie zostawi go przecież i nie wróci do Chicago, prawda? Nie,
oczywiście że tego nie zrobi!
RS
71
- Co mu powiedziałeś? - spytała.
- Nic. Tylko tyle, że przekażę ci wiadomość. Chce, byś do
niego zadzwoniła.
- Ma tupet, żeby mi zawracać głowę - mruknęła, marszcząc
czoło.
Spoglądała ze złością na trzymaną w ręku kartkę z numerem
telefonu. Rahmanowi wydawało się, że za chwilę ją podrze.
Wstrzymał oddech, czekając z napięciem, co zrobi.
- Jeśli chcesz dziś jeszcze trochę poćwiczyć, to jestem gotowa
- powiedziała zimnym tonem.
Rahman był wykończony, lecz nie mógł się już wycofać.
Wrócili do pokoju rehabilitacyjnego. Po serii wchodzenia i
schodzenia z drabinek oraz rozciągania mięśni szejk, ubrany
tylko w bokserki, położył się na stole, a Amanda zaczęła masaż.
Czuł, jak jego obolałe mięśnie powoli się rozluzniają. Nie był
skrępowany obecnością Amandy. Nie przeszkadzało mu, że
patrzy na jego posiniaczone ciało. Uwielbiał czuć na skórze
dotyk jej dłoni. Gdy go masowała, mógł sobie wyobrażać, jaką
byłaby kochanką. Subtelną, zręczną i zmysłową. Cieszył się, że
leży zwrócony twarzą do stołu. Oddychał ciężko, gdyż jego
ciało zbyt żywiołowo reagowało na dotyk Amandy.
- Co się stało? - spytała.
- Nic. Dostałem lekkiej zadyszki. Naprawdę mnie dziś
wymęczyłaś.
- Myślałam, że tego właśnie chcesz - szepnęła.
- Owszem, chcę. Im szybciej wyzdrowieję, tym wcześniej
będziesz mogła wrócić do Chicago.
- Chyba jasno się wyraziłam na ten temat - powiedziała. - W
szpitalu mogą zatrudnić kogoś innego. Nie ma ludzi
niezastąpionych, a zwłaszcza ja się do takich nie zaliczam. Sam
widziałeś, jak dobrze się tobą zaopiekowała Dorothy Willis.
- Nieprawda. Owszem, Dorothy jest znakomitą pielęgniarką i
dobrą kobietą, ale nie ma na świecie drugiej takiej osoby jak ty.
RS
72
Amanda nic nie odpowiedziała. Rahman, jeśli mu na tym
zależało, był mistrzem pochlebstw. Jego słów nie należało
traktować poważnie. Clarisa doskonale o tym wiedziała i umiała
go przywołać do porządku. Amanda powinna zrobić to samo.
Masując Rahmana, zastanawiała się, ile kobiet podziwiało jego
piękne ciało w zupełnie innych okolicznościach. Ile kobiet
przewinie się przez jego życie, nim Rahman się wreszcie
ustatkuje? Wydawał się zupełnie nie zainteresowany ożenkiem.
Był takim człowiekiem, jakim jej się jawił, gdy usłyszała o nim
po raz pierwszy - bogatym playboyem.
Telefon od Bena ponownie obudził wspomnienia. Amanda
lubiła swoją pracę w Chicago. Czy powinna tam wrócić?
Wyjrzała przez okno na widoczne w oddali góry, na
chowające się za nimi zimowe słońce i pomyślała, że przecież
zna odpowiedz na to pytanie. Nie ma mowy o powrocie. Nie
chodziło wyłącznie o konsekwentne unikanie Bena. Musiała iść
dalej. Nie wiedziała, co ją czeka u krańca tej drogi, ale nie
chciała się cofać, wracać do przeszłości.
- Chyba na dzisiaj wystarczy - powiedziała. Zawiozła go z
powrotem do pokoju, weszła do łazienki i odkręciła wodę pod
prysznicem.
- Jutro, kiedy przyjdzie lekarz - powiedział - zapytam go, jak
powinienem rozplanować rozkład dnia. Do tej pory skąpił mi
konkretów, a ja naprawdę muszę to wiedzieć. Nie tylko ze
względu na siebie, ale także na ciebie. Nie chciałabyś przecież
tkwić tutaj cały czas i opiekować się mną. Rehabilitacja to na
pewno jedno z nudniejszych zajęć dla pielęgniarki, która
przyzwyczajona jest do zamieszania i ruchu panujÄ…cego w izbie
przyjęć.
- Potrzebowałam tej odmiany - rzekła.
Dni, które spędziła z nim w tym pięknym domu, były dla niej
nie tylko przyjemnością, lecz również pożyteczną lekcją. Miała
szansę zobaczyć, jak żyją wyższe sfery. Przez ten czas leczyła
RS
73
rany i pławiła się w takim luksusie, o jakim mogła dotąd jedynie
marzyć.
Gdy Rahman brał prysznic, Amanda siedziała przy biurku,
wpisując do karty bieżące dane - postępy w rekonwalescencji i
lekarstwa, które przyjmował pacjent - aby przed wizytą lekarską
[ Pobierz całość w formacie PDF ]