[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ranić. Zjadłem z nią lunch i staliśmy się całkiem dobrymi przyjaciółmi, Stefanie.
Chciałbym, żebyś z nią porozmawiał, ale rozumiem, że to dla ciebie trudne."
W Stefie narosło pewno podejrzenie.
"Wiedziała, że jesteś chory?"
Ojciec zarumienił się.
"Tak."
"Ale dlaczego mi nie powiedziałeś?"
"Nie chciałem cię martwić." Pokręcił głową. "Bałem się, Stefanie. Bałem się, że
może wcale nie będziesz się martwił. Bałem się, że to nie będzie nic dla ciebie znaczyło.
Nagle uświadomiłem sobie, że przez całe swoje życie byłem tchórzem. Powinienem do
ciebie zadzwonić, ale nie zrobiłem tego. Wejście do tego samolotu było jedną z
najtrudniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek zrobiłem, synu."
"Dlaczego?"
"Bo musiałem stanąć twarzą w twarz z największą pomyłką jaką kiedykolwiek
popełniłem."
Teraz to Stef się zaczerwienił. No cóż, zawsze wiedział, że to prawda.
Jego ojciec zbliżył się do niego.
"Nie zrozumiałeś mnie. Pomyłką nie było ani poślubienie twojej matki, ani ty. Moim
błędem było pozostawienie cię tu samego, Stefanie. Nie powinienem nigdy pozwolić byśmy
byli rozdzieleni."
"Nie chciałem wyjeżdżać. Potrzebowałem tego miejsca. Byłem tu szczęśliwy, więc
nie musisz czuć się winny." Nie potrafił sobie wyobrazić jakie by miał życie, gdyby został
zmuszony do powrotu do Dallas. Spojrzał na Nate'a, który rozmawiał ze swoim zastępcą,
jego wzrok ani na chwilę nie powędrował zbyt daleko od mężczyzny w celi. Nate wychował
się w tym świecie. Nate'owi zajęło wiele lat zaakceptowanie tego kim jest. W tym czasie
prawie stracił Callie. Nie, nie był zły na ojca za to, że pozwolił mu zostać w Bliss.
Był zły na ojca za to, że nie został razem z nim.
To odkrycie uderzyło go prosto w brzuch.
Był zły, okrutnie zły na swojego ojca. Te wszystkie lata wmawiania sobie, że stworzy
sobie własną rodzinę i nie potrzebuje niczego od tego mężczyzny były kłamstwami. Nie
chodziło o to, że nie kochał swojej poskładanej rodziny. Kochał. Ale potrzebował swojego
taty. Potrzebował wiedzieć, że ktoś z jego krwią chciał go nie tylko jako wygodnego
powodu, że potrafi się rozmnażać.
Stef opuścił wzrok, drżały mu dłonie.
"Synu, zasługuję na wszystko o czym teraz myślisz, ale proszę cię, żebyś mnie
wysłuchał."
Stef nagle wstał. Pomieszczenie zdawało się być coraz mniejsze. Ojciec również
chciał wstać, ale Stef go minął. Nie potrafił tego teraz zrobić. Zbyt wiele myśli kłębiło się w
jego umyśle. Wszystko co powiedział ojciec umocniło jego wiarę w to, że to co robił było
dobre dla Jennifer, ale myśl, że wkrótce jej nie będzie sprawiała, że czuł się okropnie. Nie
miał z nią wystarczająco dużo czasu i nie mógł sobie pozwolić na więcej. Gdyby mógł,
przejąłby kontrolę nad jej życiem. Zmieniłby ją w kogoś kim nie była.
"Stef?"
Jej miękka dłoń na jego ramieniu przywróciła go z powrotem do realnego świata.
Jennifer patrzyła na niego z niepokojem. Kiedy skupił się na niej, podeszła bliżej i przytuliła
go, jakby wyczuła, że potrzebuje być blisko niej. Bez wahania przyjął pociechę, którą mu
ofiarowywała, upajając się nią w jego ramionach.
"Chciałbym pójść do domu, kochanie."
Poczuł jak kiwa głową i ściska go mocniej.
"Pilnuj jej, Stef." Powiedział Nate, wstając i przechodząc przez pomieszczenie.
Wyciągnął dłoń.
Stef przyciągnął Jennifer blisko do swojego boku i potrząsnął dłonią Nate'a.
"Będę."
Wsunął dłoń w jej rękę i wyprowadził ją na zewnątrz.
Jeśli miał ją wkrótce stracić, to nie chciał marnować czasu na coś tak błahego jak
mężczyzna, który go zostawił.
"Stefanie." Zawołał ojciec.
Stef wyszedł na zewnątrz.
Rozdział 14
Jen nie wiedziała co stało się między Stefem a jego tatą, ale wiedziała ponad wszelką
wątpliwość, że musi go uspokoić. Gdyby mu pozwoliła, odsunąłby się i udawał, że nie
dzieje się absolutnie nic złego. Najprawdopodobniej powiedziałby jej, że chce popracować
albo coś w tym stylu i zostawił ją samą na resztę wieczoru.
To siÄ™ na pewno nie stanie.
Stef wjechał swoim Land Roverem na drogę prowadzącą do jego domu akurat gdy
słońce zaczęło zachodzić za horyzont. Mówił niewiele odkąd poprosił Maxa był odwiózł
jego ojca gdy ten będzie gotowy. Oprócz tego był skoncentrowany na drodze. Jego dłonie
były idealnie nieruchome na kierownicy, ale nie potrafiła zapomnieć chwili gdy się trzęsły.
Serce ją bolało gdy widziała Stefa pozbawionego kontroli. Była to jedyna rzecz, z którą jak
wiedziała nie potrafił sobie poradzić.
Wiedziała dokładnie jak sprawić, by odzyskał kontrolę.
Zaparkował SUV'a na podjezdzie i zgasił silnik. Jen wysiadła zanim zdążył
powiedzieć chociaż słowo. Mimo że była wprost przed drzwiami frontowymi, obeszła
samochód dookoła. Nie szła do domu.
"Jennifer?"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]