[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z gospodynią, u której zamówił masło, a która chciała zobaczyć na własne oczy, jak sobie tu
radzą; to dla odmiany z jakimś rolnikiem omówił poważnie tegoroczne kłopoty żniwne. A gdy
druh Kowalski tuż przed piątą ukazał się w sali, powitał go nie tylko meldunkiem, ale
i zabielonÄ… dobrze mlekiem, gorÄ…cÄ… kawÄ….
 Dużo kożucha dla druha komendanta!  zakomenderował gromko, zwracając się do
kucharzy.  Lekarze wiedzą, co dobre  mrugnął wesoło okiem na otaczających go ludzi. 
Przybywa podobno od niego dużo rozumu.
Był mistrzem w przeplataniu zajęć żartami, a rezultat był taki, że robota szła zawsze jak z
płatka. Przybyło zaraz pięciu harcerzy, napoił ich, po nich następnych, a gdy w pięć minut
pózniej zjawiła się reszta drużyny, błyskawicznie napełniono kubki i nikt nie czekał w kolejce.
Druh Kowalski, zorientowawszy się, że wszystko gra jak w zegarku, obejrzał
pomieszczenia i wrócił. Zaczęto mu składać raporty. Jedna z grup, nie mająca przy sobie aparatu,
odkryła po drodze olbrzymi samotny dąb, a inna na jedną z tych pięknych kapliczek
przydrożnych, które aż do czasów, Hitlera nosiły na sobie widome znaki polskości. Wysłał tam
fotografów, a widząc, że Piętek jest wolny nareszcie, przybliżył się teraz do niego.
 Co słychać w Leśnej Drużynie?  zapytał.  Wysłałeś zwiad?
Piętek, do tej pory na pół rozbawiony, na pół poważny, od razu skupił się w sobie.
--- Zwiad już wrócił  odparł ściszając głos.  Szykują się tam do wyjazdu. Mają dziś
koncert w Kaniach. Otrzymują podobno coraz więcej zaproszeń. Ludzie bardzo ich chwalą.
--- Skąd o tym wiesz?  w oczach Kowalskiego rozbłysł niepokój  Chyba zwiadowcy
nie zajrzeli do wsi?...
 Oczywiście, że nie. Zwiad prowadził Janicki!
To nazwisko musiało być gwarancją zręczności i przebiegłości, Kowalski bowiem
przestał się tym od razu interesować. Wieczorem wysłał zwiadowców ponownie. Leśna Drużyna
rzeczywiście wyjechała do Kań, w obozie pozostał jedynie wartownik. Otrzymawszy te
uspokajające wieści, przejrzał otrzymane dotychczas od Karola raporty, popatrzył na mapę
okolicy i wkrótce zarządził apel. Nazajutrz wstali wszyscy wcześniej, a o siódmej Drużyna
Służby Społecznej maszerowała już w stronę Rudawki.
W tym zaś czasie Michał, wesoły jak szczygieł, ale nie zapominający ani na chwilę, że
pełni funkcję komendanta obozu i że można dziś spodziewać się gości, krzątał się energicznie.
Zresztą nie tylko on. Każdemu tu zależało, aby zaprezentować godnie i siebie, i całą drużynę, ci
bowiem goście byli dla nich szczególnie mili, związani z nimi nićmi przyjazni od lat. A chociaż
nie przypuszczano, aby mogli zjawić się tak wcześnie, to jednak robiono szybko generalne
porządki i przybierano namioty odświętnie w, obawie, że pózniej może na to zabraknąć czasu.
 Uwaga!  wykrzyknął nagle Waldek, stojący właśnie na warcie i obserwujący czujnie
wszelkie drogi i dróżki.  Harcerz na horyzoncie!
Przerwano zajęcia, poruszyli się wszyscy. Rzeczywiście od lasu oderwał się jakiś harcerz
i zamaszystym krokiem kierował się ku wsi, na nic nie zwracając pozornie uwagi. Wkrótce zaś
ukazał się drugi. Nie gonił tamtego, nie próbował się z nim połączyć, za to pilnie baczył, aby
utrzymać jednakową odległość.
 Jurku  Michał zwrócił na Czerskiego, rozgorączkowane spojrzenie  wsiadaj na
rower i pędz ile sił do Wilkowa! Co się stało z tym naszym komendantem?  mruknął
niechętnie, spoglądając na zegarek.  Za kwadrans ósma, a zapowiedział, że będzie na siódmą...
Powiedz mu...
Podniósł głowę: Czerskiego nie było. Pedałował już zawzięcie i znikał właśnie wśród
zabudowań Rudawki.
 Ech, on już wie, co należy powiedzieć - machnął obojętnie ręką.  Staszku 
zwrócił się teraz do Lenca  zabierz kogoś i wyjedzcie tamtym naprzeciw. %7łe zbliżają się nasi,
nie może być wątpliwości. Ten pierwszy  na pewno Janicki!
Rzeczywiście był to Janicki, ten sam, który wczoraj prowadził zwiad. A i obecnie nie
było trudno odgadnąć, że ze swym kolegą stanowią tylko straż przednią jakiejś większej
kolumny. Jakoż rzeczywiście zaczęła ona wypływać po chwili z lasu. Ukazały się najpierw mło-
dziutkie niegdyś  Niedzwiadki", a dziś niezle wyrośnięte  Niedzwiedzie" nadrabiające
marsowymi minami swą dobroduszność. Krótka przerwa i oto pojawia się druh Jankowski na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl