[ Pobierz całość w formacie PDF ]
próżnię niczym piorun. Stopnie wojskowe, kontaktowanie się z Ministerstwem Wojny - musieli
mieć bez wątpienia jakiś związek z tą zmechanizowaną armią, która stąd wyjechała. Może i te
maszyny materializowały się w ten sam sposób?
- Jesteście odpowiedzialni za te czołgi i pozostałe uzbrojone pojazdy, prawda? - zapytał.
Sierżant uniósł karabin.
- Za nic nie jestem odpowiedzialny z wyjątkiem wykonywania rozkazów. A teraz się zamknij,
dopóki jesteś w moich rękach. Jeśli chcesz rozmawiać, to rozmawiaj z Wywiadem. Tak będzie
najlepiej dla nas wszystkich.
Mimo zagrożenia ze strony karabinów, Briona przepełniało uczucie zadowolenia. Musiał istnieć
jakiś związek między tymi ludzmi i tą pogrążoną w wojnie planetą. Wyjaśnienie było już blisko -
powinien tylko panować nad swoją niecierpliwością. Patrzył z uwagą jak technicy - ci trzej, którzy
pojawili się pierwsi - robili coś z urządzeniem, które znajdowało się wewnątrz kolumny.
Dołączali do niego sondy i przyrządy pomiarowe, sprawdzając działanie różnych podzespołów.
Wszystko musiało być w porządku, ponieważ szybko odłączyli przyrządy i nałożyli z powrotem
osłonę. Obrócili ją, aby spasować otwór i wkręcili śrubę. Briona aż korciło, żeby zadać im kilka
pytań, ale zmusił się do milczenia. Już niedługo będzie miał okazję. Obrócił się, kiedy usłyszał
znany mu trzask. To był kapral ze zwiniętym kombinezonem pod pachą.
- Porucznik mówi, żeby zabrać go ze sobą. Czeka z powitaniem. Tu jest kombinezon.
Zapowiedziane powitanie brzmiało podejrzanie, ale Brion nie miał wielkiego wyboru wobec
wycelowanych w niego karabinów. Włożył kombinezon jak mu kazano. Sierżant zamknął przednią
szybę hełmu i dotknął jednego z przycisków na pasie kombinezonu Briona. Ogarnęło go
niemożliwe do opisania uczucie wykręcania i w jednej chwili wszystko się zmieniło. Wąwóz i
żołnierze zniknęli. Stwierdził, że stoi na jakiejś metalowej platformie. Z góry padało jasne światło,
w jego kierunku biegli umundurowani żołnierze. Rozpięli jego kombinezon i ściągnęli go z niego
pod nadzorem młodego oficera. - Chodz ze mną - rozkazał tamten.
Brion udał się za nim bez sprzeciwu. Zanim został przeprowadzony przez metalowe drzwi, rzucił
jeszcze przelotne spojrzenie na potężne urządzenia z grubymi kablami zwisającymi z izolatorów.
Szli teraz długim, pomalowanym na neutralny, szary kolor korytarzem, wzdłuż którego biegł ciąg
drzwi. Zatrzymali się przed jednymi z nich, z napisem KORPUS 3. Idący przodem oficer otworzył
je i dał Brionowi znak, aby wszedł do środka. Kiedy przeszedł, drzwi zamknęły się za nim
bezszelestnie.
- Siądz na tym krześle, proszę - odezwał się spokojnym głosem mężczyzna siedzący w odległości
około dwóch metrów od niego. Był szczupły, miał bladą, ściągniętą skórę twarzy, wyraznie
zarysowane policzki z głęboko osadzonymi oczyma i uniform w szarym kolorze. Uśmiechnął się
do Briona, lecz był to tylko skurcz mięśni twarzy, za którym nie kryły się żadne uczucia. Brion
słyszał go Wyraznie, mimo iż oddzieleni byli od siebie przezroczystą ścianką, przegradzającą pokój
na dwie części.
- Mam kilka pytań do pana - powiedział Brion. - Nie wątpię. A ja do ciebie. Myślę, że zdołamy
się dogadać, tak żeby każdy z nas był zadowolony. Jestem pułkownik Hegedus. Z Opoleańskiej
Armii Ludowej. A ty?
- Nazywam się Brion Brandd. Czy dobrze rozumiem, że KORPUS 3 jest wywiadem
wojskowym?
- Zgadza się. Jesteś spostrzegawczy. Nie zamierzamy cię skrzywdzić, Brion. Jesteśmy tylko
bardzo ciekawi, co chciałeś zrobić z boją Delta, którą rozmontowałeś.
- To ona tak się nazywa? Oglądałem ją, ponieważ myślałem, że może mieć związek z wojną na
Selm - II. - Chcesz powiedzieć, że jesteś szpiegiem?
- Czy chce mi pan powiedzieć, że na tej planecie jest coś do szpiegowania?
- Proszę cię, Brion, nie bawmy się w słówka. To miejsce, gdzie cię znalezliśmy, ma, jak wiesz,
ogromne znaczenie strategiczne. Jeśli jesteś z gyongyoskiego wywiadu, lepiej od razu powiedz.
Wiesz przecież, że bez trudu możemy dowiedzieć się prawdy.
- Obawiam się, że nie mam najmniejszego pojęcia, o czym pan mówi. Prawda jest taka, że to, co
się stało, jest dla mnie całkowitą zagadką. Przybyłem na tę planetę w samym środku wojny...
- Wybacz mi, ale jak wiesz, na tej planecie nie ma żadnej wojny... - Po tych słowach twarz
Hegedusa po raz pierwszy zmieniła wyraz, odmalował się na niej nagły szok: - Nie, ty nic nie
wiesz, prawda. Myślisz, że nadal znajdujesz się na Selm - II. Nie jesteś z Gyongyos...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]