[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łapię faceta za włosy i unoszę mu głowę.
- Gdzie?
Mamrocze jakiÅ› numer.
- To terminal?
Przytakuje, kaszle i pluje krwiÄ….
- Chyba byś mnie nie okłamał, co? - pytam.
Mruga, znów kaszle, potem krztusi się krwią i śluzem w gardle. Wiem, że już po nim. To ostatnie
sekundy jego życia i więcej z niego nie wycisnę. Wstaję i biegnę w głąb zaułka. Za mną, w wylocie
uliczki, pojawiają się dwaj policjanci. Krzyczą, żebym się zatrzymał; ukryłem się w mroku. Nie widzą
mnie. Docieram do końca zaułka, przebiegam przez jezdnię i wpadam w następny ciemny zaułek.
Powtarzam taki manewr jeszcze trzy razy i gubię gliniarzy. Jedyne, co mogę teraz zrobić, to wrócić do
mojego hotelu i zaczekać do rana. Mam tylko nadzieję, że mój zmarły przyjaciel z triady mówił
prawdÄ™.
ROZDZIAA 16
- Ktoś mnie wystawił, do cholery! - krzyczę do pustego pokoju hotelowego w Koulunie. Pułkownik
Lambert, Frances Coen i Anna Grimsdottir mają ze mną łączność przez moje implanty. Złożyłem pełny
raport o tym, co się rozegrało w magazynie, i dostaję szału.
- Uspokój się, Sam - mówi Lambert. - Dlaczego myślisz, że ktoś cię wystawił?
- Bo wiedzieli, że tam będę. Dlatego przynieśli to urządzenie, które czasowo spieprzyło mi implanty.
Facet z triady, którego dopadłem w zaułku, potwierdził to. Ktoś dał im cynk. Wiedzieli, że jestem
penetratorem i że mam implanty telekomunikacyjne. Ktoś mnie wystawił!
- Jak wyglądało to urządzenie, Sam? - pyta Grimsdottir. Ma cichy głos, ale można w nim wyczuć
inteligencjÄ™.
- Mniej więcej jak radioodtwarzacz kasetowy. Wyjęli z tego małą antenę satelitarną i ustawili na
podłodze.
- Chyba już rozumiem - mówi Grimsdottir. - Znali konstrukcję i działanie implantów. Jeśli masz rację,
dostali informacje od kogoś z Wydziału Trzeciego. To jedyne wytłumaczenie.
- Znów Mike Chan? - pyta Lambert.
- Możliwe. Jeśli jest zdrajcą.
- To oczywiste - wtrącam swoje zdanie. - Przecież zabił Carly, tak? Złapaliście już skurwiela?
- Nie - odpowiada Lambert. - Ale FBI jest na jego tropie.
- To nadal nie wyjaśnia, skąd triada wiedziała, że będę w magazynie. Jedyną osobą, która znała moje
plany, był Mason Hen... - To musi być on, myślę. Hendricks. - Chyba wybiorę się do Hendricksa,
pułkowniku. - Patrzę na zegarek. Mam jeszcze kilka godzin do wizyty w porcie kontenerowym Kwai
Chung.
- Mason Hendricks to jeden z naszych najbardziej zaufanych agentów terenowych, Sam - zwraca mi
uwagÄ™ Lambert. - Ma czystÄ… kartotekÄ™.
- Więc może się orientuje, co się stało. Korzystał z niepewnego zródła albo coś takiego. Warto to
sprawdzić. Poza tym dałem mu coś do analizy. Próbkę krwi, którą znalazłem w klubie nocnym triady.
Kto wie, czy to nie krew Jeinsena?
- W porzÄ…dku, Sam.
- Coś jeszcze, pułkowniku?
- Owszem. Skończyliśmy analizę materiałów, które znalazłeś w domu generała Prokofiewa.
- Tak?
- Pamiętasz listę zaginionych głowic jądrowych? I jego notatki przy niektórych pozycjach?
- Uhm.
- To szyfr - odzywa siÄ™ Frances Coen. - Bardzo dziwny.
- No i?
- To przepis na barszcz rosyjski.
- Co?!
- Na to wygląda. Rozszyfrowane słowa oznaczają: buraki, bulion, wodę, ocet, masło, kapustę i sos
pomidorowy. To są składniki barszczu. Brakuje kilku przypraw i może jakichś jarzyn, ale to jest to.
- Ale co barszcz ma wspólnego z bombami jądrowymi, do cholery?
- Nie wiemy. Ale właśnie to wyszło po złamaniu szyfru.
- Chyba coś wam się pochrzaniło - mówię.
- Mieliśmy nadzieję, że może ty wiesz, co to znaczy - wtrąca się Lambert. - W domu Prokofiewa nie
było nic, co mogłoby nam podpowiedzieć, co jest grane?
- Nic mi nie przychodzi do głowy. Chyba że jego stara dodaje plutonu do żarcia. Wcale bym się nie
zdziwił. Posłuchajcie, muszę zdążyć do Hendricksa przed wschodem słońca. Dam wam znać, co miał
do powiedzenia.
- Dobra, Sam, pózniej pogadamy - kończy rozmowę Lambert i się rozłączamy.
Ubrany w dres, z kombinezonem w torbie sportowej, płynę promem na wyspę i łapię taksówkę do
Mid-Levels. Właśnie wschodzi słońce. Kierowca nie może dojechać do ulicy, gdzie mieszka Hendricks.
Policjant mówi nam, że dozwolony jest tylko ruch lokalny.
- Dlaczego? - pytam go po chińsku.
- Pożar - odpowiada.
Płacę taksiarzowi i wysiadam. Dochodzę do ulicy, na której mieszka Hendricks, i na wprost widzę
gęsty dym. Jezdnię blokuje parę wozów strażackich, karetka pogotowia i dwa radiowozy. Stoją przed
małym domem Hendricksa.
Podchodzę bliżej, żeby się przyjrzeć. Czarne zgliszcza jeszcze się tlą. Musiało się niezle palić. Jestem
tuż przy policjantach, którzy rozmawiają z dowódcą strażaków. Mówią po chińsku, ale rozumiem kilka
słów.
- Bomba zapalająca... przez okno od frontu... jedno z tyłu... możliwe, że to robota triady... dwie
ofiary...
Zafascynowany przyglądam się strażakom, którzy wynoszą na noszach dwa przykryte ciała. Spod [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl