[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się bawił. Kobiety starały się zwrócić jego uwagę. Zachowywały
się zupełnie jak... jak stado łań.
- Walczyłem dla królowej na Bermudach - wyjaśnił, sia
dając na poręczy sofy, tuż obok Anny. Nawet nie zwrócił na
nią uwagi, gdy chciała zepchnąć go delikatnie. - W Siedem
dziesiątym Pierwszym Pułku Piechoty Lekkiej.
- Jaki jesteś dzielny - zachwycała się siostra panny Cameron.
- A potem wróciłeś i postanowiłeś zająć się prowadzeniem
domu - dodała lady Murray. - Taka praca musi się wydawać
nudna, gdy się walczyło na polu bitwy.
- Niezupełnie. - Spojrzał na Annę; jego błękitne oczy
błyszczały niebezpiecznie. - Każdego dnia muszę stoczyć
nowÄ… bitwÄ™ z mojÄ… paniÄ….
- Wygrywasz te bitwy? - zaciekawiła się panna Cameron.
Patryk skrzyżował ramiona na piersiach i uśmiechnął się
przebiegle.
- Nie, ale najważniejsze jest, żeby wygrać wojnę.
Lady Tarbet przysunęła krzesło bliżej sofy.
- Bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że mój sąsiad, sir
Wallace, stara się o twoją rękę, Anno. Czy mogę się za nim
wstawić?
Znów zapanowało milczenie. Anna czuła na sobie spojrzenie
Patryka, które przyprawiało ją o dreszcze.
240
MISJA
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- To znaczy, że jest nadzieja, że się połączycie? - dociekała
lady Huntly.
- Wszystko jest możliwe - odparła zdawkowo Anna. - Ja...
- Ta herbata jest za gorzka - przerwała jej lady Tarbet. -
Sutherland?
- Ja jej nie produkuję, pani - odparł oschle. - Ja ją tylko
parzÄ™.
Anna odważyła się spojrzeć na jego twarz. W oczach Patryka
dostrzegła zazdrość i poczuła satysfakcję, że ma nad nim taką
moc. Oboje dobrze wiedzieli, że mężczyzna taki jak sir Wallace
nie może wzbudzić w Annie namiętności, ale doskonale zdawali
sobie sprawę z tego, że może go poślubić, żeby w ten sposób
pokazać swoją niezależność. Wtedy Patryk musiałby przyznać
się do porażki.
Już raz stracił ją, gdy wyszła za mąż za Davida. Nie miał
pewności, że to się nie powtórzy. Poza tym był już zmęczony
uganianiem się za nią. Po dłuższym namyśle doszedł do
przekonania, że może lepiej będzie, gdy zajmie się jedną z tych
dam, które tak bardzo go podziwiały.
Odstawiła filiżankę i wstała energicznie.
- Drogie panie, zostawię was, żeby w samotności przemyśleć
moje miłosne zamiary. Jestem umówiona w sali balowej z całą
armią pomocników.
Patryk wstał, żeby jej towarzyszyć.
- OdprowadzÄ™ paniÄ….
- Nie. - Zacisnęła usta. - To nie jest konieczne. Lepiej
zajmij się moimi gośćmi.
Jak zwykle zignorował jej polecenie. Wyszedł za nią z salonu,
a kilkanaście kobiet odprowadziło go wzrokiem pełnym po
dziwu i zgorszenia.
241
JULIANHUNTER
Szedł za nią niczym cień. Przez całą drogę do sali balowej
nie odezwał się do niej słowem. Doskonale zdawała sobie
sprawę, jak bardzo zabolała go uwaga na temat sir Wallace'a.
Musiałaby być głupia, żeby tego nie zauważyć. Jego milczenie
bardzo ją niepokoiło. Czuła, że coś planuje, ale nie miała
pojęcia co.
- Chuchasz mi w kark - powiedziała, odwracając się nie
spodziewanie tuż przed drzwiami do sali balowej.
- To chyba należy do moich obowiązków. - Położył rękę
na klamce, żeby uniemożliwić jej wejście do środka. Anna
nigdy nie słyszała w jego głosie tyle złości. - Wszystko jest
możliwe". Co to miało znaczyć?
- Zaczynasz działać mi na nerwy, Sutherland.
- Dobrze. Przynajmniej wiem, na czym stojÄ™.
Odsunęła się od niego, żeby uniknąć kontaktu fizycznego.
Przeszkodził jej, podchodząc jeszcze bliżej. Patryk dotychczas
nie zastosował siły wobec kobiety i oboje dobrze wiedzieli, że
tego nie uczyni.
- Wybiera siÄ™ pani gdzieÅ›, lady Whitehaven? Czy nie
powinna pani zabrać ze sobą lokaja?
- Dlaczego zachowujesz się w ten sposób?
Uśmiechnął się beznamiętnie.
- Powiem ci dlaczego. Ponieważ doprowadziłaś mnie
do najbardziej poniżającego stanu, w jakim może znalezć
się człowiek. Przez ciebie upadłem tak nisko, jak tylko
się da. Właśnie tego chciałaś. Chyba posłużę się tą samą
broniÄ….
Anna rozejrzała się, jakby się obawiała, że wszyscy w domu
usłyszeli jego grozbę. Wiedziała, że jeżeli Patryk uzna, że
dzięki czołganiu się na kolanach może coś uzyskać, zrobi to
bez wahania.
- Nie wiem, co z tobą zrobić - powiedziała z rezygnacją.
242
MISJA
Właśnie w tej chwili podszedł do nich stolarz i odetchnęła
z ulgÄ….
- Lady Whitehaven, nareszcie panią znalazłem. Dach jest
w o wiele gorszym stanie, niż przypuszczałem.
- Drewno zbutwiało? - wtrącił się Patryk, odsuwając się
od Anny.
- Tak. To znaczy... - Stolarz spojrzał z wahaniem na Patryka,
najwyrazniej zdziwiony, dlaczego lokaj zachowuje siÄ™ w ten
sposób w obecności swojej pani. - Będziemy musieli zamówić
drewno w Edynburgu. Niestety, nie dotrze na czas, przed
przyjęciem, które pani planowała.
- Możemy wykorzystać drewno z Glenferg - odparła Anna,
odsuwając się od Patryka jeszcze dalej. - Tak zrobił kiedyś
mój mąż.
Patryk podszedł do niej.
- I właśnie dlatego teraz ma pani kłopot. Drewno nie zostało
należycie wysuszone i teraz gnije.
Anna starała się wyminąć Patryka, ale zagradzał jej drogę
niczym żołnierz na pierwszej linii frontu. Było jasne, że jej
nie przepuści.
- Mój lokaj nie wie, co mówi - powiedziała przez ramię
Patryka do stolarza, który stał bez słowa z niemym pytaniem
na twarzy. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie był świadkiem
przepychanki pomiędzy panią a jej służącym.
- Dach może zwalić się wszystkim na głowę, jeżeli drew
no nie zostało uprzednio dobrze wysuszone- kontynuował
Patryk. Wystawił nogę tak, żeby Anna nie mogła przecisnąć
siÄ™ obok.
- Jak zwykle gada bzdury. Co za nonsens. Przecież ten dach
mógłby unieść góry.
Stolarz podrapał się w głowę.
- Szczerze mówiąc, pani, ten człowiek ma rację. Odważę
243
JULIAN HUNTER
się nawet dodać, że będzie o wiele bezpieczniej, jeżeli zdecyduje
się pani poczekać jeszcze miesiąc, żebyśmy mogli dokonać
wszystkich koniecznych napraw.
- A nie mówiłem? - Patryk rozparł się na całej szerokości
korytarza i nie miał zamiaru się ruszyć. Anna najchętniej
zabiłoby go spojrzeniem. - David nie miał smykałki do prac
domowych.
Właśnie chciała spoliczkować go za tę uwagę, kiedy dołączył
do nich tynkarz. Załamywał ręce i narzekał na zrujnowane
gzymsy w sali balowej.
- Proszę, pozwoli pani, że pokażę kilka nowych projek
tów prosto z Londynu - powiedział, wprowadzając Annę do
środka.
Wskazał ręką na kiepskie malowidła, przedstawiające Hefaj
stosa i Cyklopusa, którzy wyrabiają pioruny dla Zeusa.
- To ruina - stwierdził z desperacją. - Wszystko trzeba
odnowić.
- Nawet w czasach świetności musiało to okropnie wy
glądać - odezwał się Patryk. - Szczerze mówiąc, całe to
pomieszczenie przypomina muzeum złego smaku.
Anna nic nie odpowiedziała, bo wiedziała, że on ma rację.
Rozejrzała się po ogromnej sali balowej. Głowy dzików i płowej
zwierzyny, które wisiały na ścianach, były wyjątkowo obrzyd
liwe. Niegustowne jedwabne zasłony przesiąknięte były stęch-
lizną. Każda klepka na podłodze wyglądała jak ser szwajcarski.
Ceramiczne urny były po brzegi wypełnione kurzem. Na
suficie wisiał żyrandol rozmiarów lodowca, a ze ściany mierzył
z Å‚uku wyjÄ…tkowo niezadowolony cherubin.
- Trzeba dokonać kilku poprawek - odparła bez przeko
nania.
Tynkarz odwrócił się w stronę stolarza, który odszedł kilka
kroków dalej, żeby nie podsłuchiwać rozmowy.
244
MISJA
- Co to za jeden? - wyszeptał, wskazując na Patryka.
- Wydaje mi się, że to nowy lokaj - odparł cicho stolarz.
- Duże okna z płaskiego szkła rozjaśnią to pomieszczenie -
stwierdził Patryk. - Oczywiście, nie będziemy mieli czasu,
żeby zamontować je przed przyjęciem.
- Płaskie szkło? - powtórzyła Anna. - Nie stać mnie na takie
okna, zwłaszcza kiedy muszę płacić wszystkie rachunki za dom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]