[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się trzy odbiorniki radiowe z trzech samochodów. Czwarty, ten z helikoptera, nie był
słyszalny na zewnątrz.
Radio powiedziało:
- Uwaga, uwaga. Nadajemy komunikat specjalny...
W przerazliwie zatłoczonej kawiarni fotoreporter, sekretarka i zastępca
dyrektora Ośrodka wcią\ okupowali swój stolik. Niecierpliwie i z niepokojem
czekając na dementi, zdołali nawet utrzymać krzesło dla sekretarza redakcji.
Fotoreporter wymieniał filmy w aparatach i zakładał nowe kasety, zastępca dyrektora
tulił do piersi przekazany mu pod opiekę mikrofon sekretarza redakcji.
Przez gwar kawiarni przedarł się głos spikera radiowego.
- ...Ośrodek Badania Opinii Publicznej zainscenizował w dniu dzisiejszym
fikcyjne lądowanie przybyszów z kosmosu w Garwolinie. W postaci istot z innej
planety wystąpiło kilku przebranych dziennikarzy. Jako pojazdu, u\yto helikoptera o
specjalnie przebudowanym nadwoziu...
Gwar w kawiarni przycichł. To samo nastąpiło na rynku, gdzie głośniki na
słupach obwieszczały komunikat, włączywszy się w sieć krajową z lekkim
opóznieniem. W zapadłej ciszy wyraznie było słychać słowa:
- ...start z rynku ju\ nastąpił. Zarówno helikopter, jak i jego pasa\erów mo\na
jeszcze obejrzeć w lesie, sześć kilometrów od Garwolina. Szczegóły podamy po
ostatnim dzienniku wieczornym...
- Hej! - powiedział krytyk teatralny, wyjmując głowę z samochodu
sprawozdawcy sportowego. - Chyba jesteśmy spóznieni. Coś tam się zmieniło.
- Spóznieni jesteśmy na pewno - przyświadczył z goryczą redaktor działu
kryminalnego. - A co...? Co się zmieniło i skąd wiesz?
- Radio. Złapałem ostatnie słowa. ... jak i jego pasa\erów mo\na jeszcze
obejrzeć w lesie, sześć kilometrów od Garwolina. Szczegóły po ostatnim dzienniku .
- No proszę. Jednak się rozeszło i nawet radio podaje! - wykrzyknął specjalista
od połowów rybackich.
- Mo\na jeszcze obejrzeć... Cholera, chciałbym obejrzeć - wyznał krytyk. - Co
siÄ™ tam dzieje...?
- Podkręć to radio, mo\e jeszcze co powiedzą...
Sprawozdawca sportowy nie wtrącał się do rozmowy. Siedział na zboczu
trawiastego rowu i melancholijnie ściskał w imadle dętkę ze świe\o przylepioną łatką.
Wszystkie manipulacje, wiodące do uzyskania czterech sprawnych kół, trwały w
nieskończoność i wymagały olbrzymich wysiłków. Słu\ący mu pomocą specjalista od
połowów rybackich ujrzał jego wyraz twarzy.
- Jest pełnia, jakby co, przy księ\ycu wszystko widać - rzekł pocieszająco.
- Wszyscy ju\ tam są - przypomniał gniewnie krytyk teatralny. - Będziemy
ostatni!
- A ja jestem Duch Zwięty?! - rozzłościł się nagle sprawozdawca sportowy. -
Skąd, do diabła, miałem wiedzieć, \e akurat dzisiaj taka rzecz wyskoczy?! Jakbym
wiedział, bym to gówno zmienił wczoraj!
- Nic nic, jedzmy, coÅ› w tym Garwolinie przecie\ siÄ™ zobaczy...
Zastępca dyrektora Ośrodka siedział przy stoliku jak skamieniały i miał
trudności z wydobyciem głosu. Gwar w kawiarni wybuchł na nowo.
- Jak to...?! - krzyknÄ…Å‚ ktoÅ› z oburzeniem.
- Granda! - darł się ktoś inny. - Balonów z nas zrobili...!
- Kretyńskie dowcipy...!
- Ale polka, ludzie! A ju\ wszyscy uwierzyli w tych Marsjan...!
- Pan wierzy w ten komunikat? Chcą to utrzymać w tajemnicy, na pewno mają
jakieÅ› przyczyny...
- Pan ma rację, to jest fałszywy komunikat dla zagranicy! Ja panu mówię,
rzecz w tym, \eby wprowadzić w błąd Amerykę! Ja ich widziałem na własne oczy, to
wcale nie był helikopter!
- No i co z tego, ka\dy ich widział! Przebrani byli, słyszał pan...!
- Pan wierzy we wszystko, co pan słyszy...?
- Przecie\ mówią, \e mo\na obejrzeć...!
- Pan oglÄ…da, kto panu nie da...?
- Ale broń mieli...!
- Jaką broń, co za broń, zabiło kogo...?!
- Ja od razu mówiłem, \e to podejrzane...! Zastępca dyrektora Ośrodka
odzyskał wreszcie zdolność mowy.
- Ja-ja-ja-ja-jak to to to... - powiedział z wysiłkiem. - Ośro... ośro... ośrodek...?
Myyy...?
Zabrzmiało to trochę jak krowi ryk i fotoreporter się zainteresował.
- Proszę? - spytał zachęcająco. - Co pan ma na myśli?
Zastępca dyrektora ze zdenerwowania nie mógł przestać się jąkać.
- Oś-oś-oś-rodektototozor-gagagaga-nizował...? Us-us-us-łyszaaaa-łem.
Rararadio... Dedede... menti... Czy-czy-czy ja do-do-do-brze sły... szałem...
- Dobrze pan słyszał, oczywiście. A co mieli powiedzieć? Wasz ośrodek ma
prawo do eksperymentów.
Zastępca dyrektora chciał się zerwać z krzesła, ale powstrzymała go
sekretarka, przyzwyczajona do łagodzenia reakcji zwierzchników.
- Niech pan siedzi spokojnie, panie dyrektorze, i niech pan siÄ™ nie przyznaje,
kim pan jest. Tu nikt tego nie wie, nie kojarzą pana. Nie mo\na było powiedzieć, \e
prasa, bo dziennikarzy na rynku wszyscy rozpoznali i mogliby ich pobić, a panu
przejdzie ulgowo. Mo\e nawet dostanie pan pochwałę za udaną akcję, tylko
sprawozdanie trzeba będzie napisać.
Szum w głowie zastępcy dyrektora i dziwne drgawki wewnętrzne nieco
złagodniały. Słowo sprawozdanie dokonało cudu, sprowadzało całą aferę do
przeciętności, stanowiło sedno pracy ka\dej instytucji, było doskonale znajome. Miał
z nim do czynienia na co dzień. W sprawozdaniu mo\na było ka\dego kota wykręcić
ogonem w dowolną stronę, a raz przynajmniej nie musiał nic wymyślać, treść miał
gotowÄ….
Nagle ujrzał tę drugą, jaśniejszą stronę medalu i jąkanie mu przeszło jak ręką
odjÄ…Å‚.
- No tak, no tak... Jest w tym sens... Ale mo\e nale\ało przedtem uzgodnić...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]