[ Pobierz całość w formacie PDF ]

palcu, po czym wsunęła go do ust i oblizała. Widok jej warg otaczających palec wywołał
niepożądane skojarzenia w jego mózgu. Zrobiło mu się gorąco, puls przyspieszył.
- Mmm. Zawsze uwielbiałam wylizywać resztki ciasta.
Chcąc odwrócić uwagę od niani i jej warg, porwał naczynie, wyskrobał łyżką z dna
trochę lepkiej masy i wsunął ją do ust. Pękły zapory, którymi odgradzał się od wspo-
mnień z dzieciństwa. Owszem, piekli takie ciastka z matką i bratem. On i Sean zawsze
się sprzeczali, który dostanie miskę do wyskrobania. Bolesne wspomnienia. Potęgowały
poczucie straty, lecz z drugiej strony napełniały ciepłem. To były dobre szczęśliwe dni.
Skrobał miskę i nie spuszczał oczu z Anny, która wlewała sok pomarańczowy do
naczynia z cukrem pudrem, a potem trzepaczką mieszała zawartość. Kiedy to robiła,
podskakiwały jej piersi. Nie mógł nie patrzeć. Założyłby się o firmowy odrzutowiec, że
nie miała stanika.
Co się z nim dzieje? Ta kobieta odjęła mu piętnaście lat. Przy niej zmienił się w
nastolatka targanego burzą hormonów. Czy ona robi to umyślnie? Celowo go kusi? Spoj-
rzał uważnie na jej twarz, spodziewając się znalezć w niej dowody wyrachowania, lecz
nie zauważył niczego podejrzanego. Była zajęta tym, co robi, jakby go nie było. Ale nie
dał się oszukać. Ona gra. Poznał to po pewnej sztywności w ruchach, której nie było, gdy
zajmowała się chłopcami.
Uniosła nagle wzrok. Zauważyła, że się jej przygląda. Zwolniła ruchy, wreszcie
znieruchomiała. Jej spojrzenie ześliznęło się na jego usta. Wyciągnęła rękę poprzez dzie-
lącą ich kuchenną wyspę, lecz szybko ją cofnęła, jakby wstydziła się dotknąć jego twa-
rzy. Zacisnął wargi.
- Ma pan... - Wskazała miejsce tuż nad swoją górną wargą. - Ma pan tu trochę cia-
sta. Przykleiło się. Uniósł rękę.
- Nie tu. - Miała wyraznie chęć zrobić to za niego. Fakt, że się powstrzymała,
wzmógł tylko jego napięcie. Jej powściągliwość była bardziej seksowna niż śmiałość, z
jaką inna kobieta sięgnęłaby po każdy pretekst, by nawiązać fizyczny kontakt. - Po dru-
giej stronie.
L R
T
Zlokalizował grudkę ciasta, włożył palec z nią do ust. Nie chciał nadawać tej czyn-
ności zmysłowego podtekstu, lecz Anna rozchyliła usta, a jej policzki się zaczerwieniły.
Piersi wznosiły się i opadały, stwardniałe sutki były doskonale widoczne pod cienkim
podkoszulkiem. Jej rumieńce zaskoczyły go. Całe wieki nie spotykał rumieniących się
kobiet. Czyżby historia, którą mu opowiadała o sobie, była prawdziwa? Jej mąż był rze-
czywiście takim cymbałem? Nie zachęcała ojca swojego ucznia?
Napięcie narastało. Pierce uchwycił się blatu, przepełniała go przemożna chęć, by
ją pocałować. Sprawdzić, czy na jej języku zachował się smak owsianych ciastek, czy jej
usta są tak miękkie, na jakie wyglądają? Co poczułby, gdyby jej piersi dotknęły jego tor-
su?
Obietnica wisiała w powietrzu. Wystarczy poddać się impulsowi i okrążyć wyspę.
Dzieli ich tak niewiele.
Zadzwięczał minutnik. Anna podskoczyła i obróciła się. Otworzyła piekarnik i wy-
ciągnęła dłonie po blachę.
- Ostrożnie! - krzyknął.
Cofnęła ręce, zamknęła oczy, odetchnęła powoli i sięgnęła po rękawice. Sprawnie
uporała się z polukrowaniem świeżej porcji ciastek, podczas gdy on próbował ochłonąć.
Niepotrzebnie wybrał się do kuchni. I skąd u niego ten apetyt, jaki Anna w nim wzbudzi-
ła?
Dobrze, że jej nie pocałował. Może i niczego nie grała, i nieważne, czy te jej nie-
winne rumieńce były prawdziwe, czy udawane, on musi zachować czujność. Ona ma w
zanadrzu cały zestaw trików, te ciasteczka to był rodzaj okupu. Jeśli chce ich spróbować,
musi poświęcić czas jej i chłopcom.
Najgorsze, że nie może dowierzać samemu sobie, bo najwyrazniej traci głowę.
L R
T
ROZDZIAA PITY
Anna siedziała na pomoście ze zwieszonymi nogami. W jednej ręce trzymała ku-
bek z kawą, w drugiej ciastko. Już drugie. Obserwowała wschodzące słońce i łódki zacu-
mowane przy innych pomostach.
Pieczenie ciastek nie przyniosło spodziewanego odprężenia. Skończyło się niemal
katastrofą. Jak mogło dojść do tego, że taka prozaiczna czynność przekształciła się w grę
wstępną?
Po powrocie do sypialni długo przewracała się z boku na bok, przerażona, że mało
brakowało, a pocałowałaby własnego szefa. A on ją. Jego intencje były jasne jak to
wschodzące w tej chwili nad horyzontem słońce.
Patrzył na nią, jakby chciał ją pożreć. A co najważniejsze, chciała, by to zrobił.
Chciała paść ofiarą tego głodu, który widziała w jego oczach. Skąd się to wzięło, skoro
nawet nie za bardzo się lubili?
Gdyby nie zadzwonił minutnik...
Hollister jej nie ufał, a pocałunek tę nieufność tylko by wzmocnił. Jedyny sposób,
by go przekonać, że myli się co do niej, to zachować swoje usta dla siebie.
Stawka jest za wysoka. Kat wróci, Anna dostanie dobre referencje i podejmie inną
pracę. Druga z rzędu zła opinia i kolejne zwolnienie zniweczy jej szanse na znalezienie
zatrudnienia, w którym nie będzie musiała pytać:  Z frytkami czy bez?".
Coś ją tknęło, by się obejrzeć. W jej stronę szedł Pierce Hollister. Zdenerwowana
zastanawiała się, czynie skoczyć do wody, ukryć się pod pomostem i poczekać, by wrócił
do domu. Ale mógłby pomyśleć, że jest nienormalna.
Miał na sobie czarno-biały strój do biegania - szorty i koszulkę - i wyglądał w nim
obłędnie. Emanował siłą. W tych silnych ramionach każda kobieta musiałaby czuć się
szczęśliwa. Powinna się zachowywać, jakby nic się nie stało. Tylko jak to zrobić, skoro
jej puls zamierał.
- Dzień dobry, panie Hollister.
- Ma pani ciastka? Proszę o jedno.
- Niech pan poczeka i zje z chłopcami. O dziewiątej.
L R
T
- Mam czekać? A pani czekała? - Przyłapał ją. - Nawet niech pani nie próbuje kła-
mać. Te okruchy zdradzają panią.
Przykucnął obok. Znalazła się między jego rozwartymi udami. Jedno czuła za ple- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lastella.htw.pl